Wiedźmina również przeszedłem niedawno i do pochwał mogę się dołączyć. Dodam przy tym, że jest to pierwsza gra komputerowa w którą grałem po naprawdę długiej przerwie.
To może trochę o tym, co dla mnie ssie:
a) kwestia Alvina w III rozdziale. Nie dość, że w jej wyniku na trwałe zrażamy do siebie Shani lub Triss, to jeszcze deklarujemy się w ten sposób matrymonialnie. Cui bono? Ja starałem się być obojętny uczuciowo mimo podjętego wyboru, a i tak byłem do końca gry częstowany przez Shani tekstami typu "Kocham cię."
b) tu trochę sam sobie jestem winien, bo sirota bidna, nie wypiłem Pełni i skończyła mi się Jaskółka(ale jak trudno znaleźć do niej bazę!), ale ilość wrogów, jaką trzeba skasować w V rozdziale w drodze do finałowego starcia jest przegięta. A zasadę, że po walce z mutantami - gigantami automatycznie przechodzi się do Javeda, wymyślił jakiś sadysta.
Narsil pisze:
System walki zabija, podobnie jak niektóre walki - zwłaszcza te z rodzaju "wiedźmin kontra komando elfów/Zakonu/bandytów".
O to, to :) Zwłaszcza bez eliksirów. Nic tak dobrze robi, jak widok porżniętych w pojedynkę jak baranki członków Scoia'tael w siedzibie banku. Nawet mimo, że straciłem przez to prawie całe życie:)
Nikt chyba jeszcze nie wspomniał o smakowitych nawiązaniach w grze. Mickiewicz czy Lovecraft są oczywiści, a ile satysfakcji daje znalezienie odwołania odwołania do Kaczmarskiego, Słońskiego(kiedy pierwszy raz usłyszałem Yaevinna recytującego "Tę, co nie zginęła", autentycznie się wzruszyłem) albo Browna.
I pytanie odnośnie fabuły: może coś przegapiłem ale m xvz jłnśpvjvr ebmznjvn Gevff an cbpmągxh VVV ebmqmvnłh?