"Jeśli chodzi o zakończenie, to urwałabym w momencie, gdy Ciri odpływa tą tratwą z Rivii. Wtedy praktycznie suma dramatyzmu osiąga apogeum i wrażliwy czytelnik ryczy jak bóbr, bo czemu ma nie ryczeć (notabene pod koniec Władcy, kiedy bohaterowie odpływają z Szarej Przystani, niżej podpisana też ocierała smarki i łkała w piżamę i wcale się tego nie wstydzi :)), o to w końcu chodzi! Cała reszta niepotrzebna."
Po głębszym namyśle przyznaję tutaj słuszność Szanownej Cytowanej ;)
(przy Władcy też dołączyłam do grona bobrów - a przy sadze zaczęłam nieco wcześniej, nad drużyną właśnie - wprawdzie nadal twierdzę, że to miało sens konstrukcyjny - patrz wyżej, post Sexbeera - ale żal jak diabli mimo wszystko.A już najbardziej dołujący jest ten powrót uszczuplonej kompanii w składzie: Ciri, wiedxmin, Jaskier zrobiony metodą cofania tasmy: nocleg w okolicy Belheven, przekraczanie nowego mostu na Jarudze :((( i co tam jeszcze było - i kogo tam NIE było, a powinien być, cholera.)
I, oczywiście, to prawda, że za krótko i za szybko kwestia druzyny została załatwiona.
A już na przykład śmierć Cahira była ewidentnym pójściem na łatwiznę – bo co by było, gdyby spotkali się z Emhyrem, trzeba byłoby dalej kombinować, no to uśmiercić go wczesniej i kropka. Przerywając przy okazji zaczęty wątek Ciri – Cahir, bo tutaj tez najwidoczniej, z całym szacunkiem, As –owi pomysłu nie stało, no to i załatwił 2 w 1.
A DLACZEGO TO MI SIĘ ZAPISAŁO DWA RAZY I TO RAZ JAKO GOŚĆ, HĘ???
Ostatnio zmieniony 14.10.2002 @ 19:26:40 przez koala, łącznie zmieniany 2 razy
|