Nie czytałem całego wątku, nie wiem czy ktoś już spojrzał na to w poniższy sposób: Przyznam, iż nie rozumiem pretensji o ten "cudowny zlot" bohaterów na zamku Stygga pod koniec Sagi. Widzę to następująco: Yennefer przepędzała pewien czas w gościnie u Vilgefortis ( :D ) - nie ma w tym nic głupiego/nielogicznego. Gerant razem z hanzą popędzili do Styggi jak tylko wiedźmak dowiedział się gdzie Wiluś "zimuje" (mniejsza o to jak się dowiedział). Logiczne? Logiczne. Jedyny "problem" polega na "przypadkowej" koincydencji czasowej, która na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie pisanej "na odczepne". Ale czy na pewno tak jest? Yennefer siedzi w lochu, Geralt w ramach swojej misji ratunkowej w pewnym momencie musi do zamku dotrzeć i tym samym całkiem logicznym założeniem jest, że Nimue posyła Ciri nie tylko we właściwe miejsce, ale również w określony, właściwy czas. Innymi słowy: to co Wiluś uznał za "nieprawdopodobną" koincydencję czasową (a czytelnicy za słaby punkt książki) było całkiem sensownie zaplanowane. Przez Nimue, która tym samym pomogła Przeznaczeniu dopełnić dzieła zniszczenia. Także tutaj nie stawiałbym Mistrzowi żadnych zarzutów. Ta akcja się broni. No. Może pojawienie się Czarnych to już za dużo jak na jeden dzień...
|