Zarówno w budowaniu postaci Geralta, jak i Bonharta, zabrakło konsekwencji.
Geralt dał się zranić Renfri (może do ostatniej chwili chciał uniknąć starcia), Micheletów i Profesora załatwił pos wpływem narkotyków - mocno wyostrzone zmysły i przyspieszone odruchy, ale w "Chrzcie ognia" ośmiu nilfgaardzkich żołnierzy polożył w dwie minuty bez żadnych mikstur. jego śmierć też jest dziwna - Coen dostał w serce i żył jeszcze na tyle długo, żeby go donieśli do Rusty'eo, a Geralt padł od pchnięcia widłami w brzuch.
Z Bonharta Sapek zrobił w "Pani jeziora" tak dupkowatego leszcza, że szkoda słów. Facet, który w okamgnieniu rozprawia się z szóstką młodych ludzi, daje sobie wbić w policzek widelec przez skutą kobietę (no, ale był pijany). O Ciri wypowiedział się ("Wieża jaskółki"): "gdyby mnie przycisnęło, wolałbym wychędożyć indyka", a w zamku Stygga wyraźnie zapowiada, że najpierw ją zgwałci, później zabije.
Osobiście przypuszczam, że Leo Dobreserce był niedoszłym wiedźminem. Bardzo szybko rozgryzł styl walki Ciri, choć nie przeszła ona pełnego szkolenia. Położył trzech wiedźminów, w starciu z Cahirem wiedział po chwili że nie ma do czynienia z wiedżminem. Ponadto zwierzył się Yennefer ze swojej organicznej nienawiści do przedstawicieli tej profesji, co świadczyłoby o jakichś urazach i traumatycznych przeżyciach - prawdopodobnie podczas młodosci spędzonej w Kaer Morhen. Twarde szkolenie zwichrowało jego wrazliwą naturę - jego sposób wysławiania się świadczył o swoistej wrażliwości :-))) ("Za serce żeście mnie ujęli" - do Szczurów, później do Vilgefortza), tłumaczyłoby to też zadziwiającą jak na wiek siłę i kondycję fizyczną.
A na marginesie - moja zona przeczytała opowiadania i sagę podczas ciąży, ja sobie również wówczas przeczytałem drugi raz, i dzieciak ma jedno trochę spiczaste ucho. Niezłe, nie?
_________________ "Mieć milion a nie mieć miliona to razem dwa miliony"
Król Koviru
|