empathy pisze:
Geralt zostal porżniety porzez Micheletów, zmasakrowany przez Vilgeforza, potrzaskany przez rozne potworki, w koncu zabity przez jakiegos przestraszonego mieszczanina.
Z tym porżnięciem przez Micheletów to troche przesadzasz, co do "potworków" to zważ, że przeważająca wiekszość z nich była szybsza i silniejsza od człowieka, i chociażby taki Bonhart, żeby daleko nie szukać, w starciu z "potworkiem" skończyłby zapewne jako przekąska :P
Deith pisze:
Bon sam skierował Ciri w tą stronę i sam się zdecydował walczyć w takich okolicznościach, a walka to była jego nie pierwsza (ogólnie i z Ciri) więc powinien wiedzieć czego się spodziewać.
A skąd miał wiedzieć? Może cos mi umkneło ale nie przypominam sobie, żeby przed wydarzeniami w zamku Stygga, Ciri prezentowła swoje zdolnosci akrobatyczne na belce, przed Bonhartem. Tak wiec nie mógł sie spodziewać, ba mógł być wręcz przekonany, że strach sparaliżuje Ciri: strach przed nim i strach przed wysokością.
wAve pisze:
Bonhart zmuszając Ciri do walki na belce postąpił ... głupio. Zbytnia pewność siebie go zgubiła, poparta oczywiście wynikami poprzednich jego walk z Jaskółką.
Walk? Których? Tych kiedy okładał ją pięścia i harapem? Walka była tylko jedna - w Zazdrości.
wAve pisze:
W normalnych okolicznościach, na ubitej ziemi, Ciri niestety nie miałaby większych szans. Mozna gdybać co do wyniku walki Geralta z Bonhartem, ale Ciri vs Bonhart ? Jaskółka lezy. :P
Tego raczej nie byłbym taki pewien. Ba, nawet Bornhart nie był tego pewien, czemu dał wyraz u miecznika. Wszystko zależy od pojęcia "normalne okoliczności". W przypadku walki na miecze znaczenie może mieć nawet rodzaj ziemi: czy jest bardziej gliniasta czy bardziej piaszczysta, czy jest po deszczu czy raczej w czasie suszy. O pojedynku na zamku Stygga pisałem
tu więc juz sobie daruję.
Co do pojedynku pomiędzy Geraltem a Bornhartem, to przypomina mi sie ciągle mój ulubiony fragment sagi, ten o białym potworze, który skoczył z wysokości, z której niesposób było skoczyć i nie połamać sobie nóg, niesposób było miekko wylądować, zawirować w umykającym oczom piruecie i w ułamku sekundy zabić. Ten sam, w którym białowłosy potwór był jak zerrikański tygrys, nie był szalony, był spokojny i zimny, mordował spokojnie i zimno. Głównie chodzi mi tutaj o ten spokój i zimno. O Bonharcie w sumie niewiele wiemy. Cały czas jest tylko mowa o jego wielkiej sławie i o tym jak sie go wszyscy boją. Jesteśmy swiadkami zaledwie trzech, no może czterech walk Bonharta, z czego dwie z tą sama przeciwniczką i w dodatku ostatnią przegrywa. Poza tym ma przeciwko sobie średniej wagi przeciwników. Szczury, pomijając fakt zaślepienia wściekłością i nadużycia fisstechu, były smarkaterią zaprawiona w bojach grupowych, a nie w pojedynkach. A Cahir, był zołnierzem, może przygotowanym do zadań specjalnych ale z tego faktu wcale nie wynika, że był dobrym szermierzem. Łowca uzyskiwał przewagę w sile i szybkosci. Parowanie jego ciosów powodowało ból i paraliż. Każdego szermierza w większym stopniu uczy się parowania ciosów, niż ich unikania. Wiedźminów uczono i tego, i tego. Uczono ich także piruetów i wirowania w celu uniknięcia kontaktu z przeciwnikiem, a także w celu zmiany pozycji i wybicia wroga z rytmu. Także szybkość obracania brzeszczotem była w fachu wiedźmińskim niezbędna, zwłaszcza, że stwory z którymi się mierzyli niejednokrotnie były szybsze niz ludzie. Wiadomym jest, że w dużym stopniu o szybkości reakcji wiedźminów decydowały eliksiry. Braci Micheletów i "ekipe" profesora Geralt załatwił po eliksirach. Tak więc mozna z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że gdyby Biały Wilk był odpowiednio "doprawiony" pojedynek z Bonhartem byłby krótki i krwawy, dlatego drugiego oczywiści. Jednak gdyby do pojedynku doszło w zamku Stygga, o jego wyniku decydowało by wiele okoliczności: emocje, otoczenie, stopień zmęczenia; po walce z Vilgefortzem Geralt miałby nikłe szanse. Przyjmując jednak, że pojedynek odbył by się w normalnych okolicznościach, na przykład przed wydarzeniami na Thanedd, na ubitej ziemi, bez emocji, Geralt wyszedłby z niego zwycięsko ale nie bez szwanku.