Isengrim pisze:
Przeskoki w czasie i przeskoki narracyjne to jak najbardziej atut prozy AS-a, niemniej jednak - o ile np. w "Wieży Jaskółki" osiągnął w tym zakresie IMHO coś b. zbliżonego do mistrzostwa świata, o tyle w "Pani Jeziora" trochę już za dużo tego dobrego. Całość pozostawia wrażenie strasznego misz-maszu. Nie wiem, czy jest to wynik związanego z terminami wydawniczymi braku czasu na dokonanie ostatecznych poprawek czy też niechęci AS-a do dokonywania negatywnej selekcji pewnych fragmentów powieści. W każdym razie - lepiej, żeby to już się nie powtórzyło
Zgoda co do Wiezy jaskóki. Jesli chodzi o Panią Jeziora to IMHO (IMHO, podkreślam ) tak o jeden skok za daleko, to raz... po prostu było ich nieco zbyt wiele. Możezrezygnować z jednego, dwóch? Zostawmy plagę Catriony - to może nawet być choć nie jest neizbędne. Z drugiej strony osoba która ma zwalczać zło, no cóż... przypomniała misię w tym miejscu bodaj " Kolonia" P. K. Dicka gdzie wykorzystano podobny pomysł, choć w bardziej - jak dla mnie - makabryczny sposób.
Wydaje mi się że można było to skakanie po światach zredukować - ot, opisać jeden, dwa przeskoki tak jak zostały opisane, pozostałe zaś zdawkowo, moze tylko o nich wspomnieć krótko, w jednym zdaniu, w jednym akapicie...
To że logika nie była żelazna - cóż, to się naprawdę często zdarza.
Jesli chodzi o legendę arturańską - rozumiem uwielbienie Autora dla tejże, niemniej nie odpowiadało mi to zbytnio. Jakoś tak.. nie wiadomo, dlaczego.
Hm eh eh heee - gdybyż Ciri wylądowała pod słupem św. Szymona, na ten przykład :D