meadwyn pisze:
pod koniec sagi mamy bezsensowną masakrę całej drużyny, która po przebyciu tylu przygód i niebezpieczeństw ginie na zasadzie strażników pałacowych w Prince of Persia: ciach-następny, ciach-następny, ciach-następny.
A jakby to wyglądało, gdyby ginęli po kolei na przestrzeni 600 stron? Co 150 jeden? Ich śmierć nie była bezsensowna - zginęli wtedy, kiedy już wszyscy byli do nich przywiązani - w tym momencie ich śmierć budzi większe emocje, a zakończenie Sagi to prawdziwa kulminacja - cios na koniec. A to, że w tak prostacki sposób wcale nie musi być naciągane. Może oni jak dotąd mieli zwyczajnie farta.
Cytuj:
Dodatkowo cała akcja na zasadzie deus ex machina, uwalnia nieszczęsną Cirillę akurat-w-ostatniej-chwili.
Ale musisz przyznać, że takie tandetne chwyty, mimo drzemiącej w nich tandety, są znacznie bardziej emocjonujące.
Cytuj:
A ponieważ nie byłoby co zrobić z bohaterami w momencie przybycia Emhyra, stosuje się zasadę "Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść". W sposób przygnębiająco sztuczny i naciągany, opisany wyżej.
Zagalopowałeś się IMHO. Śmierć bohaterów, moim zdaniem, była raczej mierzona na wyciskanie łez czytelnika, a nie pozbywanie się balastu. Zresztą nie dramatyzuj, aż tak naciągany sposób to nie był. Zamek był po prostu dobrze strzeżony i przygotowany na ich "szturm". Naciągane to by było, jakby przeżyli.