Geno pisze:
Ktoś orócz Vesemira został jeszcze ?
Te sto lat wcześniej, zaraz po pogromie, na pewno ktoś jeszcze był. I nie jest nigdzie powiedziane, że samo wywołanie zmian było aż tak skomplikowane, jak budowa wysokościowca. Potrzebna była elementarna wiedza o dawkach eliksirów i kolejności ich podawania, może jakimś wymaganym odstępie czasu pomiędzy dawkami, czy postępowaniem w razie, gdyby coś szło nie tak. To jest do opanowania, tym bardziej, że nie ma podstaw do przypuszczeń, że czarodziej pracujący w warowni ukrywał to przed wiedźminami. Raczej z nimi mocno współpracował. Po samym pogromie pozostali wiedźmini mogli przecież znaleźć magika zainteresowanego obserwacją i prowadzeniem tych sławnych mutacji, neh? Brakowało mu pewnie wiedzy poprzedników, ale sam proces nadzorować umiał, jak się już rozejrzał po laboratorium, IMO. KE, Triss: "mutagenne eliksiry opracował w zamierzchłych latach jakiś renegat - czarodziej, a następcy czarodzieja przez lata doskonalili je, przez lata magicznie kontrolowali proces Zmian (...) I w którymś momencie łańcuch pękł. Zabrakło magicznej wiedzy i zdolności. Wiedźmini mają zioła i Trawy, mają Laboratorium. Znają recepturę. Ale nie mają czarodzieja." IMO, po samym pogromie nastąpiło załamanie, później tym ocalałym udało się dobudować część warowni, znaleźć zainteresowanego mutacjami magika, który mógł się podjąć eksperymentowania. Ale ludzie już inaczej patrzyli na wiedźminów - to nie byli wybawcy, ale monstra. Obraz stworzony w paszkwilu wrósł w społeczeństwo, a Kaer zaczęło tracić na znaczeniu. Z czasem magik znudził się albo umarł, starsi wiedźmini poginęli, została garstka zmutowanych po pogromie i jeden stary grzyb Vesemir.
_________________
Are you playing with me, Cleric?Komitet Obrony Styropianowych Głazów i Rozbujanej Kamery