Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 28.03.2024 @ 13:58:21

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 710 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 44, 45, 46, 47, 48  Następna
Autor Wiadomość
Post: 09.11.2013 @ 20:40:49 
Offline
Dziad Rogaty
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23.09.2002 @ 16:29:00
Posty: 19480
Lokalizacja: Wyspa
Historia nigdy się nie kończy i wszystko kiedyś już było, tak samo jak przydarzy się w przyszłości, wąż Urobos. Na tym opiera się czas w "wiedźmińskiej" twórczości ASa. W efekcie i owszem umarli, ale nijak nie przeszkadza im to żyć. Chcielibyście wszystko prosto, w układzie naszego świata (a przynajmniej w tym jak ten świat pojmujemy), a tak nie jest i mi to bardzo odpowiada.

_________________
Hagar skończył się na Kill 'Em All


Ostatnio zmieniony 10.11.2013 @ 9:04:23 przez Hagar, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 10.11.2013 @ 0:05:56 
Offline
Zmiany

Rejestracja: 26.10.2013 @ 23:18:10
Posty: 110
Cintryjka pisze:
Spoiler:
Św. Mikołaj nikogo nie usypia znakiem Somne:D

Spoiler:
To czemu nikt go nie widział podczas roboty? ;p

_________________
Ire lokke, ire tedd
Ghart ess lláev aep Cáermewedd!


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 10.11.2013 @ 0:36:24 
Offline
Evangelina Parr
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23.09.2002 @ 19:20:38
Posty: 31741
Lokalizacja: z miejsca zwanego Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata
W snach wszystko jest możliwe - nawet wiedźmini usypiający adeptki magii ;)

_________________
Czułe pozdrowienia! Co cię gniecie?
* * *
Pies, który szczeka, jest niedogotowany - przysłowie chińskie.


THIS IS NOT A LOVE SONG


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 12.11.2013 @ 13:30:33 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23.09.2002 @ 15:03:20
Posty: 7148
Lokalizacja: Gdynia -> Warszawa
Gorzej z uśpieniem przy pomocy nieznanego jej wiedźmińskiego znaku, o którym my wszak skądinąd wiemy, że w istocie istnieje. :D

_________________
Ha! Węgle jak u taty!
Moje dziewczęta updated!
I jeszcze jedna
Ech, wakacje


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 12.11.2013 @ 14:07:46 
Offline
Evangelina Parr
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23.09.2002 @ 19:20:38
Posty: 31741
Lokalizacja: z miejsca zwanego Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata
Nie takie rzeczy są możliwe w sennych majakach :)

_________________
Czułe pozdrowienia! Co cię gniecie?
* * *
Pies, który szczeka, jest niedogotowany - przysłowie chińskie.


THIS IS NOT A LOVE SONG


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 25.05.2014 @ 21:29:58 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 25.05.2014 @ 20:58:59
Posty: 7
Nie miałem czasu, aby przeczytać wszystkie " za" i " przeciw" na temat domniemanej śmierci Geralta i Yen, ale dodam coś od siebie z punktu widzenia tej pierwszej grupy. Pamiętamy o tym, że wiedźmin został zraniony przy pomocy " trzech zębów", czarodziejka starała się mu pomóc i sama straciła przytomność, a następnie pojawia się jednorożec, który użycza Ciri swojej mocy...

- Jaki byłby sens zabrania przez Ciri ciał swoich przybranych rodziców i pozbawienie bliskich prawa do uczestnictwa w pogrzebie?
- Gdy rycerz Galahad przyłapuje Ciri podczas kąpieli w jeziorze ta jest dopiero po pogromie w Rivii i zamiast opłakiwać świeżo utraconych rodziców po prostu śpiewa.
- Gdy Geralt budzi się w miejscu, które ma być zaświatami, nadal ma bandaże na klatce piersiowej i wciąż odczuwa fizyczny ból po widłach wieśniaka.

Sapkowski kilkakrotnie podkreślał, że Wyspa Jabłonii, to Avalon, gdzie trafił ciężko ranny król Artur. Legendarny monarcha miał tam zostać i pewnego dnia wrócić do swojego świata. Dla mnie to po prostu światełko nadziei w ciemnym tunelu. Nadziei na to, że pewnego dnia nasza trójka ponownie się połączy, aby być razem...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 22.10.2014 @ 20:53:59 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 22.10.2014 @ 1:08:54
Posty: 48
Lokalizacja: Smocza Jama
Witam wszystkich.
Nie wiem, czy zabawa we wzajemne przekomarzanie się ma jeszcze dla Was sens, ale ostatnio odświeżyłem sobie cykl, przeczytałem Waszą dyskusję i miałbym takie oto przemyślenia:

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że wiedźmin pchnięty widłami umarł. To jest opisane jednoznacznie i kwestii nie ulega. Nieco więcej wątpliwości byłoby względem losu Yennefer, ale na mój gust zdarzyło jej się jedynie omdlenie.
W tym momencie wieszczba Ciri z Kaer Morhen wypełnia się. Geralt ginie od trzech zębów. Ale to nie koniec bajki, bo oto Cirilla zaczyna mieszać w przeznaczeniu.
Pojawia się jednorożec, który rzuca poświatą nakierowaną na trupa wiedźmina (i tylko na niego - to istotne w kontekście Yennefer). I w tym momencie jak dla mnie Geraltowi zostaje przywrócone życie.
Gdyby oboje nie żyli, scena z barką nie miałaby sensu. W scenie przeniesienia na nią uczestniczą sami Nordlingowie, którzy chyba znają własne rytuały pogrzebowe. Tymczasem jest wyraźnie napisane, że Jaskier jako pierwszy orientuje się o co tak naprawdę chodzi, ponieważ zna legendę. Czyli to nie był pogrzeb. To jest nawiązanie do legend arturiańskich (jak już dawno temu zauważyliście).
W dyskusji lata temu pojawił się argument, że Ciri robiła za Charona, który przewiózł ich za "Styks". Jak dla mnie taka koncepcja odpada. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale Ciri to pani czasów i miejsc. Miejsca to światy równoległe. Po tych Jaskółka potrafi się poruszać (z czasem z gracją i wdziękiem). Ale nigdzie nie jest nawet zasugerowane, że może podróżować również po tamtejszych zaświatach. Czyli miejsce, w którym znaleźli się bohaterowie to żaden odpowiednik raju, tylko starannie wybrany idylliczny świat, w którym oboje mogą żyć sobie spokojnie z czystą kartą.
I na dodatek jeszcze taka poszlaka przeciwko koncepcji śmierci obojga:
Wiedźminowi co prawda tylko się śniło, ale sny u Sapkowskiego mają znaczenie. A tymczasem w sennej rozmowie ze śmiercią Geralt dowiedział się jak koniec wygląda. Tzn. jest łąka, mgła i wielkie nic.
Lokalizacja do której trafili nasi "martwi" bohaterowie to nie jest nic. To jest "coś". To jest konkretne miejsce, a nie żadna pustka.
Z tego wszystkiego wyciągnąłbym następujący wniosek: Geralt zginął i był martwy przez tzw. "kilka chwil". Yennefer nie umarła ani przez moment.
Wiedźminowi życie wrócono za sprawą Ciri i jednorożca, czy może raczej jednorożca i Ciri, choć zapewne oboje byli do tej operacji niezbędni (stąd wzmianka o namotaniu w przeznaczeniu, bo tym - przeznaczeniem - dla Geralta była śmierć od zębów).
Po wszystkim zaś oboje trafili do świata równoległego, w którym z pewnością zanudziliby się na śmierć, gdyby ludziska z CD Red nie skorzystali z otwartej furtki i nie wywlekli obojga na siłę i za uszy.

Jeśli komuś chciało się przeczytać, tedy dziękuję za uwagę :)


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 22.10.2014 @ 23:10:49 
Offline
Villentretenmerth
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07.08.2004 @ 23:26:02
Posty: 5236
Lokalizacja: Konin
death_bird pisze:
Witam wszystkich.
Nie wiem, czy zabawa we wzajemne przekomarzanie się ma jeszcze dla Was sens, ale ostatnio odświeżyłem sobie cykl, przeczytałem Waszą dyskusję i miałbym takie oto przemyślenia:

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że wiedźmin pchnięty widłami umarł. To jest opisane jednoznacznie i kwestii nie ulega. Nieco więcej wątpliwości byłoby względem losu Yennefer, ale na mój gust zdarzyło jej się jedynie omdlenie.
W tym momencie wieszczba Ciri z Kaer Morhen wypełnia się. Geralt ginie od trzech zębów. Ale to nie koniec bajki, bo oto Cirilla zaczyna mieszać w przeznaczeniu.
Pojawia się jednorożec, który rzuca poświatą nakierowaną na trupa wiedźmina (i tylko na niego - to istotne w kontekście Yennefer). I w tym momencie jak dla mnie Geraltowi zostaje przywrócone życie.
Witać, miałem siłę przeczytać, to nawet się odniosę. ;) A więc zdania nie zaczyna się od "awięc", więc powiem tylko, że bez sensu jest przywracanie w mistyczny sposób życia wiedźminowi, skoro możemy założyć, że nie umarł wcale a moc Ciri i/lub Jednorożca mogła go uzdrowić. Ze stanu krytycznego, ale zawsze lepsze to niż nekromancja. Zakazana z resztą.
death_bird pisze:
Gdyby oboje nie żyli, scena z barką nie miałaby sensu.
Oj, jak połowa tego tomu ;) W stopniu większym i mniejszym...
death_bird pisze:
Z tego wszystkiego wyciągnąłbym następujący wniosek: Geralt zginął i był martwy przez tzw. "kilka chwil".
Znaczy się taka śmierć kliniczna? Może i racja. Lepsze to niż zaświaty w których bandażują trupom żebra...
death_bird pisze:
Yennefer nie umarła ani przez moment.
A szkoda... :P

BTW: witamy i nie uciekaj przed napisaniem setnego posta!

_________________
Pomyślcie tylko. Bycie ateistą w depresji jest przesrane: nie ma po co żyć, nie ma po co umierać. ;/


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 23.10.2014 @ 22:01:56 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 22.10.2014 @ 1:08:54
Posty: 48
Lokalizacja: Smocza Jama
Lhunbleidd pisze:
bez sensu jest przywracanie w mistyczny sposób życia wiedźminowi, skoro możemy założyć, że nie umarł wcale a moc Ciri i/lub Jednorożca mogła go uzdrowić.


Cytat:
"...Geralt zadygotał raz jeszcze, wykaszlał krew, wyprężył się i znieruchomiał. ..."
Wniosek dla mnie jest jeden: trup.

Lhunbleidd pisze:
zawsze lepsze to niż nekromancja. Zakazana z resztą.


Ciri znana była z przestrzegania zakazów ;)
Poza tym nie użyłbym określenia nekromancja. Prędzej wskrzeszenie. A najlepiej: przywrócenie do życia.

Lhunbleidd pisze:
Znaczy się taka śmierć kliniczna?


Bynajmniej. Zwykła biologiczna. Taka sama, jakiej doświadczył, bo ja wiem, Bonhart na ten przykład. Geralt zginął od wideł tak, jak siwy od miecza.

Lhunbleidd pisze:
BTW: witamy i nie uciekaj przed napisaniem setnego posta!


A będzie o czym pisać te sto postów? Dyskusje pokończyły się nieraz i kilka lat temu.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 23.10.2014 @ 23:01:11 
Offline
Vesemir
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14.07.2004 @ 11:19:42
Posty: 754
Lokalizacja: Poznań
death_bird pisze:
"...Geralt zadygotał raz jeszcze, wykaszlał krew, wyprężył się i znieruchomiał. ..."
Wniosek dla mnie jest jeden: trup.

W kwestii formalnej: niejeden raz tak robiłem. powód był taki, żem się kapkę za dużo alkoholu ożłopał. A nie tam od razu: trup ;-)
Witaj w wieży.

_________________
Dlaczego tu, na dole, tak dużo wolnego miejsca?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 23.10.2014 @ 23:28:39 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 22.10.2014 @ 1:08:54
Posty: 48
Lokalizacja: Smocza Jama
W kwestii formalnej: szacun :)

Ale faktycznie to przy takim upływie krwi, gdy ta sika i nie przestaje, to trząść się przestajesz dopiero, gdy umierasz. Bo wcześniej zwyczajnie telepie Cię z zimna. Akurat to jedno zdanie jest dla mnie zupełnie jednoznaczne.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 13.02.2015 @ 0:20:50 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 12.02.2015 @ 11:46:07
Posty: 2
Lokalizacja: Łódź
Witam wszystkich!
Na wstępie przybliżę trochę swoją osobę, jako osoba nowa na tym forum. Jestem mniej więcej w wieku Jaskra (też nie mam jeszcze 40 lat, choć niewiel już brakuje:). Trochę wstyd przyznać, ale dopiero w tym wieku zapoznałem się z całym "cyklem wiedzmińskim". Owszem, wcześniej, kilkanaście lat temu, czytałem opowiadania, pierwszą część sagi, ale z różnych powodów nie skończyłem jej całej. Może po prostu musiałem dorosnąć: nie ten czas i nie to miejsce:)? W ciągu ostatnich dziesięciu, cudownych dni nadrobiłem to z nawiązką. Osiem książek mógłbym nawet wcześniej skończyć, ale że dziwny ze mnie człowiek, to czytając "Panią Jeziora" odwlekałem moment rozstania z tym cudownym światem, mając pełną świadomość, jak to się kończy. Wiedziałem, że Geralt ginie (czytałem wcześniej takie informacje w róznych miejscach: forach, opisach gier typu: "5 lat po swojej śmierci Geralt z Rivii znów..."itp.). Gdzieś we mnie tkwi nuta, niemała zresztą, romantyzmu i nie godziłem się ze śmiercią Geralta i Yen. By zniwelować efekt zaskoczenia i złości z powodu zakończenia sagi...to przeczytałem je na samym początku piecioksięgu:) Efekt: "lekko" nieprzespana noc. Należę bowiem do tych ludzi, którzy mocno identyfikują się z bohaterami swoich ulubionych powieści. Kiedy oni się złoszczą- ja również to robię, gdy ktoś ich porzuca (ach ta Yen) - też to czuję, gdy się boją - podobne odczucia mną targają. Emocjonalny ze mnie człek nie ma co. Na szczęście takich książek nie ma zbyt wielu, bo zszedłbym na zawał;). Tak więc znając zakończenie brnąłem przez poszczególne części tego fantastycznego świata. Kiedy lektura dobiegła końca, pragnę podzielić się moimi wrażeniami na gorąco, kiedy je w miarę świeżo pamiętam. Oczywiście w temacie: "Oni nie umarli" podzielam zdanie większości z Was, czyli - nie umarli! Poczytałem wszystkie 47 stron dotyczących tego wątku i przychylam się do opinii ludzi pokroju Feldmarszałka Dudy. Przechodzę więc do meritum zagadnienia, aby ktoś mnie nie posądził o offtopic. Za śmiercia Geralta przemawia opis jego ran i właściwie tylko tyle w temacie. Jednakże o Yennefer już z tego nie można powiedzieć. Jest wyraźnie napisane: nieprzytomna, a nie martwa!
Pierwszy argument, że żyją to oczywiście fizyczny ból odniesionych przez Geralta ran, po odzyskaniu przez niego przytomności. Widziałem, co prawda, na tym forum wpisy, że trupy odczuwają ból, ale...no dobrze każdy ma prawo do swojego zdania, więc napiszę łagodnie, że się nie zgadzam.
Drugi argument też poruszany na tym forum: cała akcja Ciri z jednorożcem. Nieważne czy było to uzdrowienie, ustabilizowanie poważnie rannego przed podróżą do innego świata, czy też wskrzeszenie (w co osobiście nie wierzę, choć wtedy przepowiednia Ciri miałaby sens umarł od wideł, ale po chwili połączona moc ciri i "konika" dokonała cudu). Jeżeli byliby martwi po co cała ta scena? Dlaczego nie pochowano ich w Rivii tylko wywleczono na Avalon? Światło jednorożca nie było potrzebne do podrózy do innych światów, miało zupełnie inną moc, bo przecież chyba nie służyło balsamowaniu zwłok?
Trzeci argument to właśnie owa przepowiednia Ciri: Coen i Geralt mieli zginąć od wideł. Ok, ale nawet AS twierdził że przepowiednie nie zawsze w tym świecie się sprawdzają, są zwodnicze. Poza tym Ciri w swoich transach w Kaer Morhen komuś coś wieszczyła jeszcze: coś o powtórnej śmierci Triss, jeżeli ta się kolokwialnie ujmując "nie odczepi" od Ciri. Skądinąd wiemy, ze Merigold miała się dobrze na końcu sagi. Czyli nie każdy trans był tym proroczym. Wiem, że trochę w tym transie pomagał główny anatgonista niejaki pan V., ale może wieszcząc śmierć Geraltowi i Coenowi też tak było.
Czwarty argument, że opis "śmierci" Geralta nie musiał być śmiertelny:) Coen żył z przebitym sercem jeszcze kilka minut (tyle musiało zająć przeniesienie go z pola bitwy) w transporcie do lazaretu. To dlaczego Geralt od rany kłutej zadanej w brzuch nie mógłby pożyć dłużej, ba przeżyć jej nawet? Wiem że stracił dużo krwi, jak dużo nie wiadomo (enigmatyczna kałuża krwi nie jest jednostką pojemności). Normalny człowiek po utracie około 1 litra krwi jest przeważnie martwy, ale wiedźmin? Nie sądzę, by nawet połowa mu "zaszkodzia" skoro z rozszarpanym sercem żyją jeszce parę minut! Prawdopodobnie mógł spowolnić uderzenia serca, przez co ograniczł krwawienie. W tym momencie pojawia się jednorożec i z Ciri wstrzymują krwawienie, leczą go choćby tylko na czas podrózy, gdzie czeka prawdziwa pomoc (mam nadzieję, że tak było!).
Piąty argument to pośpiech Ciri przy załadunku "ciał" do łodzi. Wyraźnie pospieszała zebranych nad jeziorem świadków, sama też szybko odpychała się żerdzią od dna na samej łodzi, chcąc jak najszybciej opuścić swój świat. Po co ten pośpiech? Umarłym już wszystko byłoby jedno. No chyba, że nie umarli, a potrzebowali natychmiastowej pomocy, szczególnie Geralt. Może na Wyspie Jabłoni mozna było pomóc przypadkom z pozoru beznadziejnym? Ja o Avalonie słyszałem, czytałem, tudzież oglądałem film (nie pamiętam, zbyt długo już żyję:), że niekoniecznie był on tylko mitycznym arturiańskim rajem. Według niektórych opowieści z czasów arturiańskich na Avalonie leczono poważnie rannych na ciele i duszy!
Argument szósty: Yennefer. Wyraźnie jest tylko napisane, że jest nieprzytomna. Nikt nie sprawdził tętna, nie zdjął polerowanego naramiennika, żeby sprawdzić czy wątła nić oddechu zostawia na nim mgiełkę (jak Imrahil postąpił z Eowiną u Tolkiena). Ot, tacy cudowni przyjaciele: wiedźmin umarł, niech umrze i wiedźma. Żywcem ją, co prawda nieprzytomną, wyprawmy na tamten świat. Ta bardzo humanitarne i na pewno by się zgodziły na to Ciri i Merigold (choć miały "drobną" sprzeczkę tuż przed pogromem to nadal pozostały przyjaciółkami). Wiem, że były głosy, że przecież taka wyczerpująca magia może zabić. Pewnie i może - ale dowodów brak. Słowo nieprzytomna to jednak nie martwa.
Argument siódmy (spokojnie mój przydługi wywód zbliża się ku końcowi) i chyba przez nikogo nie poruszany wcześniej! Spotkanie Geralta z upersonifikowaną śmiercią w opowiadaniu "Coś więcej". Jakże to tam stało:
- Wezmę cię za rękę - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. - Wezmę cię za rękę i poprowadzę przez łąkę. W mgłę, zimną i mokrą.
- A dalej? Co jest dalej, za mgłą?
- Nic - uśmiechnęła się. - Dalej nie ma już nic.
Co prawda tutaj mgła była, ale z Ciri podróżowali przecież do Avalonu, jest nawet taka powieść "Mgły Avalonu" (no dobra bez żartów). Mgła towarzyszyła owemu tajemniczemu jezioru, które łączyło wszystkie światy, poza tym towrzyszyła chyba zawsze podróży Ciri pomiędzy światami. No dobrze mgłę mamy (hurra, czyli umarli, bo mgła jest, tak jak mówiła śmierć- krzykną zwolennicy braku happy endów). Nie tak prędko: Nic, nie ma już nic po mgle!!! Czyli nie ma marzeń, odczuć, zapachu kwiatów, widoku jabłoni, śpiewu kwiatów, dotyku ukochanej kobiety, seksu z nią...wróc to pewnie było później, ale mieliśmy się opierać na faktach, a nie wyobraźni;). Jakoś to koliduje z opisem życia pozagrobowego przez samą panią śmierć, czyż nie? Ktoś powie, że to mu sie przyśniło po eliksirach. Owszem, ale po tych halucynogenach śnił także o Belleteyn z Yen, o swojej matce, a przecież to odbyło się naprawdę. Poza tym sny na jawie śnią w naszej sadze: kmiotkowie, kupcy, królowie, rycerze, czrodziejki (o ranieniu Ciri w twarz, jako pierwszy z brzegu przykład)) to czemu wiedźmin nie mógł. Dla mnie było to spotkanie ze śmiercią (przecież to fantasy tu wszystko jest możliwe), które ta ostatnia zamieniła na pozór w sen. Coś na wzór snu Nimue z epilogu "Sezonu Burz".
Argument ósmy: owa Nimue z epilogu SB. Myślę, że mistrz Sapkowski tym epilogiem, choć częściowo przyznał rację, skłonił się ku wersji, że Yen i Geralt jednak nie umarli wtedy w Rivii. Nie mógł napisać tego wprost, może nie chciał, ale tchnął nadzieję w serca wierzących w happy endy:). Po niecałej dekadzie nie mógł tego wprost ogłosić, zgodnie ze swoją postawą niedomówień i niejasności, ale to był ukłon w stronę osób takich jak ja, nie lubiących smutnych zakończeń. W przeciwnym razie po co był ten epilog. Nic nie wnosił do akcji świata wiedźmina, nie wiązał się też z "Sezonem burz". Bez sensu, chyba że był wytłumaczeniem dalszych losów Geralta. Ja to widzę tak, że 105 lat (miałby coś ponad 150 lat, a że wiedźmini starzeli się bardzo wolno to jest to możliwe) po swoje "śmierci" Geralt (aby odetchnąć na chwilę od zaborczości swojej czrodziejki, jak to kto wcześniej wspomniał, że na pewno by nie wytrzymali ze sobą w tym raju) zyskał możliwość odreagowywania w swoim świecie, poprzez polowania na "potwory czarodziejów". Odreagowywał i wracał do swojej kruczoczarnej miłości. A może nie musiał odreagowywać, może był szczęśliwy, a polowania wynikały z nie do końca wytępionego instynktu wiedźmina? Dla mnie to była jawa Nimue, która wiedźmin zamienił w niby sen, tak jak wcześniej śmierć postąpiłą z nim samym:)
Właściwie to koniec argumentów na tak. Ktoś pewnie doczepi się że Ciri płakała, że mówiła o weselu na którym byli także nieżywi członkowie drużyny. Ok płakała, bo opuściła swoich przybranych rodziców, gdyż za nią tylko śmierć podążała. Nie chciała ryzykować ich śmierci w nowym świecie. Co do wesela to był ponury żart, wynikający z niewiedzy co się stanie z dwojgiem jej bliskich osób. Zauważmy, że opowiadając Galahadowi swą historię, czyni to chwilę po przewiezieniu Geralta i Yen na Wyspę Jabłoni (ślady krwi na ubraniu, które widzi młody rycerz należały niewątpliwie do Geralta). Kiedy miałoby odbyć się to wesele? Taka opowieść może trwać kilkanaście godzin, może kilka dni. Ciri nie znała dalszego losu swoich opiekunów. Musiała uciec ze swojego świata, w którym nieźle namieszała i na razie, jak sama wspomina, nie mogła tam wrócić. Wesele było jej wersją zakończenia bajki, a łzy mogły płynąć na wspomnienie poległych członków drużyny, za swoją Mistle, czy też ze wzruszenia, jakie nastapiło w chwili wyobrazenia sobie ślubu najbliższych jej ludzi. Ale spokojnie, ona się z nimi spotkała wiele lat później. Skąd wiedźmin wziąłby się znów w swoim świecie polując na potwory? Nie miał mocy podrózowania poprzez światy. Niechybnie pomogła Ciri, bo raczej nie jej "konik". Po rozmowie z Nimue, uśpił ją wiedźmińskim znakiem tak, aby Ciri mogła się już ujawnić i znów przenieść go do Yen na Avalon. No chyba, że wrócili oboje do swojego świata, gdyż właściwy czas już nadszedł. Ok to już tylko moja wyobraźnia, to nie argument:)
Dobrze wystarczy. Ktoś tu na forum, około 30 strony tego wątku chciał podsumowanie. Myślę, że można tę moją wypowiedź za takowe uznać. Przydługie wyszło, ale jakbym teraz nie napisał to za ileś tygodni o połowie rzeczy bym zapomniał. Taki jest mój punkt widzenia i myślę, że części osób na tym forum. Nie mam wielkiej nadziei, że jeszcze kiedyś przeczytam coś nowego z wiedźmina, choć kto wie? Może AS raz jeszcze nas zaskoczy jak to miało miejsce w "Sezonie Burz". Jejku już wariuję, bo chciałbym jeszcze pobyć w świecie wiedźmina, poczytać nowe przygody. Moze przerzucę się na gry (choć nie kanoniczne) to jednak Oni tam żyją! No chyba, że CDP Red uśmierci kogoś w Dzikim Gonie, wtedy nie mam co zaczynać, jak wspomniałem nie lubię złych zakończeń:) Ktoś pewnie, kiedyś przeczyta ten długaśny monolog. Ja wylałem swoje emocje, ulżyło mi, przekonałem sam siebie, że zakończenie nie jest złe i pora...spać.:)


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 20.02.2015 @ 23:21:52 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 20.02.2015 @ 22:14:02
Posty: 1
Chciałbym, żeby tak było... Jednakże grzebiąc wśród mitologii celtyckiej - nabrałem wątpliwości.
(Ogólnie rzecz biorąc meczy mnie to niedopowiedzenie o ich losach... Witam wszystkich!)

Otóż, że to jest Avalon, to pewne -> mgła, wyspa, przeprawa łodzią...
Jednakże "Jaskier zna tę legendę"? Czyli co, czasy arturowskie odbyły się przed czasem Wiedźmina?

Z legend celtyckich wynika także, że kto raz przybył do Avalonu -> tracił poczucie czasu, czas tam nie upływał. Z tego wnioskuję, że Ciri pojawiła się w czasach arturiańskich, które były w przyszłości, jednocześnie będąc czasami przeszłymi?

Co do z Ciri -> była mitycznym przewoźnikiem, -> wedle legend dusze zmarłych pukały do drzwi przewoźników, aby oni zawieźli ich na wyspę. Zawieźli i wrócili -> gdyż azaliż byli żywi. Ciri była żywa (więc nie mogła zostać z Geraltem i Yen, chociaż im obiecywała, przyrzekała itepe itede.) Avalon był krainą umarłych.


W fragmencie mówiącym Triss, o tym ja wygląda śmierć jest wątek o niebieskich oczach (Śmierć ma oczy błękitne i zimne), a także o sen (rozmowa Geralta ze śmiercią) -> Łąka traw, mgła, pustka.

Mgła jest, łąka traw, była określeniem stosowanym przez któregoś z bogów z legend celtyckich do określenia powierzchni wody, ocen anu, jeziora, i ich głębi. (Bo tak to traktował według legendy -czytałem dziś o tym, ale nie mogę znaleźć źródła, głębia internetu mnie pokonała.) i cytat z Pani Jeziora ("Za nimi było jezioro, jezioro zaczarowane niebieskie i gładkie jak oszlifowany szafir) Co można odnieść do niebieskich oczu śmierci, zimnych (jak woda).

W kontekście wyrażanie Ciri do Triss "Nie wiesz o co prosisz", rozumiałbym że albo a) Chodzi o śmierć, b) upływ czasu, ze wszyscy których zna już nie będą żyć po powrocie z Avalonu.

Jednorożec i jego róg , mają mityczne zdolności uzdrawiania wszelkich chorób, trucizn, stanów tuż przed śmiercią. Więc istnieje możliwość, że Ciri wtedy "Ledwo odratowała" Geralta.... Ale jeśli tak, to po cholerę im Avalon? Żeby przywrócić do życia i ich tam zostawić po wsze czasy? Bez znajomych, przyjaciół, grożąc Triss? To się nie trzyma kupy...

Kolejna rzecz, wspomnienie o weselu i martwych postaciach. Nie wymieniła wszystkich znaczących (np Triss...) , choć wspomniała o umarłych.... Czyli, albo weselicho dobyło się w Avalonie po śmierci ich i tylko oni się tam dostali.
Albo to było czce gadanie Ciri, która wiedziała że to weselicho jest niemożliwe, gdyż ona już nie wróci do swoich, bo trafiła do Avalonu, czasy minęły, wróciła do Arturiańskich i już reszta nie żyje. Więc tak czy siak, Nie żyją. Co jednak nie tłumaczy ran Geralta i odczuwanie przez niego bólu w Avalonie... Więc Jednorożec wykurował go ze stanu śmierci/ przywrócił do życia? Ciri ich przetransportowała do Avalonu żeby tam żyli i się kurowali sami sobie bez niej i wszystkich innym im bliskich? No chyba, że to było spełnienie życzenia Geralta do Dżina. Żeby ona go już nigdy nie opuściła.


Do tego opuścili swój świat... Więc dla niego tez umarli i nie żyją...


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 21.05.2015 @ 13:53:06 
Offline
Dziecko-niespodzianka

Rejestracja: 01.05.2015 @ 16:30:17
Posty: 3
Na której stronie konkretnie jest napisane że Garalt umira od trzech zębów?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 21.05.2015 @ 13:58:52 
Offline
Vesemir
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14.07.2004 @ 11:19:42
Posty: 754
Lokalizacja: Poznań
Nigdzie nie jest napisane, że Geralt umiera od trzech zębów...
... bo nigdzie nie jest napisane, że Geralt w ogóle umiera.
Istnieje nawet śmiała teza, jakoby "Oni nie umarli!!!" ;-)

_________________
Dlaczego tu, na dole, tak dużo wolnego miejsca?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 710 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 44, 45, 46, 47, 48  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group