Vanin: <i>Meadwyn, stopniowanie idzie w ten sposob: hardcover, paperback, trade paperback. Paperback od hardover rozni sie tym ze okladka nie ma obwoluty i nie jest sztywna, natomiast format i wyglad okladki jak i uklad stron sa identyczne. Trade paperback to nic innego jak wiekszosc ksiazek fantasy/sf wydawanych w Polsce - marny papier, fatalne klejenie (bo o zszywaniu to mozna zapomniec) i kiepskie okladki...</i>
Chyba hardcover, trade paperback i mass market paperback. Co najmniej taką gradację obserwuję u siebie na półkach. Tpb jest większy i klejony, zazwyczaj też na nieco lepszym papierze. Choć i hardcovery nie zawsze są wydawane na jakimś super-hiper, różnie z nimi bywa.
Magdalaena: <i>Ja miałam do czynienia tylko z dwoma typami angielskich ksiażek i niestety doskonale wiem czym się różni hardcover (duży format, twarda okładka, obwoluta) od paperback (mniejszy format, miękka okładka, klejona).
Niestety hardcovery są tak drogie, że większosc ksiażek angielskich, które można kupić w Polsce to paperbacki.</i>
Ja powiedziałabym raczej że to są trade paperbacki. A i różnica w cenie nie jest taka wielka jak na zachodzie i sporo zależy od wydawcy.
Weźmy na przykład dwa moje ostatnie zakupy w twardej oprawie.
1) "Agent Fundacji" Asimova. Większy format, porządny papier, ~350 stron, lakierowana obwoluta na twardej, lakierowanej okładce, na obwolucie i okładce ten sam nadruk. Rebis.
Cena: 39 złotych.
2) "Czarodzicielstwo" Pratchetta. Format standardowy, papier już nieco gorszy, ~200 stron, twarda lakierowana okładka. Prószyński.
Cena: 34,90.
Czyli o 6,90 albo niecałe 25% drożej od wersji w miękkiej oprawie (28,-).
To jednak są stanowczo mniejsze <b>różnice</b> cenowe niż na zachodzie.
|