Polixena pisze:
Ha, i tak od druków ulotnych przeszliśmy niepostrzeżenie do dzieł pełnowymiarowych :-> Przypuszczam, że masz rację. Niestety nie wiem, jaki jest największy objętościowo druk ksylograficzny, więc mimo najszczerszych chęci nie mogę się pokłócić ;-)
Eeeee tam, od razu kłócić ;-)
Po prostu wyobraziłem sobie miesięczne rzezanie każdej stronicy (nawet w manufakturze) i jakoś w te księgi ksylograficzne uwierzyć nie mogłem. Podałaś tytuły i uwierzyłem od razu nawet nie googlajac. Zauważyłem tylko nieśmiało różnicę w objętości. Jednak co buksztaba i szruba to buksztaba i szruba (coby się nie rozp...rzyło).
Tak czy siak inkunabuły w aptece "Pod Archaniołem" to albo błąd albo postmodernizm... ;-)
Haletha pisze:
Co do typu polskich hełmów: chyba ne tylko łebki:), kłobuki i psie kaptury. Ale tu mogą być problemy z nazewnictwem; przynajmniej ja nie chcę się zbłaźnić:) No i przypomnę (a propos tego "co najwyżej"), że posiadaniem pięknego lśniącego hełmu (nie mówiąc już o zbroi) nie każdy rymcymcerz z pierwszej połowy piętnastego wieku mógł się poszczycić.:)
Gdzieś widziałem też pisownię "łepka" - albo mi się zdawało ;-)
A co do hełmów, to (zwłaszcza stosunkowo tanie i proste w wykonaniu kapaliny) to w XV wieku już stałe wyposażenie rycerzy czy żołnierzy piechoty lub milicji miejskich. A taki kapalin typu "deszczowiec" (ten od Baltazara Gąbki) to już prawie salada, tylko bez podbródka i ruchomej klapy, jak w zbrojach późnogotyckich.
Zbroja płytowa - "biała" to już poważny wydatek, dlatego "płaty" były w powszechnym użyciu aż do końca XV wieku.
Co do wzmianki o saladzie, to zgoda, ale nie do końca wiemy, jaki hełm okreslono tym mianem a najstarsza salada z bliskich nam geograficznie okolic jaką widziałem w książkach to to bodajże rok 1440 (nie mam książki pod ręką).