BęDę BARDZO BARDZO BARDZO SPOILEROWAć!!!!
Właśnie skończyłam czytanie LP, którą zakupiłam chyba zaraz po premierze, o ile mnie pamięć nie zawodzi. Czytałam ją od wtedy do teraz z bólem krzyża i oczu i muszę przyznać, że czuję się trochę zniesmaczona. Podobnie było, kiedy oglądałam serię anime w teleWizji i porąbało mi satelitę w związku z czym na ostatni odcinek musiałam czekać aż technika pójdzie do przodu i obejrzę go na kompie. No i przez cztery lata czekałam, aż bohaterowie dadzą sobie buzi, a oni sobie buzi nie dali, chamy jedne. Tak samo było z zakończeniem LP. Powstrzymajcie się jednak od tekstów w stylu "to dlatego, że zakończenie jest nieprzewidywalne, zaskakujące itp. a ty jesteś głupia, bo sobie wyobraziłaś swoją wersję, a AS jest oryginalny i nie pisze tak jak się spodziewamy", bo nie o to chodzi.
Przede wszystkim cała LP jest jakby kawałkiem masła rozsmarowanym na zbyt wielu kromkach chleba, parafrazując Tolkiena. Masełko pochodzące ze świetnego Narrenturmu i Bożych Bojowników zjełczało widocznie trochę i na kanapce zwanej LP smakuje octem. Też bym od tego umarła jak Jutta, która pewnie zauważyła w jak słabej książce przyszło jej występować i się podrapała z rozpaczy posocznicą instant, zamiast żyć długo i szczęśliwie, jak bóg przykazał. Według mnie cała seria jest o głupich błędach Reynewana, ale o ile do BB obserwowanie jego potknięć było fascynujące i miało się nadzieję, że do czegoś to prowadzi, to teraz po prostu już wali te pomyłki taśmowo i wokół niego też występuje masowa produkcja najbardziej pesymistycznych zwrotów akcji, które człowiekowi już nie smakują - zupełnie jak żarcie w McDonaldzie.
W poprzednich tomach nie chodziło o to, by złapać Reynewana, ale żeby go gonić. Tutaj występuje nagminne łapanie bez opamiętania, co wprowadza wartką akcję, nie da się zaprzeczyć, ale ciągle nasuwa sie pytanie 'po co?'.
W książce nie tylko ta łapanka jest niepotrzebna. Jakie znaczenie dla fabuły miał atak na Pomurnika, kiedy ten zżyma się że nie jest, cholera, demonem? Przez tę scenę i inne jego posunięcia miałam wrażenie, że chłopak zamienia się w aktora bez przekonania grającego swoją rolę. Douce von Pack? Co ma znaczyć fakt, że jej nie zabił, a potem zostawił na śmierć? Po co wchodzić w takie szczegóły jak opisanie momentu, kiedy weszła do roty? Gdyby pojawiła się w niej potem, znienacka - to byłoby zaskakujące, coś czego brakuje w tej książce. AS opisuje wcześniej co się stanie, a potem dopiero to się dzieje. Tak jakby dwa razy czytać o tym samym. Z większą przyjemnością czytałabym streszczenie tego dzieła, bez wgłębiania się we wszystkie dialogi w których każdy z osobna opisuje swoje motywy, co by przypadkiem się ktoś pytał, chociaż dana postać nie występuje już potem w ani jednym zdaniu...
Do tego natłok historycznych faktów, objaśnień i łaciny, której tłumaczeń trzeba szukać na końcu książki, gdzie jest jeszcze więcej faktów historycznych. Może kilkoro z was zlinczuje mnie za to, co napiszę, ale nie ujmując ASowi wiedzy, przechwala się swoimi wiadomościami wręcz nieprzyzwoicie, co może i służy jego wizerunkowi erudyty, ale na pewno nie książce, po której oczekuje się głównie fabuły. To wszystko, co zaśmieca tekst LP, te dysputy polityczne, rozmowy które dzieją się nie wiadomo gdzie i nijak się mają do Reynewana, mogłoby być napisane w tych nieszczęsnych przypisach na końcu książki (zrobił tak np. Tolkien, który także opracował wiele dodatkowych rzeczy pracując nad Władcą Pierścieni i umieścił je na końcu - przeczytałam je wszystkie, choć nie nafaszerował nimi książki)
Plusem jest świetnie napisana śmierci Jutty, bardzo wyważona i wzruszyłam się, ale zaraz potem wyjąc z wściekłości czytałam całe to zakończenie... nie dość, że Reynewan ani chwili nie miał spokoju przez całą LP, to jeszcze po, można by pomyśleć, zdarzeniu, które powinno utwierdzić go na stałe co do drogi życiowej trzy razy jeszcze zmienia zdanie... Ciekawe, czy Elenczę też rzuciłby dla jakiejś sprawy inszej, gdyby jeszcze kilka stron książka potrwała...
Zdecydowanie fajna jest Riksa. Szarlej i Samson jak zwykle super. Ale niestety, jak już wyżej wspomniałam nie było buzi na koniec i to mnie strasznie smuci, bo AS to mój idol, aż tu nagle taką nam fuszerkę wciska. Jako wierna fanka czuję się urażona. Jakby korekty nie zrobił. Może mu wykradli rękopis i wydali zanim zdążył poprawić? Nawet Christopher Paolini się przyznał, że wywalił kilkanaście stron Eragona na śmietnik, a miał 15 lat i żadnego stażu. AS chyba nic nie wyrzucał, tylko każde słowo włączył do książki, chociaż bardziej doświadczony i lepszy jest w tym co robi.
_________________ "Tedy jedno, co można poradzić to modlić się. Modlić się żarliwie i bez przerwy. Ale w duchu, cicho, by podczas spółkowania małżonka nie urazić, bo urażanie małżonka podczas spółkowania to nie tylko grzech, ale i chamstwo!"
|