I nie mam tu na mysli Zolnierza Wolnosci ;)
Pzdr.:) Mistle
Wiedźmin polskiej literatury ARTUR GÓRSKI, publicysta Andrzej Sapkowski Jego najnowszej powieści jeszcze nie ma na rynku, a już bije rekordy popularności
Choć nie wszyscy podzielają tę opinię - Andrzej Sapkowski należy do najwybitniejszych polskich prozaików. Swych kolegów, reprezentujących tzw. główny nurt, przewyższa umiejętnościami warsztatowymi, literacką wyobraźnią i erudycją. Jego najnowsza książka już jest bestsellerem. Choć w księgarniach jeszcze się nie pojawiła. Paradoks? Tak samo jak z całą twórczością tego autora.
Za kilka dni ukaże się najnowsza jego powieść pt. Lux perpetua . Ciekawe, że choć jeszcze jej nie ma na rynku, już trafiła na pierwsze miejsce listy bestsellerów internetowej księgarni Merlin (można ją już zamawiać) i nie wydaje się, aby szybko je opuściła. Na ten kolejny, trzeci tom - po Narrenturm oraz Bożych wojownikach - przygód dzielnego, acz skłonnego do filozofii i romantycznych uniesień Reinamara z Bielawy, zwanego Reynevanem, wielbiciele prozy tego autora musieli czekać bardzo długo. Początkowo książka zapowiedziana była na początek tego roku, ale tym razem Sapkowski potrzebował więcej czasu niż zazwyczaj. Dlatego premiera była odwlekana z miesiąca na miesiąc.
Smakosz koszernej wieprzowiny Znawcy literackich obyczajów twórcy sagi o wiedźminie Geralcie byli zaskoczeni - wszak Sapkowski pisze szybko i na czas oddaje teksty. Rzecz w tym, że Lux perpetua to powieść niezwykle kunsztowna, dopracowana w najdrobniejszym szczególe i prawdopodobnie (tu muszą się wypowiedzieć historycy) nienaganna pod względem faktograficznym. Tak - bo nawet tworząc powieść z gatunku fantasy, gdzie teoretycznie wszystkie chwyty są dozwolone, autor może robić z faktami, co mu się podoba, Sapkowski pozostaje badaczem. Skoro jego trylogia o Reynevanie dzieje się na Śląsku w pierwszej połowie XV wieku, a więc w czasach wojen husyckich, to nie ma mowy, aby postacie historyczne czy autentyczne wydarzenia były naginane czy fałszowane na potrzeby prozy fantastycznej. Oczywiście, zdarza się, że pisarz ten tworzy własną wersję zdarzenia czy człowieka, jak choćby legendarnego rycerza Zawiszy Czarnego, ale pozostawia go w określonej, zgodnej z prawdą, czasoprzestrzeni. Jeśli natomiast konfabuluje - wysyła w stronę czytelnika wyraźny sygnał: W to nie należy wierzyć . W wywiadzie rzece pt. Historia i fantastyka udzielonym Stanisławowi Beresiowi wyznał: W moich powieściach występują pewne stopy metali potrzebne do wyrobu broni, których istnienie było niemożliwe w czasach, gdy ludzie używali koni, chodzili do karczmy, a nocą herold wołał na ulicach, by gospodarze gasili światło. To oczywisty ahistoryzm. Niektóre techniki metalurgiczne były po prostu nieosiągalne w tym quasi-średniowieczu, które opisuję. Literatura fantasy ma jednak swoje prawa, jest w niej więc na przykład miejsce na magię, czyli nauki nadprzyrodzone. A dzięki niej wspomniane stopy metali mogą się pojawić. Ich wytwarzaniem mogą się zajmować krasnoludy lub gnomy . Kłamstwo historyczne? Ależ skąd - po prostu zabawa, ale wynikająca z wiedzy, a nie ignorancji. Pierwsza powieść o Reynevanie Narrenturm powstała w 2002 roku i dla wielu czytelników stanowiła spore zaskoczenie. Po udanym pięcioksięgu poświęconemu wiedźminowi Geraltowi, czyli prozie jak najbardziej fantastycznej z elfami i smokami w rolach drugoplanowych, Sapkowski postanowił zmierzyć się z materią znacznie trudniejszą i o wiele bardziej wyrafinowaną - powieścią historyczną z elementami fantasy. Rzecz w tym, że ów element fantasy nie bardzo przypadł do gustu historykom - bo albo należy pisać zgodnie z prawdą, albo uprawiać bajkopisarstwo. Kiedy wydawca Sapkowskiego Mirosław Kowalski pozwolił sobie na stwierdzenie, że pisarz opisuje historię bez przesadnie nabożnego stosunku dla źródeł, profesor Janusz Tazbir eksplodował. - Historia bez szacunku dla źródeł to jak koszerna wieprzowina - powiedział. No, ale jaki inny pisarz fantasy umieszcza na końcu książki przypisy, jakby to była dysertacja naukowa, a nie proza rozrywkowa. Inna sprawa, czy powieści, w których pełno jest odniesień do brutalizacji naszego codziennego życia, będących jawnym oskarżeniem przemocy, także tej, dokonywanej przy akceptacji struktur państwowych, rzeczywiście służą rozrywce?
Guru i jego trzoda Przesadą byłoby obwołanie Sapkowskiego ojcem współczesnej polskiej fantastyki - ten tytuł należy się raczej nieżyjącemu już od ponad 20 lat Januszowi A. Zajdlowi, autorowi Paradyzji . Jednak twórca wiedźmina Geralta jest w kręgach wielbicieli i pisarzy fantasy traktowany niemal jak guru, autorytet, punkt odniesienia. To właśnie sukces tego pisarza wywołał lawinę książek należących do gatunku fantastyki powstających nad Wisłą. Obecnie rodzima literatura może się poszczycić kilkoma nazwiskami, których popularność wykroczyła nawet poza granice kraju. Oprócz Sapkowskiego, który doczekał się wielu tłumaczeń, mamy przecież Witolda Jabłońskiego (twórcę Witelona - alchemika i truciciela), Artura Baniewicza, Andrzeja Ziemiańskiego (seria Achaja ) czy Jacka Dukaja. Tę listę można ciągnąć jeszcze długo. Przyjmując, że rację ma Sapkowski utrzymujący, że gatunek fantasy ma siedem podgatunków, to każdy z nich ma w Polsce przynajmniej jednego przedstawiciela. Ostatnio pojawiło się nawet fantasy kryminalne, autorstwa Donata Szyllera - zabawna opowieść o diable detektywie zatytułowana Martwe dziwki idą do nieba . Prawdopodobnie, gdyby pierwszy tom opowieści o wiedźminie pt. Krew elfów z 1994 roku nie okazał się tak wielkim wydawniczym sukcesem, dziś nie mielibyśmy wysypu kolejnych autorów oraz oficyn specjalizujących się w tego typu literaturze.
Elf za biurkiem Andrzej Sapkowski to - mam nadzieję, że pisarz nie obrazi się za takie sformułowanie - taki literacki wybryk natury. Niemal od początków kariery tego 58-letniego prozaika publicystów frapuje podstawowe pytanie: jakim cudem pracownik centrali handlu zagranicznego, typowy (z pozoru!) urzędnik w białej koszuli, został pisarzem, artystą. To przecież niepojęte- po dwudziestu latach pracy za firmowym biurkiem! Co więcej - Sapkowski nigdy nie odżegnywał się od swoich ekonomicznych korzeni i nie twierdził, że wykonywał swoją robotę z obrzydzeniem, jedynie dla pieniędzy. We wspomnianej książce Historia i fantastyka wyznał: Nie przeżywałem za biurkiem egzystencjalnych katuszy, nie wyłem, nie usychałem na postępujący intelektualny Weltschmerz. Wręcz przeciwnie, powiedziałbym. Cóż, nie iść mi widać w paragon ani z Kafką, ani z Gombrowiczem (którzy swą pracę na biurowej posadzie uważali za dopust boży - przyp. A.G.) . Andrzej Sapkowski urodził się w 1948 roku w Łodzi, a więc w mieście o długich tradycjach myślenia w kategoriach praktycznych i ekonomicznych. Jego przodkowie nie pochodzili z tego miasta, a z Wileńszczyzny (wywodzili się z drobnej szlachty herbu Rawicz), jednak miasto Ziemi Obiecanej uważa on za swą małą ojczyznę - mieszka tam zresztą cały czas. Gdy przyszło do wyboru drogi życiowej, ojciec przyszłego autora Narrenturm oświadczył, że nauki humanistyczne w Polsce Ludowej nie mają żadnej przyszłości. A jeśli mają, to dość smętną. Jak wspomina Sapkowski, ojciec twierdził, że po studiach humanistycznych zostać można tylko nauczycielem lub urzędowym gryzipiórkiem, czyli kimś, kogo skrót rozszyfrowuje się jako Dobry Urzędnik Państwowej Administracji. Nie ma co się dziwić, że latorośli swej chciał miłosiernie oszczędzić takiego losu. A były to czasy, gdy wraz z naszym niezapomnianym socjalizmem rósł w Polsce kult inżyniera . Na szczęście, w domu nie zabraniano Andrzejowi Sapkowskiemu zaczytywać się w klasyce literackiej - Henryku Sienkiewiczu, Juliuszu Verne czy Aleksandrze Dumas. Dzięki nim skłonności literackie tliły się więc w przyszłym pisarzu nieustannie, choć na swój wielki czas musiały jeszcze długo poczekać. Stanęło na tym, że Sapkowski wystartuje na Wydział Handlu Zagranicznego Uniwersytetu Łódzkiego - jeśli uda mu się zrobić karierę w tej dziedzinie, będzie to równoznaczne ze statusem owego wymarzonego inżyniera. Dzięki wielkiemu talentowi do języków obcych oraz rzetelnemu podejściu do nauki Sapkowski stał się specem od handlu międzynarodowego i jak twierdzi: to był dobry job.
Pożegnanie z firmą Na literacki debiut zdecydował się w 1986 roku, czyli w schyłkowym okresie PRL. Opublikował wówczas swoje pierwsze opowiadanie na łamach miesięcznika Fantastyka . Był to czas, gdy korzystając z bajkowych dekoracji, można było podjąć się krytyki stosunków polityczno-społecznych panujących w socjalistycznej ojczyźnie, nie narażając się na szykany ze strony cenzury. Już wtedy nurt fantastyki stawał się znaczącą - choć wciąż niszową - gałęzią rodzimej literatury. Cztery lata później pojawił się sztandarowy bohater Sapkowskiego, czyli wiedźmin - również jako bohater opowiadania w piśmie Reporter . Marzenie o powieści spełniło się w 1994 roku wraz z wydaniem Krwi elfów . Potem były kolejne tomy - w sumie Geralt stał się bohaterem pięciu powieści. Szalona popularność tego mutanta, zabójcy potworów, zaowocowała ekranizacją prozy Sapkowskiego. W 2002 roku powstał film Wiedźmin w reżyserii Marka Brodzkiego - tytułową rolę zagrał znajdujący się u szczytu swej popularności Michał Żebrowski. Niestety, film, który miał być kasową superprodukcją, okazał się niewypałem - nie spodobał się publiczności (szczególnie wielbicielom książek Sapkowskiego), a w efekcie nie przyniósł oczekiwanych zysków. Tak naprawdę, dobre recenzje zebrała jedynie ścieżka dźwiękowa autorstwa Grzegorza Ciechowskiego. Ta wpadka uświadomiła rodzimym filmowcom, że literatura fantasy to naprawdę wielkie wyzwanie; coś, co rozpala wyobraźnię czytelnika, niekoniecznie zaspokoi oczekiwania widzów. Wkrótce po debiucie posypały się nagrody - najbardziej prestiżową w kategorii fantastyki, im. Janusza A. Zajdla, Sapowski otrzymał aż pięć razy. Nikt na razie nie pobił tego rekordu. Paszport Polityki w 2002 roku był sygnałem, że również krytycy spoza kręgów fantasy zaczynają doceniać tego pisarza.
Trudny wybór nurtu Niektórzy krytycy sugerują, jakoby Sapkowski wstydził się swojej przynależności do gatunku fantasy, i koncentrując się obecnie na powieściach historycznych, próbuje przeskoczyć do wyższej ligi. Ową ligą miałaby być proza artystycznego głównego nurtu, zwanego swojsko mainstreamem. Twórca Lux perpetua ; odrzuca te sugestie, traktując je jako śmieszne i naiwne. - Chyba nikt nie uważa Hamleta , w którym pojawia się duch ojca głównego bohatera, za literaturę fantasy - uważa, dodając, że wszelkie próby katalogowania twórczości prowadzą donikąd i wywołują sztuczne podziały. Nie zmienia to jednak faktu, że znawcy literatury mają kłopot z Sapkowskim, bo jeśli nie udaje się zaszeregować pisarza do konkretnej grupy (czy wręcz literackiego getta), to jakie nagrody można mu przyznawać? Gdzie w księgarniach wystawiać jego książki - w dziale proza polska czy jedynie fantastyka? Fakt, że Sapkowski doszedł aż do półfinałowej dwudziestki literackiej nagrody Nike w 2003 roku, świadczy, że jednak salony mają do niego szacunek. Nawet jeśli niechętnie się do tego przyznają.
|