Jak w temacie. Recka chyba sprzed dwoch tygodni. Dla zainteresowanych i kolekcjonerów.
Pozdrawiam serdecznie, Maciek Popis
ARTYKUŁ - KULTURA Tak się robi historię Ksiażka.
Wielkie romanse, wielkie przygody, wielka polityka, wielka historia. Gdyby dodać trochę patosu i ojczyzny, byłby Henryk Sienkiewicz XXI w. A tak możemy obwołać Andrzeja Sapkowskiego polskim Aleksandrem Dumasem.
Spec od teatru i kuchni Maciej Nowak recenzję jednej z nowych stołecznych knajp zaczął następująco: Dzieje kuchni orientalnej na polskich ziemiach to materiał na epopeję godną Sienkiewiczowskiego, a przynajmniej - Sapkowiczowskiego pióra . Obrazoburcze zestawienie ikony polskiej literatury z pisarzem fantasy? Wręcz przeciwnie, swoją najnowszą książką Lux perpetua - trzecią, ostatnią i najlepszą częścią przygód Reynevana z Bielawy - Andrzej Sapkowski udowadnia, że jeśli chodzi o powieść historyczną, można go wymieniać jednym tchem obok autora Potopu .
A raczej autora Krzyżaków , biorąc pod uwagę, że akcja trylogii Sapkowskiego rozgrywa się na początku XV wieku, kilkanaście lat po bitwie pod Grunwaldem. Tłem kolejnych tomów są wojny husyckie, a areną, na której Reynevan nieustannie z wdziękiem d'Artagnana i uporem godnym Jamesa Bonda pakuje się w kłopoty - Śląsk.
Częstotliwość, z jaką wpada w perypetie, i karkołomny sposób, w jaki się z nich wydobywa, musiały w pewnej chwili rozśmieszyć samego autora, skoro zanotował zdanie: I byłoby zapewne całkiem źle, gdyby nie Deus ex machina . Przy okazji odnotowuję, że łódzki pisarz nie stracił nic ze swojej ironii, dowcipu i sprawności językowej. Wdzięczną zabawę archaizmami doprowadził do perfekcji, a w dziedzinie dialogów nie widzę dziś w Polsce nikogo, kto mógłby się z nim równać. Życzę takiego warsztatu finalistom Nike.
Sienkiewicz i Krzyżacy to naturalny punkt odniesienia dla polskiej powieści, w której gdzieś na trzecim planie pojawiają się Jagiełło, książę Witold i zakon krzyżacki. Ale literacko ta husycka trylogia ma więcej wspólnego z Alesandrem Dumasem i jego Trzema muszkieterami . A to za sprawą misternie utkanej intrygi. Jest ona niczym skomplikowany mechanizm, w którym tryby wielkiej polityki i pieniędzy nie mogłyby się zazębić, gdyby nie malutkie kółka zębate w postaci naszych bohaterów. Dodajmy - dla ułatwienia - że jest ich trzech.
Reynevan próbujący odszukać swoją wielką miłość, porwaną przez onych , narażając się na udział w niezliczonej liczbie pojedynków, to wypisz wymaluj D'Artagnan. A główna para antagonistów naszego bohatera, czyli cyniczny i żądny władzy biskup wrocławski Konrad wraz z wysługującym się mu złowrogim czarnoksiężnikiem Grellenortem, to przecież Richelieu i Rochefort.
Dziewiętnastowieczny mistrz fabuły zwykł mawiać: Cóż to jest historia? Historia to gwóźdź, na którym zawieszam swoje powieści , dając w ten sposób wyraz nonszalancji dla faktów. A i tak usłyszał od Julesa Micheleta, że nauczył historii więcej osób niż wszyscy dziejopisowie razem wzięci. Zwykle nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nasza świadomość historyczna ukształtowana jest przez fikcję. Zapewne spędzający życie wśród materiałów źródłowych uczeni zgrzytają zębami, wiedząc, że choćby nie wiem ile prac opublikowali, i tak nie przekonają ludzi, że kardynał Richelieu był jednym z najwybitniejszych mężów stanu w historii Francji. Przecież z Trzech muszkieterów wszyscy wiedzą, że był to żądny władzy tyran, niewahający się użyć najbardziej odrażających metod do osiągnięcia celu. A u nas? Polska XVII wieku to ta z Trylogii , a początki chrześcijaństwa to Quo vadis . I już, nie ma przebacz.
Dlatego na autorze powieści historycznych - zwłaszcza poczytnym - ciąży wielka odpowiedzialność. A pytanie dręczące każdego pisarza - na ile mogę nagiąć fakty do fabuły? - jest w tym wypadku wyjątkowo ważne. Jak z tego wybrnął Andrzej Sapkowski? Znakomicie. Jego powieść nie tyle wisi na gwoździu, co jest starannie przybita wieloma pieczołowicie wybranymi stylowymi ćwiekami. Łódzkiemu autorowi należy się szacunek za trud, jaki włożył w szczegółowe zbadanie historii i topografii Dolnego Śląska, żeby na tej bazie zbudować swoją opowieść. A przy tym Sapkowski nie traktuje czytelnika jak idioty, tłumacząc wszystko pięć razy i na wszelki wypadek umieszczając w fabule wypowiedzi, które brzmią jak przypisy - co zdarza się nagminnie amerykańskim mistrzom. Nieraz w czasie lektury zaglądałem do internetu lub encyklopedii, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o historycznej postaci, miejscu lub konflikcie.
Nie ma też Sapkowski ciągot do spłaszczania historii i pozbawiania jej niuansów - a wręcz fałszowania - co jest największą wadą Krzyżaków , przykrojonych do bogoojczyźnianych potrzeb, pokrzepiania serc etc. Trudno znaleźć w trylogii Narrenturm , Boży wojownicy , Lux perpetua postaci ewidentnie czarne lub białe, a odmalowana w niej wojna religijna nie jest słuszna lub niesłuszna - jest krwawa i okrutna. A chodzi w niej - jak w każdej wojnie, o ile nie jest to wojna prowadzona z najświętszych pobudek przez Rzeczpospolitą - o to, o co w każdej wojnie, czyli o kasę i o władzę.
Toczymy wojnę religijną. Ale fanatyzm i zelocki zapał zostawmy masom, które posyłamy w bój. My, ludzie spraw wyższych, winniśmy zakreślać okiem szersze horyzonty. Pragmatyzm, chłopcze. Pragmatyzm i praktycyzm - wyjaśnia Reynevanowi husycki dowódca. Nic dodać, nic ująć.
Jeśli cykl Sapkowskiego ma jakiś ciut słabszy punkt, to jest nim główny bohater, Reynevan lub Reinmar z Bielawy. Rabuś, czarownik, kat dziewic, bluźnierca, bezcześciciel miejsc świętych, sodomita i bratobójca, winowajca licznych zbrodni, łotr - jak go charakteryzuje wrocławski biskup przy okazji uroczystej ekskomuniki. Tak naprawdę jest to dość naiwny chłopak i medyk o dobrym sercu, miłośnik kobiet i kłopotów, któremu historia wywraca życie do góry nogami i zmusza do szukania po pierwsze ukochanej, a po drugie zemsty. Nie ma Reynevan charyzmy wiedźmina Geralta czy Andrzeja Kmicica ani nawet nie zapada w pamięć tak mocno, jak bohaterowie drugiego planu.
Nie chcę się rozwodzić o nawiązaniach do współczesności - znaku rozpoznawczym prozy Sapkowskiego - o grach intertekstualnych, o mruganiu do czytelnika - ale zapewniam, że zabawy jest co niemiara. Śląska perspektywa pozwala autorowi powiedzieć rzeczy, które w naszym XIX-wiecznym pisarstwie historycznym byłyby nie do pomyślenia. Jak ta: Litwin, wychowany wśród Polaków na Wawelu, łączył najgorsze cechy obydwu nacji: zacofanie, kołtuństwo, obłudę, chorobliwą ambicję, pychę, dzikość, niepohamowaną żądzę władzy i totalny brak samokrytycyzmu . Lub ten cytat z rozmowy husyckiego dowódcy z polskimi posłami, którzy negocjują rozbiór Śląska: W Polsce każdy, kto u władzy, ma własne, prywatne interesy i niezmiennie własny interes dobrem ojczyzny nazywa, tak u was od wieków jest i po wiek wieków będzie . Smaczne, prawie tak smaczne, jak wtrącone mimochodem: Potwierdził głosem zimnym, jak święta Kinga w łóżku .
Co wam powiem, to wam powiem, ale dawno już tak nie żałowałem, że się jakaś książka skończyła. Większego komplementu nie znam.
Zygmunt Miłoszewski Tekst główny artykułu z wydania 45/06 ze strony 104
|