Wieża Błaznów

Dyskusje na tematy związane z Andrzejem Sapkowskim (i wiele innych)
Dzisiaj jest 28.04.2024 @ 10:30:01

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
Post: 28.05.2007 @ 11:32:58 
Dnia 28-05-2007 o 00:19:46 Iwona R <rosita@ibb.waw.pl> napisa?:

[ciach]
>
> Je?li macie dobr? pami??

[ciach]

To nie pami??, to komputer:

1.
Zbli?y? si?, opar? o por?cz tu? obok niej. Czu? bij?ce od niej ciep?o,
lekki zapach werbeny. Lubi? zapach werbeny, chocia? zapach werbeny nie by?
zapachem bzu i agrestu.
--- Z czym kojarzy ci si? morze, Geralt? --- spyta?a nagle.

MP TP 187

2.
Mnie przecie? jest wszystko jedno, bo Essi pachnie werben?, nie bzem i
agrestem, nie ma ch?odnej, elektryzuj?cej skóry, w?osy Essi nie s? czarnym
tornadem l?ni?cych loków, oczy Essi s? pi?kne, mi?kkie, ciep?e i modre,
nie p?on? zimnym, beznami?tnym, g??bokim fioletem. Essi [MP TP 215]
u?nie potem, odwróci g?ow?, otworzy lekko usta, Essi nie u?miechnie si? z
tryumfem. Bo Essi...
Essi nie jest Yennefer.

MP TP 216

3.
W okolicy byli jeszcze inni czarodzieje. Z oddali strzeli?y w niebo trzy
pomara?czowe b?yskawice, a z drugiej strony, spod lasu, eksplodowa? istny
gejzer t?czowych, wiruj?cych meteorów. Ludzie przy ogniskach ochn?li
g?o?no z podziwu, zakrzyczeli. Geralt, spi?ty, g?adzi? loki Yennefer,
wdycha? zapach bzu i agrestu, jaki wydziela?y.

MP CW 303

4.
Belleteyn! Oddech, poszarpany na westchnienia. B?yski pod
powiekami, zapach bzu i agrestu. Majowa Królowa i Majowy Król? Blu?niercza
drwina? Niepami???
Belleteyn! Noc Majowa!
J?k. Jej? Jego? Czarne loki na oczach, na ustach. Splecione palce
rozedrganych d?oni. Krzyk. Jej? Czarne rz?sy. Mokre. J?k. Jego?
Cisza. Ca?a wieczno?? w ciszy.
Belleteyn... Ognie a? po horyzont...
--- Yen?

MP CW 305

5.
Niebo ja?nia?o w zastraszaj?cym tempie, czarna ?ciana lasu wyostrzy?a
kontury, wy?oni?a z bezkszta?tnego mroku wyra?n?, z?bat? lini?
wierzcho?ków drzew. Wype?zaj?ca zza niej b??kitna zapowied? ?witu rozla?a
si? wzd?u? horyzontu, gasz?c lampki gwiazd. Zrobi?o si? ch?odniej.
Przytuli? j? mocniej, okry? p?aszczem.
? Geralt?
? Mhm?
? B?dzie ?wita?.
? Wiem.
? Skrzywdzi?am ci??
? Troch?.
? Zacznie si? na nowo?
? Nigdy si? nie sko?czy?o.
? Prosz? ci?... Sprawiasz, ?e czuj? si?...
? Nic nie mów. Wszystko jest dobrze.
Zapach dymu p?o??cego si? w?ród wrzosów. Zapach bzu i agrestu.

MP CW 305

6.
--- Zeugl --- czarodziejka si?gn??a po kolejny flakonik ze stoj?cej na
stole imponuj?cej baterii, wyci?gn??a z niego korek. W izbie zapachnia?o
bzem i agrestem. --- No, prosz?. Nawet w mie?cie nietrudno o prac? dla
wied?mina, wcale nie musisz w?óczy? si? po pustkowiach. Wiesz, Istredd
twierdzi, ?e to ju? staje si? regu??. Miejsce ka?dego wymieraj?cego stwora
z lasów i moczarów zajmuje co? innego, jaka? nowa mutacja, przystosowana
do sztucznego, stworzonego przez ludzi ?rodowiska.

MP OL 82

7.
--- Istredd ma racj? --- ci?gn??a Yennefer wcieraj?c pachn?ce bzem i
agrestem co? w policzki i powieki. --- Popatrz sam, pseudoszczury w
kana?ach i piwnicach, zeugle na ?mietniskach, p?askwy w zanieczyszczonych
fosach i ?ciekach, taj??e w stawach m?y?skich. To nieledwie symbioza, nie
s?dzisz?

MP OL 82

8.
--- Ej --- szepn??a. --- Bra?e? eliksiry...
? No to co?
? Nic ? zachichota?a jak podlotek, przytulaj?c si? do niego, wyginaj?c
i unosz?c, by u?atwi? zsuni?cie koszuli. Zachwyt jej nago?ci? jak zwykle
sp?yn?? mu dreszczem po plecach, zamrowi? w palcach stykaj?cych si? z jej
skór?. Dotkn?? ustami jej piersi, kr?g?ych i delikatnych, o sutkach tak
bladych, ?e uzewn?trzniaj?cych si? jedynie kszta?tem. Wplót? palce w jej
w?osy pachn?ce bzem i agrestem.
Poddawa?a si? jego pieszczotom, mrucz?c jak kot, tr?c zgi?tym kolanem
o jego biodro.

MP OL 84

9.
Musia?a si? spieszy?, bo utensylia, które zwykle porz?dnie uk?ada?a w
szkatu?kach, le?a?y na stole bez?adnie rozsypane niczym kostki rzucone
przez wró?bit? w rytuale przepowiedni. P?dzelki z delikatnego w?osia ---
te du?e, s?u??ce do pudrowania twarzy, te mniejsze, którymi nak?ada?a
pomadk? na usta, i te zupe?nie male?kie, do henny, któr? barwi?a rz?sy.
Kredki i sztyfty do powiek i brwi. Szczypczyki i ?y?eczki ze srebra.
S?oiczki i buteleczki z porcelany i mlecznego szk?a, zawieraj?ce, jak
wiedzia?, eliksiry i ma?ci o ingrediencjach tak banalnych jak sadza,
t?uszcz g?si i sok z marchwi, i tak gro?nie tajemniczych jak mandragora,
antymon, belladonna, cannabis, smocza krew i skoncentrowany jad skorpionów
olbrzymów. A nad tym wszystkim, dooko?a, w powietrzu --- zapach bzu i
agrestu, pachnid?a, którego zawsze u?ywa?a.
By?a w tych przedmiotach. By?a w tym zapachu.

MP OL 87

10.
W powietrzu wisia? ci??ki zapach kwa?niej?cego wina, ?wiec i
przejrza?ych owoców. I jeszcze czego?, co przypomina?o mieszank? woni bzu
i agrestu.
Rozejrza? si?. Stó? na ?rodku komnaty d?wiga? prawdziwe pobojowisko
dzbanków, karaf, pucharów, srebrnych talerzy i pater, pó?misków i sztu?ców
oprawnych w ko?? s?oniow?. Zmi?ta, zsuni?ta serweta zalana by?a winem,
pe?na fioletowych plam, sztywna od wosku, który sciek? ze ?wieczników.
?upiny pomara?czy jaskrawi?y si? niby kwiaty w?ród pestek ?liwek, i
brzoskwi?, ogonków gruszek i kostropatych, obranych z winogron szypu?.
Jeden puchar by? przewrócony i rozbity. Drugi by? ca?y, w po?owie pe?ny,
stercza?a z niego ko?? indyka. Obok pucharu sta? czarny pantofelek na
wysokim obcasie. Zrobiony by? ze skóry bazyliszka. Nie istnia? dro?szy
surowiec mog?cy by? wykorzystany w szewstwie.
Drugi pantofelek le?a? pod krzes?em na rzuconej niedbale czarnej sukni
z bia?ymi falbankami i haftem o kwiecistym motywie.
Geralt sta? przez chwil? niezdecydowany, walcz?c z uczuciem
za?enowania, z ch?ci?, by odwróci? si? na pi?cie i wyj??. Ale to
oznacza?oby, ?e cerber w sieni oberwa? zupe?nie niepotrzebnie, Wied?min
nie lubi? robi? czegokolwiek niepotrzebnie. W rogu komnaty dostrzeg?
kr?cone schody.
Na stopniach znalaz? cztery zwi?d?e bia?e ró?e i serwetk? poplamion?
winem i karminow? pomadk?. Zapach bzu i agrestu narasta?.
Schody wiod?y do sypialni, której pod?og? pokrywa?a wielka kosmata
skóra. Na skórze le?a?a bia?a koszula z koronkowymi mankietami i
kilkana?cie bia?ych ró?. I czarna po?czocha.
Druga po?czocha zwisa?a z jednego z czterech rze?bionych s?upków
podtrzymuj?cych kopulasty baldachim nad

OZ OZ 231

11.
Yennefer, jak zauwa?y? wied?min, nie nosi?a ?adnych fiszbinowych
fidryga?ek u?ywanych zwykle przez kobiety. Nie musia?a.
? Jakie powiedzenie? ? spyta?.
--- Mniejsza z tym. Ze stoj?cej na sto?ku czworok?tnej kryszta?owej
butelki wyskoczy? korek. W ?a?ni zapachnia?o bzem i agrestem. Korek opisa?
kilka kr?gów i wskoczy? na miejsce. Czarodziejka zapi??a mankiety koszuli,
wci?gn??a sukni? i zmaterializowa?a si?.

OZ OZ 237

12.
To by? jego w?asny g?os.
? Id? zatem i wykonaj moje polecenia.
? Na rozkaz, pani.
? Mo?esz poca?owa? mnie w r?k?.
? Dzi?ki, pani.
Poczu?, ?e zbli?a si? do niej na kolanach. W g?owie brz?cza?o dziesi??
tysi?cy pszczó?. Jej d?o? pachnia?a bzem i agrestem. Bzem i agrestem...
Bzem i agrestem... B?ysk. Ciemno??.
Balustrada, schody. Twarz Chireadana.

OZ OZ 248

13.
--- Idziesz tam... bo musisz, prawda?
Geralt zawaha? si?. Zdawa?o mu si?, ?e czuje zapach bzu i agrestu.
--- Chyba tak --- powiedzia? z oci?ganiem, --- Musz?. Przepraszam ci?,
Chireadan...

OZ OZ 262

14.
Wied?min przyskoczy?, zr?cznie podstawi? jej nog?, chwyci? w pasie jedn?
r?k?, drug? wpi? we w?osy na karku. Yennefer zakl??a obrzydliwie i waln??a
go ?okciem w szyj?. Nie pu?ci? jej. Przenikliwy zapach ozonu, jaki
wytworzy?y zakl?cia, nie zabi? zapachu bzu i agrestu. Geralt podci??
czarodziejce wierzgaj?ce nogi i skoczy?, unosz?c j? prosto w opalizuj?co
migotliw? nico?? mniejszego portalu.

OZ OZ 265

15.
Waln??a go nasad? pi??ci w oko i bluzn??a prosto w twarz wi?zank? obelg,
których nie powstydzi?by si? krasnoludzki grabarz, a krasnoludzcy grabarze
byli niezrównanymi plugawcami. Kl?twom towarzyszy?y w?ciek?e i bez?adne
ciosy wyrnierzane na o?lep, gdzie popad?o. Geralt chwyci? j? za r?ce, a
chc?c unikn?? uderzenia czo?em, wcisn?? twarz w dekolt czarodziejki
pachn?cy bzem, agrestem i ostrygami.

OZ OZ 267

16.
Sta?a nad nim w migotliwym blasku czarodziejskiej kuli, w po?wiacie
magii, w?ród rozb?ysków wi???cych d?inna promieni, z rozwianymi w?osami i
oczami p?on?cymi fioletem, wyprostowana, smuk?a, czarna, straszna...
I pi?kna.
Pochyli?a si? gwa?townie, spojrza?a mu w oczy, z bliska. Czu? zapach
bzu i agrestu.
? Milczysz ? sykn??a. ? Wi?c czego ty pragniesz, wied?minie? Jakie
jest twoje najskrytsze marzenie? Nie wiesz, czy nie mo?esz si?
zdecydowa?? Poszukaj w sobie, poszukaj g??boko i dok?adnie, bo kln? si?
na Moc, drugiej takiej szansy mie? nie b?dziesz!
A on nagle zna? prawd?. Wiedzia?. Wiedzia?, kim by?a

OZ OZ 271

17.
--- Zaczekaj --- szepn??a. --- To twoje ?yczenie... Us?ysza?am, czego
sobie ?yczy?e?. Os?upia?am, po prostu os?upia?am. Wszystkiego mog?am si?
spodziewa?, ale ?eby... Co ci? do tego sk?oni?o, Geralt? Dlaczego...
Dlaczego ja?
? Nie wiesz?
Pochyli?a si? nad nim, dotkn??a go, poczu? na twarzy mu?ni?cie jej
w?osów pachn?cych bzem i agrestem i wiedzia? nagle, ?e nigdy nie zapomni
tego zapachu, tego mi?kkiego dotyku, wiedzia?, ?e nigdy ju? nie b?dzie
móg? porówna? ich z innym zapachem i innym dotykiem. Yennefer poca?owa?a
go, a on zrozumia?, ?e nigdy ju? nie b?dzie pragn?? innych ust ni? te jej,
mi?ciutkie i wilgotne, s?odkie od pomadki. Wiedzia? nagle, ?e od tej
chwili istnie? b?dzie tylko ona, jej szyja, ramiona i piersi wyzwolone

OZ OZ 273

18.
Mg?a zrzed?a nieco. Geralt wyj?? z torby drugi list, który otrzyma?
niedawno od dziwnego pos?a?ca. Czyta? ten list ju? oko?o trzydziestu razy.
List pachnia? bzem i agrestem.

KE 161

19.
Je?li w ci?gu najbli?szych kilku lat zapragn??by? napisa? do mnie, nie
wahaj si? ani chwili. Listom Twoim jestem niezmiennie rada.


Twoja przyjació?ka Yennefer


List pachnia? bzem i agrestem.

Geralt zakl??.

KE 162

20.
- Tak... Nie! - Ciri cofn??a si?, ze z?o?ci? potrz?sn??a g?ow?, chc?c
odp?dzi? od siebie lekki zapach bzu i agrestu bij?cy od Yennefer. - Nie
chc?! Po co mi to? Nie interesuje mnie! Nic a nic! Jestem Wied?mink?! Nie
mam ?adnych zdolno?ci do magii! Na czarownic? si? nie nadaj?, to chyba
jasne, bo jestem... A w ogóle...

KE 264

21.
- Niespodzianko - g?os Yennefer zmieni? si? nieznacznie. - Zaufaj mi.

Rami? czarodziejki by?o ciep?e. Czarny aksamit sukni a? prosi? si? o
dotkni?cie. Zapach bzu i agrestu rozkosznie osza?amia?. U?cisk uspokaja? i
koi?, odpr??a?, ?agodzi? podniecenie, ucisza? z?o?? i bunt.

KE 265

22.
Kromlech zadr?a? wyczuwalnie. Ciri us?ysza?a g?uchy, odleg?y huk,
dobiegaj?ce z wn?trza ziemi dudnienie. Wrzosy zafalowa?y, sp?aszczone
wichrem, który nagle run?? na wzgórze. Niebo pociemnia?o gwa?townie,
zakryte chmurami p?dz?cymi z niesamowit? pr?dko?ci?. Dziewczynka poczu?a
na twarzy krople deszczu. Zmru?y?a oczy w ogniu b?yskawic, którymi nagle
zap?on?? horyzont. Odruchowo przytuli?a si? do czarodziejki, do jej
czarnych pachn?cych bzem i agrestem w?osów.

KE 273

23.
- Miasto, do którego bram zmierzamy - u?miechn??a si? Yennefer - to Gors
Velen. Ja nie musz? si? kamuflowa? w Gors Velen, a wr?cz, powiedzia?abym,
przeciwnie. Z tob? jest inna sprawa. Ciebie nikt nie powinien zapami?ta?.
- Ci, którzy b?d? gapi? si? na ciebie, dostrzeg? i mnie! Czarodziejka
odkorkowa?a s?oiczek, z którego zapachnia?o bzem i agrestem. Zanurzywszy w
s?oiczku palec wskazuj?cy wtar?a sobie pod oczy nieco zawarto?ci.

CzP 53

S? jeszcze krzaki agrestu.


--
--
Z powa?aniem
Marek Szyjewski
Ziemia = kula u nogi


Na górę
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group