> Ja nie podaje gotowych rozwian, bo ich nie znam, ale moze
> niektorzy z nas mogliby aktywniej pouczestniczyc w zyciu
> publicznym, zamiast sobie ponarzekac i siedziec na tylku? Tu np
> nie brak inteligentnych...a w ogole, to jak sie wkurze,
> pospisuje sobie te wszystkie swiatle opinie, sklece program,
> wystartuje w wyborach i bede kosil kase ;) ostrzegam! Albo sie
> wreszcie sami za to wezcie
> Blaireau
Uwaga bardzo słuszna, tylko niepraktyczna. Chodzi o to, że spora część
podatków idzie na opłacenie naprawdę dobrych fachowców mających zająć się
stabilizacją sytuacji. Różnych speców od propagandy systemowej, badania i
urabiania opinii publicznej, kształtowania postaw, kreowania wizerunków itp.
Gdyby przy korycie nie było tłoku i przepychanek, to nawet te nędzne strzępy
informacji nie docierałyby do opinii publicznej.
A konkretnie: kilka lat temu uczestniczyłem w naprawdę poważnym
przedsięwzięciu mającym na celu nagłośnienie obrzydliwych praktyk naszego
państwa, godzących bezpośrednio w grupę co najmniej 150 000 ludzi (a
pośrednio w ich rodziny), zmianę prawa i spowodowanie, że będzie ono
przestrzegane, doraźne łagodzenie problemów wynikających ze stanu rzeczy:
pomoc prawna, psychologiczna, logistyczna.
Na początek trzeba było przebrnąć przez proces rejestracji stowarzyszenia.
Trwało to ponad dwa lata (!!!). Nie będę tu opisywał kruczków prawnych ,
błazeństw, bezczelnych wykrętów i palenia głupa w wykonaniu ludzi z
państwowym godłem na łańcuchu na szyi. No ale nie udało się, stowarzyszenie
jest.
Jak już jest, to trzeba je monitorować , tzn obsadzić władze państwową
agenturą, a dla kontroli przydać im wewnętrzną, również agenturalną
opozycję, wiedzieć wszystko, co w organizacji się dzieje i delikatnie
sterować w takim kierunku, żeby nic istotnego nie była w stanie zrobić. Ale
nie likwidować! Niech sobie działa, skupia wszystkich chętnych, którym zaraz
pozakłada się teczki i niech sobie uprawiają to hobby w sposób bezpieczny, a
nie szlajają się po jakichś podejrzanych melinach.
Zetknąłem się z tym osobiście i odpuściłem sobie tę działalność, choć byłem
bezpośrednio zainteresowany i mocno związany emocjonalnie z jej celami.
Liczyłem na to, że takie (i podobne) zjawiska zostaną w dużym stopniu
ograniczone w związku z wejściem do UE. Miałem nawet poglądy na mechanizm
tego ograniczania. Niestety, myliłem się. Albo UE jest tak naiwna, że nie
widzi problemu, albo jej nie zależy na jego likwidacji. Mam też poważne
podejrzenia, że UE jest pod wpływem ludzi przekonanych, że wszystko jest w
porządku i tak właśnie ma być, jak jest.
Uważam, że przykład jest typowy. To państwo jest państwem totalitarnym z
przyzwolenia obywateli. Tu nawet na przyzwoitą rewolucję, jak ktoś napisał,
nie ma co liczyć, co najwyżej na słabo zorganizowane bunty motłochu.
Jakkolwiek uważam, że demokracja to jest coś skrajnie przeciwnego naturze
typowego Polaka, to jednak ma ona, nawet w Polsce, pewne zalety. Nie ma
demokracji zadekretowanej przez państwo. To może być co najwyżej proteza
demokracji.
Dla typowego Polaka - wolność, to mieć dobrego pana. Niewola, to mieć złego
pana. Polacy kochają się w systemach przywilejów, wszelkich formach
społecznej stratyfikacji, które uwielbiają obalać, ale nie do końca, bo mają
wyłącznie zastrzeżenia personalne a nie strukturalne.
Strasznie to bizantyjsko - azjatyckie, ale czy złe? Nie! Na tym też można
zbudować sprzyjający ludziom ustrój, promujący wszystko to, co sprawia
postęp i polepsza jakość życia. Ale nie w ten sposób, że wmawia się
milionom, że tylko demokracja i, co gorsza, że ona już jest . Miliony
codziennie dają miliony dowodów, że nie tylko nie rozumieją tego pojęcia ale
nawet nie wiedzą że nie rozumieją i wcale nie chcą zrozumieć. Kilka
głupawych sloganów w rodzaju większość ma zawsze rację , demokracja to
rządy ludu nie tylko drastycznie odstaje od rzeczywistości ale blokuje
wszelkie przebłyski rozumienia tego, czym jest i czym powinno być państwo
wobec swoich obywateli. W Polsce ciągle jeszcze obowiązuje popularne,
sienkiewiczowskie rozumienie państwa: mylenie go z ojczyzną i deklarowanie
konieczności służenia mu. To było anachroniczne już w czasach
Sienkiewicza. A dziś? Widocznie komuś się to opłaca...
Sigi D.
michalb@polsteam.info