Co do angielskiej pisowni – spójniki i przysłówki się najzwyczajniej połyka. Moja angielszczyzna kształtuje się teraz w Internecie, gdzie przesiaduję godzinami. Czytam też anglojęzyczne książki, ale poprawność językowa nie jest moją mocną stroną. I chyba nigdy nie będzie. Wyluzujcie. To restrykcyjne podejście wynika chyba z tego, że angielski jest dla nas językiem obcym. Gdy dość biegle opanujemy język obcy, chcemy pokazać, jacy jesteśmy dobrzy i usiłujemy być bardziej poprawni od Oxford Companion, Nieprawdaż? :->>>
Co do Pulp Fiction - zajrzyjcie
tu! Nie trzeba mieć w domu Filmoteki Narodowej, wystarczy umiejętność wyszukiwania źródeł. W akademiku, hej, ha! Tam to dopiero szła wymiana… całe biurka założone 50 i 100 płytowymi etui pełnymi cedeków z filmami… ach! A Pulp fiction – Tak! Zgadzam się z wami – to klasa sama w sobie.
A co do prywatnych gwiezdnych wojen między mną, a Nazgulem Alakhai – potwierdzam ze swojej strony, że pogłoski te są mocno przesadzone. Wkurza mnie jednak, gdy ktoś w całej mojej wypowiedzi zwraca uwagę wyłącznie na jakiś cholerny brakujący przecinek. Jak powiedział Istredd „Errarum humanum… no, wiecie o co chodzi!:->” Nawet Sapkowskiemu zdarzały się czasem błędy ortograficzne i literówki i to w opowiadaniach już oddanych do druku. Nie wierzycie? – spytajcie Parowskiego.:->