Zamorano pisze:
Daj przykład.
" Na razie moim subiektywnym zdaniem próby względnie młodego polskiego komiksu z komiksem autorskim są ciekawsze i bliższe czołówki europejskiej niż analogiczne próby z komiksem pop i czołówką tegoż."
Pierwszy lepszy, pewnie znalazłbym lepsze, ale męczy mnie już to pisanie :D
Zamorano pisze:
Ponieważ uważam taka generalizacja jest nieuprawniona i nieprawdziwa. Ani co do przyczyn niszowości rynku komiksowego w Polsce, ani co do kondycji naszych twórców, ani ich mentalności. Ani związków przyczynowych tu zachodzących. Zwłaszcza, że na naszym rynku jest więcej importu niż rodzimej produkcji. Więc teza, że stoi za jego kondycją mentalność polskich twórców i ich poziom tym bardziej jest trudna do obrony.
Ależ nie jest - ich mentalność generuje złe komiksy, których nikt nie chce kupować, więc wybiera import :) Rynek prawdę Ci powie.
Zamorano pisze:
Przecież nie tylko u obcego wydawcy i nie tylko "wespół zespół z twórcą zagranicznym".
Wspominałem o tym, że zdarza się. Ale popatrz - keidy wymieniałeś nagrody, wymieniłeś akurat takie przyznane osobom, które pracowały za granicą lub z obcokrajowcami. Przypadek?
Zamorano pisze:
Ponieważ to jest nieuprawniona generalizacja. Osobiście odnoszę raczej wrażenie, że sam masz jakieś bardzo wąskie rozumienie pojęcia języka komiksu. Albo jesteś fanem komiksu z Łotwy i masz halucynacje z niedożywienia i w związku z tym widzisz inne plansze niż Twoi polemiści.
Nie znam się na komiksie, bo krytykuję polskich bazgrołków? Przyjmijmy, że tak jest - nie znam się. Ale co z innymi krajami, tymi z silnym rynkiem komiksowym? Czemu to co tworzą jest tak różne od naszego? Czemu tuzowie komiksu nie tworzą rzeczy podobnych do bazgrokłków, a wręcz przeciwnie - wspomniani Bilal i Moebius mają silne zakorzenienie we francuskim mainstreamie?
Zamorano pisze:
Znowu nadużywasz wielkich kwantyfikatorów. Np. w Polsce twórczość Skutnika interesuje więcej osób skłonnych do zapłacenia za album lub zeszyt niż kolesi od Kody.
A znacznie więcej osób interesuje się Batmanem niż Skutnikiem. I przypominam - Koda był przykładem pewnego rodzaju komiksu, nie prezentacją naszego rynku.
Zamorano pisze:
Nie ja nie rozumiem tylko Ty nie rozumiesz, że stawiasz błędną diagnozę. Mylisz skutek z przyczyną.
Pokaż mi przykład rynku, gdzie pojawiają się ludzie tworzący zgodnie z językiem sztuki nowoczesnej (uczą takiego na ASP). Nie znam takiego. Natomiast wiem, że Francja, USA, Japonia - tam zaczęło się od głupot dla dzieci, potem głupot dla dorosłych aż skończyło się na próbach artyzmu (najpierw były faszystowskie agitki i książki dla dzieci, potem Tezuka, nie na odwrót)
Zamorano pisze:
Jakie bzdury są wypuszczane na rynek? W jaki sposób zmniejsza to ich potencjał? Możesz podać tytuł? I napisać czemu Twoim zdaniem wydanie jakiegoś komiksu który ktoś kupuje zmniejsza potencjał rynku? Jeśli kupię album Trusta albo Skutnika zmniejszam potencjał dla rozwoju komiksu w Polsce? W jaki sposób? Możesz to wyjaśnić?
E? Tak to zrozumiałeś? Tu nie chodzi o Ciebie. Chodzi o to, że bazgrołkowie, miast tworzyć coś co się sprzeda i wypracować sobie pozycję (wspomniany Tezuka), wolą od razu zaczynać od sztuki. I wiesz jak kończą? W ASP (Rebelka) albo w agencji reklamowej (Śledziu, Adler). I już nie ma w ich życiu miejsca na komiksy(Adler mało rysuje nawet na boli.blog, Śledziu sam narzeka na brak czasu). A kto ich zastąpi? Gdzie czytelnik wychowany na komiksach?
Zamorano pisze:
Aproksymujesz swój gust osobisty na jakiś uniwersalny mechanizm rynkowy, który ma zbawić polski komiks czy w ogóle komiks w Polsce. Oczekujesz tego od polskich rysowników. Tylko nie rozumiesz tego czego nie rozumieją Twoi ideowi/estetyczni koledzy, jeśli można tak powiedzieć, w internecie od "pleców konia" i "tęsknię za tobą zeszytówko" i tym podobnych akcji i poglądów. Rzeczywistość rynku wydawniczego w Polsce nie raz i nie dwa bardzo źle się obeszła z waszymi tezami. Czemu nie kupowaliście tego "DK"? Przecież spełniał wasze postulaty i był totalnie tani. Ja kupowałem. Utrzymał by się na rynku, gdybyś dobrze definiował problem. To samo z Żbikiem juniorem. Przyniósł by finansowe frukty, że pewnie był by robiony do dzisiaj. To samo z Motpol Twój Komiks, gdybyście nabywali te komiksy. Dokładnie spełniające wasze postulaty. Komiks w Polsce trzymają ludzie skłonni zapłacić za album około 100 plnów (mało tego tego Marvel Kolekcja za około 40 plnów za album radzi sobie lepiej niż radziły sobie zeszyty Marvela za 3,90 plnów tygodniowo; Ot taki paradoks). Z Egmontu, Kultury Gniewu czy od Timofa/Mojry. Tego typu komiksy znajdują swoich odbiorców. Wydawnictwa prosperują raz lepiej raz gorzej. Ale są. Jeśli nie lubisz polskiego komiksu autorskiego to go nie kupujesz i nie czytasz. Proste. Są ludzie, którzy wydają i kupują. To nie jest kwestia "niechęci" polskich twórców do polskiego odpowiednika Kody, ani braku umiejętności. To jest kwestia warunków brzegowych. Jest za mało ludzi, którzy to kupują żeby się utrzymało. Nie jest winą tego czy owego rysownika polskiego, że nagle w drugiej połowie lat 90tych gwałtownie i wykładniczo zmniejszyła się liczba ludzi chcących kupować i zbierać komiksy w Polsce. To zdecydowanie bardziej złożony problem.
Uważam Kodę za drewno niepomierne, sam mam tylko jeden album. Powtarzam - to był przykład pewnego typu komiksu, nie reprezentacja rynku! Bo akurat mi przyszedł do głowy!
Czemu rynek zweryfikował tezy o komercji? Może dlatego, że komercja musi odzwierciedlać gusta? Może Dlatego, że DK wydawał słąbe komiksy, o Żbiku szkoda mówić (scenariusz Krupki!), Motopol jakieś odrzuty z rynku frankońskiego. Bo widać nawet zapeleni komiksiarze, ci od Timofa, go nie kupowali.
Tylko polscy twórcy mogliby to zmienić, oni są z tego społeczeństwa. Oni wiedzą czego potrzebujemy (tak, wspieram Polskiego Ducha, chociaż uważam, że pomysł jest nietrafiony).
Odpowiedz mi na pytania - 1. od czego zaczynali czytelnicy Timofa. Podpowiadam - nie od Eisnera. 2. Co będzie jak ich zabraknie? Kto ich (nas) zastąpi?