No to odpowiadając na zacytowany fragment (a reszta na priva)...
wyjatkowo mlody kot pisze:
(...) abstrahując od 100 najważniejszych książek ludzkości, a pozostając przy 'Wiedźminie' (boć to forum Sapkowskiego), pokaż mi, jak wyglądałaby TA zupa bez półproduktów kulturowo-mitycznych. Czy w ogóle byłaby możliwa.
Nie. Toteż w żadnym miejscu nie starałem się tego udowadniać, podobnie jak absurdalnej tezy, jakoby zdecydowana większość literatury światowej nie była w żaden sposób osadzona w jakiejkolwiek kulturze.
Natomiast z identycznych składników dwie gospodynie potrafią uwarzyć zupy o bardzo różnych smakach, bo przecież jest jeszcze kwestia przepisu i paru innych rzeczy. Tak samo z elementami kulturowymi i mitycznymi. Mickiewicz i Koźmian, Homer i Simmons, Szałamow i Sołżenicyn pisali na podobne tematy. A jednak nie wszyscy są uznawani za wielkich pisarzy.
O to mi chodziło - że waga toposu literackiego jest niekoniecznie przekładalna na wartość literacką dzieł, w których jest on wykorzystywany. I jeśli topic jest o "książkach", sensu stricto, pakowanie tam toposów, które nie doprowadziły do powstania dzieł unikatowej miary, jest bez sensu. Chyba że przyjęty będzie postulat 8jakiegoś, by w ogóle nie zajmować się wartością dzieł i wrzucić na listę Marksa, Engelsa, Lenina, Stalina oraz Czerwoną Książeczkę Przewodniczącego Mao. Ale to będzie dla wątku zabójcze.
wyjatkowo mlody kot pisze:
A sięgając do innego zakresu literatury - czy wyobrażasz sobie jakiekolwiek dzieło, w którym autor nie czerpie z wątków mityczno-kulturowych? W którym nie porusza się spraw wiary (obojętnie jakiej - chrześcijańskiej, islamu, buddyzmu), nie wspomina się o bohaterach z przeszłości itp.
Tak.
wyjatkowo mlody kot pisze:
Dlatego wymieniałam Biblię, Homera i epos arturiański. Literatura czerpie z nich garściami. DLATEGO uważam je za jedne z najważniejszych w dziejach ludzkości. Bo zawierają wzorce i symbole, które inspirują wyobraźnię, od stuleci, nawet od tysiącleci. A nie dlatego, że są napisane pięknym językiem, mają świetną akcję;) czy coś w tym rodzaju.
Wynikałoby z tego, że Eurypides, Ajschylos i Sofokles byli ważniejsi od Szekspira. Bo byli przedtem, oni inspirowali jego zamiast odwrotnie, i w ogóle inspirują ludzkość dłużej. A od nich wszystkich trzech ważniejszy był Tespis! Bo stworzył dramat. I bez niego nie byłoby Szekspira, Moliera, Ibsena i takich innych.
Kiedy to naprawdę jest ważny problem. Czy na przykład Jan Kochanowski był poetą wielkim? Czy oprócz "Trenów" i hymnu "Czego chcesz od nas, Panie" literatura zawdzięcza mu jakieś strofy o nieprzemijającej wartości? A z drugiej strony nie sposób zaprzeczyć, że bez niego nie byłoby Słowackich, Leśmianów i Norwidów, albo przynajmniej byli zupełnie inni.
Więc taka, która wywiera wpływ, czy taka, której wartość nie zmienia się z upływem wieków?
wyjatkowo mlody kot pisze:
A w ogóle to zupełnie poważnie i bez nijakiego szyderstwa pragnę podziękować Radagajsowi za pouczającą rozmowę.
:)
No to skoro już szczerze...
Wiesz - na swój sposób (mnie) fascynujesz. W dość podobny sposób, co niektóre postacie historyczne (a i takie, które do historii [jeszcze] nie trafiły), z którymi niekiedy nawet nie mam nic (albo mało) wspólnego, ale które są piękne wyrazistością swojego podejścia do życia; jak Orzechowski, Majakowski, czy choćby Robert Stiller.