Tak mi się przypomniało: pisaliśmy o złych tłumaczach filmowych, więc może pora dla równowagi na kilka słów o tłumaczach dobrych?
W dyskusji, do której podawałem linka, pojawiły się m.in. takie nazwiska jak Wodiczko czy Arno-Jaworowski. Przyznam szczerze, że nazwiska pani Wodiczko nie kojarzę. Kojarzę natomiast jak najbardziej szefa polskiej sekcji Disneya, pana Mariusza Arno-Jaworowskiego, który rzeczywiście jest tłumaczem znakomitym i doświadczonym.
Koniecznie trzeba też wspomnieć o chyba najlepszej w tej chwili tłumaczce kinowej, a mianowicie o Elżbiecie Gałązce-Salamon: przełożyła m.in. obie części "Władcy pierścieni" (będzie też tłumaczyć trzecią), edycję specjalną "Gwiezdnych wojen" (epizody IV-VI) plus "Mroczne widmo" i "Atak klonów", "Piratów z Karaibów" oraz wiele innych filmów. Przede wszystkim jest jednak znana jako autorka znakomitego przekładu "Pulp Fiction" - to ona wymyśliła "jesień średniowiecza", "Zed zszedł" i inne słynne frazy.
Nie mogę rzecz jasna pominąć jednego z moich ulubionych tłumaczy, a mianowicie Tomasza Beksińskiego (niestety już od prawie czterech lat nie żyje). Ma on na koncie wiele różnych przekładów, ale najbardziej znany jest z tłumaczenia całej serii o Jamesie Bondzie (do "Tomorrow Never Dies" włącznie - po jego śmierci "Die Another Day" tłumaczyła Gałązka-Salamon) oraz przede wszystkim skeczy i filmów Monty Pythona. Moim skromnym zdaniem Pythonów przełożył absolutnie rewelacyjnie, jednak sam Beksiński miał na swój temat nieco inne zdanie. Kiedyś w felietonie
"Patetyczny bękart" napisał tak:
"Gdybym mógł, poprawiłbym całego Monty Pythona. Udało mi się na nowo opracować tylko te skecze które weszły do filmu 'And Now For Something Completely Different'."
Nieco inną parą kaloszy jest dubbing: tu przychodzą mi na myśl nazwiska Elżbiety Łopatniukowej (m.in. "Pocahontas", "Dzwonnik z Notre Dame", "Toy Story", "Herkules", "Mała syrenka", "Mulan" czy "Gdzie jest Nemo") i przede wszystkim rewelacyjnego Bartosza Wierzbięty, autora dialogów do "Shreka", "Uciekających kurczaków", "Potworów i Spółki", "Lilo i Stitch", "Małych agentów", "Nowych szat króla", "Spirited Away" i mnóstwa innych tytułów. Wierzbięta specjalizuje się w filmach animowanych, jednak zrobił też np. "Asterixa i Obelixa: Misję Kleopatra", dzięki czemu film ten został w Polsce dużo lepiej przyjęty niż część pierwsza.
W zasadzie wyżej wymieniona dwójka to nie tyle tłumacze, ile raczej "dialogiści" - np. "Dawno temu w trawie" przetłumaczył Mariusz Arno-Jaworowski, a "Tarzana" Michał Wojnarowski, jednak autorką polskiej ścieżki dialogowej do obu tych filmów jest Łopatniukowa.
Podobnie jest z Wierzbiętą [nie przypuszczam, żeby znał japoński :)] - dialogi przygotowuje niezbyt przejmując się zgodnością z oryginałem, za to bardzo śmiesznie i z wielkim wyczuciem językowym. Najlepszym przykładem jest "Shrek": jeśli ktoś widział oryginał, powinien pamiętać scenę z latającym osłem, śpiewającym parodystyczną piosenkę nawiązującą do bajki o latającym słoniu Dumbo. W Polsce (w odróżnieniu od USA) mało kto kojarzy Dumbo, więc Wierzbięta pominął zupełnie oryginał i zrobił piosenkę po swojemu: gdy usłyszałem w kinie "Latać każdy może" śpiewane przez Stuhra, wywinąłem rotfla jakich mało :-)
BTW: czy ktoś pamięta, kto był autorem pierwszego przekładu "Gwiezdnych wojen" (mam na myśli epizody IV-VI)? Bo tłumaczenia były przynajmniej trzy: jedno w latach osiemdziesiątych, później wersję remasterowaną strasznie spaprał Krzysztof Sokołowski (za co zresztą dostał w 1996 roku antynagrodę Złotego Meteora), no i wreszcie ostatnio reżyserską Special Edition tłumaczyła Elżbieta Gałązka-Salamon.
P.S. Jeszcze mała uwaga do posiadaczy DVD - Michał Chaciński w mailu do mnie napisał tak:
"
Ja lubię np. panią Stec-McLeod, która tłumaczy filmy DVD m.in. dla ITI, ale chyba nigdy nie maczała palców w filmie kinowym."
Ja DVD niestety jeszcze nie mam, ale Chaciński ma, jest zawodowym tłumaczem i wydaje na płyty mnóstwo pieniędzy, więc pewnie wie, co mówi :-)