Vramin & Mead: zgadzam się z wami w kwestii tłumaczenia poszczególnych tomów cykli przez różne osoby. Osobiście uważam, że takie praktyki powinny być karalne :-) Sztandarowym przykładem jest tu oczywiście "Ziemiomorze" Le Guin w słynnym wydaniu Phantom Pressu, o którym wielokrotnie już zresztą pisałem. Dla porządku przypomnę pokrótce:
"A Wizard of Earthsea" tłumaczył Barańczak i zrobił to świetnie. "The Tombs of Atuan" tłumaczył już Cholewa, ale na szczęście to facet z klasą, więc dostosował się pod względem stylu i nazewnictwa do poprzednika - w efekcie przekład jest również bardzo dobry. "The Farthest Shore" i "Tehanu" tłumaczyli Jacek Kozerski i Robert Jawień - spieprzyli sprawę tak koszmarnie, że szkoda słów. Nic dziwnego, że w późniejszym wydaniu Prószyńskiego dwa ostatnie tomy powtórnie przełożyła Paulina Braiter (tym razem już prawidłowo).
Znam jednak od tej zasady przynajmniej jeden wyjątek, a mianowicie cykl o Diunie Franka Herberta. "Dune" przetłumaczył Marek Marszał i zrobił to znakomicie. Po latach Phantom Press postanowił wydać komplet sześciu tomów (mam je wszystkie), a przekłady wyglądały tak:
1) "Dune" - Marek Marszał
2) "Dune Messiah" - Maria Grabska
3) "Children of Dune" - Marek Mastalerz
4) "God Emperor of Dune" - Marek Mastalerz
5) "Heretics of Dune" - Maria Grabska
6) "Chapterhouse: Dune" - Maria Ryć
Co ciekawe, wszystkie te tłumaczenia są IMO niezłe i zgodne ze sobą. Za jakość przekładu "Dune" ręczę osobiście, bo oryginał mam i znam go niemalże na pamięć [Wrzosio może poświadczyć :-) ]. Następnym tomom już się tak uważnie nie przyglądałem, ale większych usterek w nich w każdym razie nie zauważyłem.
No a później było wydawnictwo "Zysk i S-ka" i ponowne tłumoczenie przez Łozińskiego... Szkoda słów. Swego czasu trochę się nad tą wersją poznęcała Joanna Słupek - szczegóły
tutaj.
Zamorano pisze:
Tadeusz Olszański o przekładach Tolkiena
TUTAJOoo, więc archiwum ŚKFu wciąż krąży w backupach po sieci? Bardzo dobrze :-) Na szczęście zanim zamknięto śp. Simbelmynë zdążyłem zapisać sobie większość zawartości na HDD :-)
Ethain pisze:
Nie ma na ten temat czegoś więcej? <ciach> wiedziałam, że tłumaczenie Łozińskiego jest złe, ale nie sądziłam, że posunął sie aż do takich zmian...
Oczywiście, że jest coś więcej :-) Na przykład
tutaj jest komentarz Agnieszki Sylwanowicz, z kolei
tutaj są przykłady bzdur z pierwszego tomu (a
tu przykład bzdury z tomu trzeciego).
Oh-reen pisze:
Sweet, choć czasami Chaciński strasznie się czepia.
To zależy kogo :-)
W przypadku Magdy Balcerek owszem, trochę się czepia, bo większość jej błędów jest raczej średniego lub mniejszego kalibru. Z drugiej strony Chaciński wyraźnie pisał, że Balcerek uważa za niższą klasę średnią, a nie za totalnego partacza; np. w mailu do mnie pisał tak:
"
Nawiasem mówiąc Balcerek to przy wielu ludziach lepsza tłumaczka. Przypominam, co napisałem w jednym z listów do redakcji - dla mnie ona stanowi średnią rynku. Robi raz dobrze, raz źle. Gorszych od niej jest wielu - takich, którzy robią przede wszystkim źle."
Z kolei w przypadku Agaty Deki moim zdaniem o czepialstwie raczej mowy nie ma, bo wiele jej błędów jest bardzo poważnego kalibru. Jeśli pani Deka nagminnie tłumaczy zdania dokładnie przeciwnie w stosunku do sensu oryginału, to nie powinna się dziwić, że ją potem piętnują.
To jednak nie koniec. Chaciński ma równie złe zdanie o przekładach Piotra Zielińskiego (choć zauważył, że ostatnio się chyba nieco poprawił), no i przede wszystkim o tym, co wyprawia Marcin Leśniewski. Obiecał, że kiedyś w wolnej chwili dorzuci listę błędów popełnionych przez Leśniewskiego - czekam z niecierpliwością, bo o jego tłumaczeniach słyszałem już z wielu źródeł i za każdym razem były to opinie bardzo mocno negatywne.