Oh - reen pisze:
Al, tak myślałam, że pierwszy post będzie Twój ;)))
Cóż... Mogę tylko po raz kolejny powtórzyć za Malkovichem: "It's beyond my control" :-)))
Zamorano pisze:
I Tomasz Kreczmar za "Powrót Mrocznego Rycerza".
Faktycznie, na śmierć zapomniałem :-)
Oh-reen,
widziałaś to? Ręce opadają... A
tutaj dwa słowa mojego komentarza :-)
Zamorano pisze:
Co do Agnieszki Sylwanowicz <ciach> to bardzo ceniona tłumaczka fantastyki w Polsce.
Ciężko mi tu coś konkretnego powiedzieć, bo nigdy nie miałem okazji porównać jej przekładów z oryginałami, ale rzeczywiście - o Agnieszce Sylwanowicz słyszałem do tej pory raczej pozytywne opinie. Muszę to kiedyś osobiście zweryfikować :-)
Oh - reen o Chojeckiej pisze:
A "Mgły Avalonu" zgrzytają mi w niektórych momentach stylistycznie, no i ta nieszczęsna sukienka ;))) Oryginału nie znam, więc nie wiem, na ile jest to zawinione przez tłumaczkę, a na ile przez styl Bradleyki.
A to akurat mogę kiedyś w wolnej chwili sprawdzić - mój kumpel ma oryginał, a przekład Chojeckiej też się gdzieś znajdzie [w razie czego wezmę od Zamorano :-)].
Maciej Popis pisze:
A do listy pozytywnej zaliczyłbym Paulinę Braiter za tłumaczenia Gaimana i oczywiście Marię Skibniewską.
Jeśli chodzi o Braiter to zgoda - zresztą pisałem już o tym kilka razy na przykładzie "Neverwhere".
Natomiast jeśli chodzi o Skibniewską... Ja bym z tymi peanami na jej cześć za bardzo nie przesadzał. Owszem, "Władcę pierścieni" przełożyła generalnie przyzwoicie [szczególnie w porównaniu z Łozińskim :-)], ale w szczegółach to już różnie bywało. Np. miała przebłysk geniuszu w scenie z podsłuchującym Samem
*, ale sadziła też kwiatki typu Shadowfax = Gryf czy pole pieczarek zamiast rzepy ("
huge turnip-field"). Znam (i mam) oryginał i wcale nie uważam przekładu Skibniewskiej za genialny - najwyżej za niezły.
"Hobbita" i "Silmarillion" czytałem na razie tylko po polsku, ale muszę koniecznie sięgnąć do oryginałów - chyba zrobię to podczas najbliższych świąt. Powody są dwa. Po pierwsze, "Hobbit" doczekał się nowego przekładu Pauliny Braiter i cholernie mnie kusi, żeby wziąć sobie oryginał plus oba tłumaczenia i zacząć porównywać :-) Po drugie, słyszałem wielokrotnie, że przekład "Silmarillionu" jest baaardzo słaby i najeżony błędami - Tadeusz Olszański naliczył ich ponad 1000! Podobno wydawnictwo "Czytelnik" wydało szkic, pozostawiony przez zmarłą Skibniewską, bez jakiegokolwiek opracowania redakcyjnego, podobno też jej spadkobierca zabronił wprowadzania zmian. Nie wiem, ile w tym prawdy, nie wiem też, czy inne wydawnictwa nie poprawiły tego w końcu. Tak czy inaczej, w najbliższym czasie muszę koniecznie porównać oryginał "Silmarillionu" z przekładem Skibniewskiej i przekonać się na własne oczy, jak jest naprawdę.
* Oryginał:
- How long have you been eavesdropping?
- Eavesdropping, sir? I don't follow you, begging your pardon. There ain't no eaves at Bag End, and that's a fact.
Skibniewska:
- Od jak dawna strzygłeś uszami?
- Nie uszami, tylko trawę strzygłem, za przeproszeniem pańskim.
Biorąc pod uwagę, że w tej scenie faktycznie Sam strzygł wcześniej trawę za oknem, uważam ten przekład za bardzo dobry i pomysłowy - tłumaczenie dosłowne rzecz jasna nie miałoby sensu.