Anatol pisze:
Książę Chaosu - PWC <ciach cytat>
He stalked across the room, unbuckling his belt as he went. He substituted it for the one upon the altar.
"Good copy," he said, "but not even the Pattern can duplicate Grayswandir."
"I thought a section of the Pattern was reproduced on the blade."
"Maybe it's the other way around," he said.
"What do you mean?"
"Ask the other Corwin sometime," he said. "It has to do with something we were talking about recently."Hmmm. Czy "the other way around" to znaczy "odwrotnie"?
Anatol pisze:
Poszukiwanie Klejnotu, Galeria Luster (dla mnie też to jakis ukryty zapomniany symbol), dwa spikardy
Bleys twierdził, że spikardów jest dziewięć :-)
A jeśli chodzi o Galerię Luster, to sam Zelazny jest niekonsekwentny: w "Rycerzu cieni" używa określenia 'Corridor of Mirrors', ale w opowiadaniu "Korytarz luster" (BTW:
bez-na-dziej-nie przełożonym przez Michała Wroczyńskiego) jest już 'Hall of Mirrors'...
Anatol pisze:
i mowa o "nurkach" było to wspomniane w krótkim zdaniu, w drugich kronikach którzy przemierzają obszar poza krawędzią w poszukiwaniu artefaktów.
Aaa, już kojarzę! Rzeczywiście, wzmianki są nawet dwa razy:
1) "Krew Amberu":
"
Sztylet pochodził z Chaosu - prezent od nurka Otchłani, Borquista (...)".
2) "Książę Chaosu":
"
Następnego dnia wybrałem się do Krawędzi. Słyszałem, że nurkowie Otchłani - ci, którzy szukają za Krawędzią artefaktów stworzenia - po raz pierwszy w tym pokoleniu zawiesili swoją działalność. Pytani, opowiadali o groźnych zjawiskach w głębinach: wiry, ściany ognia, wybuchy nowo powstałej materii."
Jak dla mnie to kolejny wątek, który Zelazny ledwie napoczął i później porzucił. Typowe dla Drugich Kronik :-/
Anatol pisze:
według mnie drugie kroniki po angielsku mają więcej "smaku" czyt. - osobiście uważam, że zawarty jest w nich lepszy klimat, w końcu to oryginał.
No ba. Moim zdaniem prawie zawsze oryginał ma lepszy klimat niż przekład.
Joanka pisze:
Te wspaniałe dialogi, o których wspominacie, po polsku nie brzmią już tak błyskotliwie. Czasem jedno słowo rzucone w oryginale przy tłumaczeniu zamienia się w całe zdanie, a to już nie to.
Wiesz, to już tak jest - po pierwsze, książki mają tendencję do "puchnięcia" podczas przekładu, a po drugie, bardzo trudno jest dokładnie oddać jednocześnie sens i styl oryginału. Przykład (akurat z "Dziewięciu książąt Amberu", czyli tłumaczenie Blanki Kuczborskiej):
"
Don't 'maybe' me, baby. (...) Of all my relations, I like sex the best and Eric the least."
"
Nie zbywaj mnie, stary. (...) Ze stosunków międzyludzkich najbardziej odpowiada mi seks, a najmniej stosunki rodzinne z Erykiem."
Niby wszystko w porządku, ale jednak w oryginale to brzmi o niebo lepiej (i krócej), prawda?