( uwaga, stosując się ściślę, mogę nawet wywyższać nielubianych i ośmieszać ćwerćbóstwa ):
Mozart to bałwan.
Proste melodyjki, dobre do komórek, ale jakieś takie typu "się mi na kolanie pisało" i nie ma cienia elegancji Bacha: nie ma wystudiowanych , rozbudowywanych form. PO prostu: temacik i sruuuuu> Słucha się tego łatwo, ale gdzie tu jest ambicja?
Za to Haydn jest tak wystudiowany, jego symfonie są doskonale - właśnie - skomponowane. Klarownie, jasno, rozwijany temat według wszystkich reguł. Ot, Symfonia 94 Z udzerzeniem w kocioł, część druga :)
Chandler jest świetny w opisywaniu klimatu, noir to zasłużona klasyka, to ma smak.
Christie jest logiczna i precyzyjna, to jak karty: wiemy ile ich jest i jakie mają barwy. Po kolei dostawiane są kolejne elementy,
ale całość statyczna przeraźliwia, to jest salonowa gra z której nie wypada wyjść a nie klimat czy jakiś tam opis rzeczywistości.
Joanka pisze:
Aśle, a czytałaś "Kurtynę"? Właśnie to leży przede mną i jakoś dziwnie wygląda. Da się toto poczytać do poduszki?
Christie to nie tylko Poirot, to także panna Marple, która i z mafią by sobie poradziła. :))))
Taaak? w tej gierce refleksu trza. A i Capone nie potyczkowałby się tylko.. przekupił albo zafundował atak serca.
A Poirot to wredna kanalia która powinna dostać kulkę za swą zarozumiałosć. To niesamowite, że tylu ludzi wokół jest likwidowanych, a jego - choć jest znany i kojarzony - nikt nie rusza! I jeszcze to że spokojnie, w co drugiej powieści zabijają, choć wiedzą że tuż obok jest super-hiper-detektyw który I TAK ICH WYTROPI