Skończyłam dzisiaj "Mroczną Wieżę" i ze zdziwieniem przyznaję, że mogło być gorzej. Po kiepściuchnym tomie VI oczekiwałam już wszystkiego, z najazdem UFO włącznie. Zapętlenie akcji pod sam koniec - wydaje mi się, że to był najlepszy pomysł na zakończenie, jaki King mógł mieć, bo zawsze urywanie powieści totalnej w jakimś miejscu będzie niosło niedosyt. Podobał mi się też pomysł z odwlekaniem zakończenia (chociaż i tak wiadomo, że nikt nie skończy czytać na epilogu, jeśli jest coś dalej).
Narzekania: -kiepskie zakończenie wątku z Mordredem (po tylu fajerwerkach ciągnących się już od Calla można oczekiwać chyba czegoś więcej niż strzelanina przy ognisku?) -niestety można z dużą prawidłowością wytypować, kiedy ka-tet zacznie ginąć i w jakiej kolejności -rozwleczona końcówka -dorabiane wątki po drodze (chociaż to jeszcze jakoś można przełknąć) -Stephen King w powieści Stephena Kinga - wszystko inne zniosłam, ale tego nie :/ -szkoda Waltera, który pojawia się na początku, gdzieś znika na parę tomów, wraca pod koniec i właściwie nic z jego postaci nie wynika -w ogóle King gubi gdzieś po drodze złych i to czasem w beznadziejny sposób. Nie podobał mi się tak samo motyw z Karmazynowym Królem -Patrick dorzucony na samym wylocie powieści - na siłę i bez sensu, co to, jasna cholera, Zaczarowany Ołówek 2?
Pochwały: -klimatyczne Ziemie (a już się bałam, że 7 tom to będzie tylko Njujork) -wiem, że to tandeciarskie, ale nie czepiam się happy endu ka-tet. Już w momencie śmierci pierwszego członka drużyny (swoją drogą najbardziej wyrywająca serce scena w Mrocznej Wieży, a na pewno w czołówce: obok śmierci Jake'a w pierwszym tomie i może jeszcze Susan Delgado) wiedziałam, że jeszcze się spotkają. Jeśli nie w Wieży, to w jakimś świecie równoległym. -Dandelo dobry, chociaż wytrawny czytelnik wyczuwa na samym wstępie, że coś tu śmierdzi (anagram nie jest taki trudny do odszyfrowania) -część z Łamaczami i trzema buntownikami. Nie wiem, z której powieści jest Ted, ale chętnie przeczytam.
No i co ja mam zrobić? Nie stawiam końcowej oceny. Była cała masa potknięć, ale jak zamknięcie okładek w środku akcji jest nie do wykonania nawet o 5 nad ranem, to nie można napisać, że jest zła. King ożywił czary, jak w żadnej innej swojej powieści, jak udaje się tylko największym iluzjonistom prozy. No cóż. Jest cała masa lepszych książek, które odłożyłam bez większych emocji.
_________________ You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel! Elaine Marley-Threepwood
|