Tark pisze:
A ja już wiem, że za miesiąc też kupię NF - w zapowiedziach jest opko Tanith Lee. No mniami :))
Owszem, ale jest też niestety "Siedemdziesiąt pięć lat" Bursteina :-/
Na Seminarium ŚKF-u pociągnąłem trochę Pawła Ziemkiewicza za język - mówił mi m.in., że z pięciu nominowanych w tym roku do Hugo opowiadań kupili już cztery (autor piątego, David D. Levine, niestety nie ma adresu mailowego, a dogadywanie się snailmailem potrwa wieki) i będą je sukcesywnie publikować. Tak się składa, że całą piątkę czytałem już kilka miesięcy temu w oryginale - poniżej moje wrażenia:
- Michael A. Burstein: "
Seventy-Five Years"
Głupawe i naiwne. Fabuła taka sobie, psychologia postaci leży i kwiczy (wolta Petera z końcówki: Isabel niemal od razu go przekonała, uznał swoje grzechy i zaraz chciał do niej wrócić - o, tu mi czołg jedzie), na dodatek silne nawiązania do wydarzeń dzisiejszych (walka o prawa autorskie itd.) mogą spowodować, że za kilkanaście lat opowiadanie będzie cokolwiek nieczytelne. Nie mam pojęcia, za co ten tekst w ogóle dostał nominację.
- Dominic Green: "
The Clockwork Atom Bomb"
Afrykańskie pomysły na rozwiązanie problemów energetycznych, utylizacyjnych itd. kraju za pomocą akceleratora Penrose'a, czyli inspektor z ONZ tropiący czarne dziury w Trzecim Świecie. Pomysł i wykonanie bardzo mi przypadły do gustu - nie wiem wprawdzie, na ile solidne są naukowe podstawy (znajoma doktor fizyki wypowiadała się pozytywnie, aczkolwiek twardych dowodów IIRC wciąż nie ma), tym niemniej z nominowanej piątki ten tekst podobał mi się chyba najbardziej.
- Margo Lanagan: "
Singing My Sister Down"
Bardzo dziwne opowiadanie - za pierwszym razem niezbyt przypadło mi do gustu, ale jakiś czas później przeczytałem ponownie i tym razem chwyciło. Poetycki opis bardzo nietypowej rytualnej egzekucji, odjechany, ale wart przeczytania.
- David D. Levine: "
Tk'tk'tk"
Dość zabawna historia o ciężkiej doli komiwojażera mającego handlowe, kulturowe i osobiste problemy na planecie alienów, fajnie pomyślana i bardzo zgrabnie napisana. Lekkie, przyjemne i całkiem niezłe.
- Mike Resnick: "
Down Memory Lane"
Resnick ma to do siebie, że prawie zawsze pisze tym samym stylem (dość prostym, aczkolwiek przyjemnym i lekkostrawnym), więc wszystko sprowadza się do pomysłu i jego wykorzystania. W zeszłym roku wyszło mu nieźle - "Podróże z moimi kotami" miały fajną i dobrze poprowadzoną koncepcję, dość sympatyczny klimat, w efekcie dostały Hugo i chyba nawet słusznie. W tym roku Resnick po prostu bezwstydnie zerżnął pomysł i wykonanie (dziennik z końcówki!) z "Kwiatów dla Algernona" Keyesa - gdyby ten tekst ukazał się pół wieku temu, może byłby niezły, ale dzisiaj powoduje jedynie wzruszenie ramion.