ala pisze:
Tu się zgodzę, obiektywna raczej jestem i mimo, że lubię ASa to jest to literatura rozrywkowa, dobra, nawet bardzo, ale bez przesady. Z tego gatunku, jeśli już to Tolkien, za przecieranie szlaków, za stworzenie podwalin światów fantasy, ale nie Sapkowski.
Ech... Różnica między Tolkienem a ASem jest mniej więcej taka jak między Agatą Christie a Chandlerem. Niby i jedno i drugie to kryminał. Tylko pierwsze to wyłacznie wydumana zagadka, z bohaterami w wersji 2D, taki misterny systemik, w który ludzie są wyłacznie pionkami, żeby się zamysł autorki wypełnił. W dodatku produkowane taśmowo, zero zaskoczenia poza kolejnym rebusem. Natomiast Chandler to gość, który potrafił podnieść kryminał do poziomu Literatury. Bo pisał o ludziach a nie zagadkach, skorzystał z ram gatunku, żeby powiedzieć coś więcej.
W dodatku Tolkien nie jest żadnym prekursorem czegokolwiek. Jakie stwarzanie podwalin? To zlepek mitologii, owszem, monumentalny i rozwlekły, bo Tolkien, jak każdy nudny facet, był pracowity :> Ale wcześniej to był imho Howard chociażby. Więc i te podwaliny są mocno wątpliwe.
Sorry, większość fantasy jest posttolkienowska czy postconanowa, czyli schematyczna do bólu, nie wychodzi poza konwencję, rzadko jest zabawą konwencją. To zabawa atrybutami i kliszami, co gorsza, czasem śmiertelnie poważna aż do śmieszności (Tolkien właśnie). Tylko bez bohaterów nie stworzy się literatury, a u Tolkiena ich nie ma - są predefiniowane kukiełki bez motywacji, poruszające się w wystudiowanym świecie.
AS z fantasy zrobił to samo co Chandler z kryminałem. I uważam, że dzięki temu jego proza to coś więcej własnie niż li tylko literatura rozrywkowa. Jako jednemu z nielicznych udalo mu się zrobić coś w ogóle dla gatunku. Rozszerzyć jego definicję albo wręcz sprawić, że zaczał się wymykać dotychczasowym definicjom. To się udało ASowi, Brzezińskiej (chociaż inaczej), potem długo, długo nic, a w dno skrobie Tolkien. Tyle, że miał większe szczęście do ekranizacji - co zresztą też jest symptomatyczne. Zeby film był porównywalny z książką na ogół książka musi być kiepska.
Ani się specjalnie na fantasy nie znam (więc pewnie nie powinienem się wypowiadać...), ani nie przepadam. Lubię i szanuję ASa
pomimo tego, że to fantasy.
A Nobel, jak i wszelkie nagrody, nie jest żadnym wyznacznikiem :) Zresztą to widać, gdyby Nobla przyznawał Marek, to byłby Nobel au rebours, dostawaliby prawicowcy :P Też bez względu na rzeczywistą wartość (mało mierzalną zresztą).