Blaireau pisze:
czyli w "Dziennikach gwiazdowych". o których zapomniałes wspomnieć, nic a nic nie jeździł sobie po jedynie słusznym systemie?
Nie zapomniałem, po prostu przedstawiałem "odwrotną stronę" Lema. I nie wiem czy, aż tak sobie po tym systemie jeździł. Komunizm jako system był takim curiosum, że najniewinniejszą wzmiankę o czymkolwiek mozna było potraktowac jako przytyk. A Lem w owym czasie w ZSRR był wręcz uwielbiany...
Blaireau pisze:
Summę mam, jako i F&F, z obowiązku. Bo też są nietety gniotami. Ale to nijak nie zmienia obrazu calości. Bardzo pozytywnego obrazu.
To już kwestia interpretacji. Ja nie mam pozytywnego obrazu Lema, choć jest ( jak już wcześniej pisałem) kilka jego książek które lubię. Odrzuca mnie też absolutny brak samokrytycyzmu u Lema. Każdę krytykę pod swoim adresem traktuje on jako straszliwą zbrodnię. Po pewnym felietonie Pilcha napisał np. ; "Wielkim smutkiem napełnił mnie fakt pojawienia się w Tygodniku Powszechnym, który miałem za pismo zacne, straszliwego paszkwilu urodzonego z mózgownicy Jerzego Pilcha".
I te jego sądy o innych pisarzach ( nie tylko o AS-ie)...Np. odnośnie prozy Olgi Tokarczuk ( cytat z Tygodnika Powszechnego) ; "Eksperymentów mitograficznych w rodzaju prozy pani Tokarczuk nie uważam niestety za nic takiego, co olśni świat" . O tej samej autorce (cytat z Przekroju) ; Próbowałem czytać Tokarczuk i poprzestawałem na trzeciej kartce". Konkludując-każdy ma prawo do własnego zdania i może np. zakochać się w Lemie, ja się nie zakochałem...