A ja lubię "Tehanu" i chętnie bym sobie kiedyś kupiła. Fakt, poraża martyrologicznym feminizmem, ale sam pomysł "zejścia" z wielkich, nurtujących całą okolicę problemów na proste codzienne sprawy uważam za bardzo udany. I potrzebny. Klasyczna fantasy to walka Dobra ze Złem, w której ścierają się najpotężniejsze moce świata. W której bohaterowie dokonują heroicznych, nadludzkich wysiłków i wyrzeczeń, które pozwalają zachować Równowagę. Taka też jest trylogia Ziemiomorze. Jej wielkość polega jednak na tym, że Ged nie jest typem superbohatera, po którym troski spływają jak woda po kaczce i wkrótce nie ma po nich śladu. To samotny, okaleczony człowiek, który kroczy po wąskiej ścieżce przeznaczenia czyniąc tylko to, co musi uczynić (parafraza "Czarnoksiężnika...";)). Myślę, że problem "Tehanu" polega na tym, iż czytelnik przyzwyczajony przez trzy tomy do tego wizerunku nie może się pogodzić, iż jego bohater schodzi z piedestału męczennika, by rzucić w pierony męczące ratowanie świata i stać się zwykłym trywialnym obywatelem. I że taka przemiana jest w ogóle (tak z grubsza) możliwa.
Przyzwyczailiśmy się, że fantasy opowiada o tychże wielkich czynach, proste realia spychając na niezbędny margines społecznego tła dla przygód wiedźminów i czarodziejów. Wewnętrzne problemy Shire i innych wioch to temat dla pozytywistów, nudnych już z założenia. IMHO le Guin zgrabnie pokazała, że to nieprawda. W jej książce magia, walka i inne "fantastyczne" sprawy schodzą na plan dalszy, ustępując miejsca myciu, cerowaniu i plewieniu grządek (przecież w książce o magach ne ma czasu na opisywanie takich bzdur!) A te duperele - o dziwo - absorbują Geda i Tenar na tyle, że w połączeniu ze spełnioną miłością (a fe! toż do końca jeno wzdychać powinni!) sprawiają, iż wreszcie mogą się oni poczuć jak normalni ludzie. I to zapewne wkurza czytelnika sądzącego, iż literaccy herosi są skazani na przeżywanie tragicznych przygód do końca życia, bądź lakoniczne "żyli długo i szczęśliwie" i definitywny wypad z gry. Ale tak naprawdę mają prawo do normalnego ("normalne" jak widać nie znaczy "usłane różami") życia, nawet opisanego w książce. I nie zasługują z racji wyboru na ekskomunikę. A jeśli komuś nie odpowiada tematyka - cóż, czytać nie musi:)
A co do innych książek: proste, lakoniczne, ascetyczne - a jednak pełne symboli i wieloznaczności. Baardzo dobre:))
_______________
Helmik, fajny awatarek:)
_________________ Święte Gramatyko i Ortografio, módlcie się za nami.
|