Nie bardzo wiedziałam, gdzie zamieścić to, co chcę napisać. NA szczęście we wstępniaku Maciek napisał takie coś:
Maciej Popis pisze:
Co jakiś czas przez nasze forum przewijały się dyskusje o stanie czytelnictwa
...i pomyślałam, że wrzucę moje refleksje tutaj.
Zrobiłam sobie prywatny ranking czytelnictwa. Nie ukrywam, że natchnął mnie do tego Vanin i jego strona. A że cenzura czasowa jest akurat taka, że jestem w stanie odtworzyć, co czytałam przez cały zeszły rok, więc ułatwiło mi to sprawę.
Przeczytałam 33 książki po raz pierwszy. Nie jest to wynik imponujący, bo mam dziwne wrażenie, że w szczenięcych latach szkolnych i na studiach czytałam dużo więcej niż teraz. Ale nie o to chodzi. 0,65 książki na tydzień. Jedna książka w 11 dni. Tak wygląda statystyka.
Porównałam, moja siostra przeczytała książek nowych: dwie, słownie dwie. Dwa Dany Browny.
Maciek pytał, czy czytelnictwo zależy od ceny książki. Na moim przykładzie widać, że nie bardzo. Moja siostra, tak samo "sytuowana" jak ja, odbierająca te same akcje promocyjne, ba, dysponująca biblioteką praktycznie darmową ( 80 % czytanych przeze mnie książek kupuję lub dostaję), nie uznaje czytania czegokolwiek za czynnośc potrzebną. Nie pomaga patronat, reklama, akcje promocyjne. Nie kupi książki, czy ta kosztowałaby 10, czy 50 złotych. Nie ma nawyku czytania. Niewiele osób teraz nawyk czytania ma.
Czytelnictwo nie jest kreowane jako potrzeba. Potrzebą jest nowy błyszczyk do ust czy nowa skórka do Winampa; nikt nie promuje czytania książek, nie jest to
trendi,
si,
dżezi ani
fruity.
Moze od tego trzeba zacząć? Od stworzenia potrzeby?
p.s. Żeby nie było. Mnie tam wyrabianie 3300% normy sprawia przyjemność :)
I tak sobie marudzę dziś, bo mną nastroje dekadenckie owładnęły :)