Nocta pisze:
Podobno już działa wszystko dobrze w komentarzach :)
Świetna wiadomośc, postaram się sprawdzić w najbliższym czasie osobiście. :)
Nocta pisze:
Po prostu uważam, że "Tigana" jest obiektywnie słabsza niż "Mozaika".
Ja również tak uważam. Chodziło mi raczej o to, że
"Tigana" jako mój pierwszy kontakt z Kayem, wywarła na mnie bardzo duże wrażenie i uważałam ją za książkę naprawdę bardzo dobrą. Potem przyszła kolej na Mozaikę - ta była jeszcze lepsza, przez co zyskała sobie u mnie status genialnej, ale wspomnienie o
"Tiganie" nadal było bardzo pozytywne. I wydaje mi się, że gdy czyta się w odwrotnej kolejności, nabywa się rodzaj "odporności" na ten kayowski urok (czy może raczej ma się wobec każdej kolejnej pozycji konkretne oczekiwania) i czyta się już w mniejszym oczarowaniu, bo miało się styczność z Mozaiką, a co za tym idzie, z kwintesencją tego, co w Kayu najlepsze. Takie wcinanie tortu, by potem zabrać się za przystawki. :)
Nocta pisze:
Ale też faktem jest, że ta kolejność może mieć znaczenie emocjonalne.
A to na pewno. :)
O Gaimanie póki co takiej opinii nie mam, ale za mną dopiero
"Amerykańscy bogowie",
"Nigdziebądź",
"Gwiezdny pył",
"Dobry omen"oraz
"Dym i lustra". Tak, pamiętam, wskazany jest Sandman. ;) W każdym razie Gaimana lubię (tyle, że to raczej nie jest miejsce by o tym pisać), choć zdarzają mu się słabsze "dzieła" - choć dla mnie były to głównie niektóre opka z
"Dymu...".
Na tekst i nowy dział czekam. :)