ASX76 pisze:
Moim zdaniem krytyka wydawnictw jeśli chodzi o niedotrzymywanie terminów jest nieuprawniona i niesprawiedliwa.
Nie rozśmieszaj mnie.
To ja jako czytelnik płacę pensję i autorowi i całej reszcie ludzi współpracujących przy wydawaniu książki w wydawnictwie i drukarni. I to ja jako czytelnik, widząc że traktuje się mnie niepoważnie ciągle przesuwając termin wydania książki, coraz bardziej się irytuję. Bez względu na to, czy wina leży po stronie pisarzam czy też drukarni, winę ponosi wydawnictwo, które zapowiedziało mniej lub bardziej konkretną datę wydania (np. marzec 2005 albo wiosna 2005). Jeżeli ta data jest potem przesuwana po piętnaście razy (tak to jest przejaskrawione), to jako czytelnik uważam że nie traktuje się mnie poważnie. Ujmując to inaczej, jeżeli idę do sklepu raz, drugi, dziesiąty i za każdym razem sprzedawca informuje mnie, że towar będzie już wkrótce, po czym po raz kolejny okazuje się, że nie dotarł, to za jedenastym razem pójdę do innego sklepu. Jasne, można się spierać o to, że książki nie są substytutami doskonałymi, ale jest ich tyle (i autorów również), a zasobów czasu i pieniędzy jakimi dysponuję jest na tyle niewiele, że zapłacę komuś kto podejdzie do sprawy poważnie. I dlatego choć kiedyś dopuszczałem, żeby wydawnictwo przesuwało termin wydania, po paru skrajnych doświadczeniach z FS zmieniłem zdanie. Zdecydowanie jestem bardziej skłonny zaakceptować termin "wkrótce" bez względu na to jak bardzo enigmatycznie brzmi. Inne rozwiązania uważam za, mówiąc kótko, dymanie pracodawcy, czyli czytelnika.
Osobną sprawą jest jakość pracy autora a później korekty i redakcji. O ile jak mi już w innym miejscu wytłumaczono, autor może się na sugerowane przez redaktora poprawki nie zgodzić, to co do ortografii nie ma prawa odmówić. Już to pisałem nie raz - błędy ortograficzne i mniej lub bardziej niechlujne wysławianie się dopuszczam w takich formach komunikacji jak fora czy maile, to w tekście drukowanym już nie. A tak się składa, że to nie kto inny a takie wydawnictwo jak FS byków w rodzaju fatalnej korekty popełnia mnóstwo i nie dociera do wydawcy, że robi źle.
Dlatego obiecałem sobie kiedyś, że po "Siewcy Wiatru" nie będę nabywał książek z tego wydawnictwa, choć decyzja packa o wydawaniu opowiadań właśnie u nich mocno mnie wkurzyła, bo muszę się złamać. Nawiasem mówiąc, czy to nie "Siewca ..." jest przykładem maksymalnie żenujących błędów ortograficznych - poczynając od okładkowego "Siewcy
wiatru" do OIDP "Egzempla
ża recenzenckiego"?
Obecnie skrajnym przypadkiem, który naprawdę działa mi na nerwy, jest zapowiadana, mało tego, reklamowana rok temu w lipcu książka Rafała Dębskiego "Łzy Nemezis". Za 4 miesiące minie rok, a książki jak nie było, tak nie ma. Wiem jedno, szanse na to, że ją kupię są przyzerowe.