arien pisze:
Pewnie już o tym pisałam, ale w JT bardzo drażnił mnie ten nagły ultrarealizm. Do tej pory MM pokazywała dość cukierkowy obraz świata, do którego udawało jej się przemycić informacje, że może jedak poza domem Borejków aż tak pięknie nie jest. A tu nagle mamy wszytsko- ciężkie choroby, strajki lekarzy, korki i chamstwo.
Dokładnie, w "Żabie" autorka przegięła i to w wielu sprawach. Do tego, co wymieniłaś, dodałabym jeszcze przerysowaną szkolną rzeczywistość i przesadnie zdemoralizowaną młodzież.
W "Języku Trolli" podobał mi się bardzo motyw z żarówką (ale mnie potem korciło, żeby sprawdzić :D) oraz rodzina Oracabessów. Poza tym wszystko jakieś takie mało jeżycjadowe. Natomiast "Żaba" nawiązywała klimatem do starszych tomów, znowu mieliśmy idylliczny obraz świata i zwyciężające na każdym kroku dobro. I tak powinno być, bo inaczej to Musierowicz w ogóle pisać nie potrafi :)
Co do deklaratywności, to rzeczywiście coś takiego zaczyna się pojawiać w ostatnich książkach Musierowicz. Owszem, kiedyś autorka też narzucała nam swoją ocenę bohaterów, ale robiła to w bardziej subtelny sposób - bez wkładania takich deklaracji w usta innych bohaterów. Te ich cechy charakteru, które Musierowicz chciała podkreślić, miały odzwierciedlenie w zachowaniu i sposobie bycia postaci. Teraz tego nie ma, autorka idzie na łatwiznę, albo po prostu faktycznie pisze w pośpiechu.