apaczyk pisze:
Chociażby tak, że były one (te dzieciaki) całkowicie zafascynowane światem, który znały dotąd jedynie z bajek, a który nagle zmaterializował im sie przed oczami w najbardziej namacalny z możliwych sposobów i który zupełnie niespodziewanie przeniósł je o lata świetlne od codziennych problemów związanych z takimi drobiazgami jak bombardowania, troska o bliskich pozostałych w Londynie itp.
Po pierwsze - skąd wiesz? Podaj mi przykłady tej "fascynacji" samym światem (a nie Aslanem) z utworu Lewisa. Po drugie - naturalną reakcją w takich wypadkach jest zastanawianie się , czy i jak da się wrócić do realnego świata i o ile Edmunda można wytłumaczyć ptasim mleczkiem , a Łucję jej skłonnością do fascynacji urojonym , Piotr i Zuzanna przy takich charakterach , jakie posiadają , byliby w takiej fascynacji przy jednoczesnym kompletnym "machnięciu ręką" na świat rzeczywisty zupełnie niewiarygodni. Po trzecie - ja naprawdę uważam , że w filmie słusznie poprawiono Lewisa w tym i w wielu innych przypadkach. U Lewisa wszyscy zapominają o realnym świecie niemal natychmiast , wygląda to prawie na pranie mózgu. W filmie ten proces rozciągnięto. Nie uważasz , że podejście "cmoknąć pompę tym , co zostali IRL , w Narni jest fajnie" nie należy ani do szczególnie parenetycznych w rozumieniu chrześcijańskim , ani zgodnych z tzw. duchem książki?
Tym bardziej , że jeśli gdzieś ta "głębia" jest , to właśnie w filmie. U Lewisa wzmianka o wojnie pojawia się tylko w pierwszym zdaniu , sprawiając wrażenie kompletnie nieistotnej ; ot , zabieg fabularny jak każdy inny. W filmie - co logiczne - te dzieci wiedzą , ze względu na bombardowania właśnie , czym wojna jest. I nie mają ochoty mieć z nią do czynienia. To też jest "spłycenie"?
Anya pisze:
Czytając książkę miałam wrażenie, że dzieciaki z każdą chwilą i każdą kolejną przygodą coraz bardziej angażują się w sprawę Narnii, coraz bardziej kochają tą krainę i coraz bardziej chcą walczyć o jej uwolnienie.
No właśnie. Miałaś wrażenie. Coś z tego wynika dla analizy utworu?
Anya pisze:
Tymczasem w filmie wygląda to inaczej - przez prawie cały czas ani Piotr ani Zuzanna nie mają ochoty zostawać dłużej w Narnii, jedynie Łucja przejawia słabą wolę walki i pomocy swemu przyjacielowi Tumnusowi.
Bo CSL nie wspomina ni słowem , na co oni podczas drogi mają ochotę lub nie. Czyli uzupełniasz jego utwór swoimi wrażeniami i na tej postawie wysnuwasz wniosek , że w filmie doszło do sprzeniewierzenia się autorowi. Nie uważasz , że niemądra to metodologia?
Anya pisze:
Tym bardziej dziwi nagła i drastyczna przemiana postaw bohaterów pod koniec filmu - ni stąd ni zowąd Piotr i reszta stwierdzają, że jednak chcą walczyć o Narnię.
IMHO nie jest to żadne "ni stąd ni zowąd" tylko długa ewolucja postawy połączona z równie długim namysłem. Od "co my tu mamy do roboty" , przez "trzeba stąd tylko wyciągnąć Edmunda" i "to nie nasza wojna" do "mimo wszystko jest w tej krainie coś dla nas ważnego , więc to i nasza wojna". To właśnie jest według mnie głębokie , a nie Natychmiastowy Stan Ekstatycznej Iluminacji z podniecenia myślą o Aslanie.
Anya pisze:
Zwłaszcza, że sama się dziwiłam tym dzieciakom, że tak bardzo chcą wracać do realnego świata - ja bym nie chciała na ich miejscu :)
Zważywszy okres panowania Białej Czarownicy w Narnii , było tam zapewne mniej stopni (Celsjusza) niż wtedy , gdy skarżyłaś się "zamarzłam" w KSiZ. Nadal podtrzymujesz swoje stanowisko?