Rozumiem i podoba mi się idea wydawania TB tak, jak przedstawił ją G. Szulc na poprzedniej stronie (jeden TB zamiast 2 tomów pocketów). Jeszcze oczywiście trzeba sprawdzić co z tego wyjdzie w praktyce, ale tak, jak zostało zaprezentowane, to mi się podoba i popieram.
Natomiast nieodmiennie śmieszy mnie do łez tego typu argumentacja:
Grzegorz Szulc pisze:
MW ukazał się na miękko jako pierwszy tylko dlatego że nie myślałem wtedy o wydawaniu HC.
Ja się zapytam niewinnie czy wydawnictwo ISA jest i od początku było spółką handlową/innego typu podmiotem tegoż prawa i jako taki podmiot brało i bierze udział w obrocie gospodarczym w tym handlowym podlegając prawom rynku kapitałowego? Jeśli odpowiedź jest tak oczywista jak mi się wydaje, to pisanie o kierowaniu takim przedsięwzięciem gospodarczym w oparciu o widzimisię nie zasługuje na przyznanie waloru wiarygodności (jak to pisuję ostatnimi czasy w uzasach do wyroków).
Z innej nieco beczki:
Grzegorz Szulc pisze:
Ja nikogo nie namawiam do tego skanowania. To wybór danej osoby i jej sprawa.
To mi przypomina politykę firmy Microsoft w odniesieniu do jej produktów i - znane chyba powszechnie - jej efekty. Idiotycznie wysokie ceny jakby specjalnie tak ukształtowane, żeby ludziom nie opłacało się być uczciwymi w tym zakresie. Dzisiaj podczas romowy z jednym z sędziów (jednym z 2 ludzi, których znam osobiście, a którzy dysponują legalnym Windowsem), doszliśmy szybko do wspólnego wniosku, że Microsoft debilnie czyni. Ale oczywiście szanujemy ich...
Jeśli natomiast chodzi o sposób wydawania przez ISĘ w formacie HC to przeczytałam tylko jedną tak wydaną przez tego wydawcę książkę. Swoją drogą naprawdę dobrą i naprawdę zawierającą niegłupie i dobrze podane treści. Mianowicie "Prędkość mroku" E. Moon.
Tutaj pozwoliłam sobie popełnić jej recenzję. Odnośnie dyskutowanego tutaj tematu i mojego w nim zdania, to polecam końcową część od słów: "Na zakończenie parę słów należy się również polskiemu wydawcy - wydawnictwo ISA." do końca. Popelina panie G. Szulc. Popelina.
A jeśli chodzi o opowiastki o dziewięciu, góra dwunastu miesiącach, to trzeba je chyba między bajki włożyć. Bo gdyby miały jakiekolwiek oparcie w możliwościach wydawnictwa, to właśnie mielibyśmy przyjemność cieszyć sie pocketowym wydaniem wspomnianej "Prędkości mroku". Ni widu ni słychu. Tak jak napisałam w zalinkanym tekście - jeśli chodzi o sposób wydania i deklarowany cel tegoż, to pozostało we mnie silne wrażenie, że - z przeproszeniem -
za wysoko wziałsia i posrałsia.