Nie pamiętam już ile czasu minęło od kiedy ostatnio jakaś książka przytrzymała mnie przy lekturze do 2:00. Wczoraj/dzisiaj udało się to Wojciechowi Chmielarzowi z „Wampirem”. To wyjątkowy dla mnie kryminał nie tylko dlatego, że jego akcja rozgrywa się w znanych mi całkiem nieźle Gliwicach, ale również dlatego, że po raz pierwszy czytam powieść, której akcja toczy się niemal aktualnie, bo we wrześniu 2015 r.. Szczególne doświadczenie, naprawdę. Trochę jakby czytać reportaż (choć trzeba od razu zaznaczyć, że narracja „Wampira” jest bardzo odległa od reportażu. Dla mnie to akurat duży plus). Zresztą „Wampir” to powieść w ogóle bardzo aktualna. I – co szczególnie wartościowe – świetnie umocowana socjologicznie. Dwudziestoletni student socjologii – Mateusz Polak, pewnej majowej nocy wchodzi na dach jednego z wysokich gliwickich bloków i skacze. Nie zostawia żadnego listu pożegnalnego, matka twierdzi kategorycznie, że nie miał żadnych powodów aby popełnić samobójstwo. Niemniej nic nie wskazuje na to, żeby w jego śmierć miał być zamieszany ktoś inny. Policja i prokuratura szybko umarzają postępowanie przyjmując wersję o samobójstwie chłopaka. Matka nie zgadzając się z taką oceną ima się wszelkich sposobów aby dojść do tego jak jej zdaniem wyglądała prawda o śmierci Mateusza. Ostatecznie zatrudnia prywatnego detektywa Dawida Wolskiego. Razem z nim odkrywamy krok po kroku prawdę o życiu i osobowości Mateusza Polaka. O tym, że jego relacja z matką (rozwódką, która po rozstaniu z byłym mężem – ojcem Mateusza, przelała całą swoją emocjonalność wyłącznie na syna i uniemożliwiała mu kontakt z ojcem, w czym zresztą wspierała ją jej rodzina w szczególności w osobie jej brata, a wujka skoczka). O tym, jakie były rzeczywiste powody zakończenia jego dość długotrwałego związku (a nie było to nic błahego, czy łatwego). O tym, że ten „taki dobry, kochany chłopak” sprzedawał maryhę. O tym, jak bardzo był nieogarnięty życiowo i emocjonalnie (nawet z uwzględnieniem wieku). Ale dowiadujemy się też niemało o tym jak bezwzględne potrafi być środowisko starszych nastolatków. A w tle tego wszystkiego rozgrywają się dramatyczne (choć już tracące na dynamice) poszukiwania zaginionej kilkunastoletniej Alicji Kowalczyk (wyraźna inspiracja sprawą Iwony Wieczorek). Najważniejsze jednak że wszystko to osadzone jest w autentycznych i świetnie odmalowanych realiach. Nie mam tu na myśli jedynie topografii, czy klimatu Gliwic. Wręcz myślę o tym najwyżej w drugiej kolejności. Przede wszystkim chodzi o doskonale i subtelnie oddane, bardzo trafne, czasem uszczypliwe (portret z „tym gorszym” papieżem Benedyktem) a czasem po prostu smutne (chłopak siedzący na kasie w markecie, który swego czasu mógłby być „dumnym górnikiem”) obserwacje społeczne. Bardzo mocną stroną „Wampira” są postaci. Wypada zacząć od głównego bohatera, czyli Dawida Wolskiego. Kiedyś była moda na pisanie głównych bohaterów w kryminałach, którzy co prawda byli „złymi chłopcami”, ale tak naprawdę, w gruncie rzeczy, to mieli przecież złote serca i dobrze ustawiony kompas moralny. Nie było żadnych wątpliwości, że w chwili próby taki bohater postąpi jakby grał w amerykańskim filmie. Taki bohater obowiązkowo był szorstki w obejściu, ale miał przecież długi szereg cech, które czyniły z niego gościa z którym sympatia czytelnika pozostawała w każdym momencie, a każdy jego postępek był przez czytelnika natychmiastowo usprawiedliwiany. To się powoli kończy (albo i już zupełnie skończyło) i Dawid Wolski jest przykładem takiego właśnie bohatera nowego typu. To jest bohater do którego naprawdę nie powinno się czuć sympatii. Jeśli się ją poczuwa, to chyba wyłącznie na zasadzie masochizmu. Ewentualne usprawiedliwienia jego działań (myślę) mogą wynikać tylko z jakiegoś mimowolnego mechanizmu identyfikacji z bohaterem, jaki by on nie był. Obiektywnie bowiem biorąc Dawid jest gnojem i ^cenzura^. I to jest doskonale napisany gnój i ^cenzura^. Nie chcę się bardziej rozpisywać na ten temat. Podstawy dla dokonania takiej oceny wynikają z fabuły, której szczegółów nie należy zdradzać. Szczególnie w przypadku kryminałów. Tym bardziej, że zagadka jest tutaj naprawdę fajnie i przytomnie poprowadzona. Nie ma rażących oczywistości. Co ważne nie tylko postać Dawida jest napisana z wielkim talentem. To samo dotyczy naprawdę wszystkich, szczególnie mniej peryferyjnych postaci. Widać, że z uwagą pisze W. Chmielarz tak postaci pierwszoplanowe (jak oszalała z rozpaczy matka Mateusza, która nijak nie odpowiada stereotypowi „piety”, a w gruncie rzeczy naprawdę jest potworną suką), jak i zaludniające odleglejsze plany. A mamy tutaj prawdziwy korowód indywiduów. Członkowie rodziny Dawida, ze szczególnym uwzględnieniem chorego, a w zasadzie umierającego ojca. Wuj Mateusza Polaka, któremu zależy na tym, by Dawid możliwie szybko sobie odpuścił sprawę. Fantastycznie i z wielką uwagą sportretowane postaci małżonków Baliczka (genialna sprawa po prostu). Wreszcie środowisko rówieśników Mateusza i młodszych. Zagadka jest naprawdę niegłupia, a co najważniejsze, podana w taki sposób że narracja opowieści utrudnia skupianie się na wyszukiwaniu dziury w całym. To jest taka typowa, nowoczesna, szybka narracja. Z krótkimi rozdziałami, wieloma wątkami i do tego jeszcze życiem osobistym głównego bohatera. Widać, że autor poświęcił tej powieści wiele wysiłku. I to bardzo pięknie zaprocentowało. Do tego nie można w żaden sposób odmówić W. Chmielarzowi poczucia humoru. Co prawda wyszydza w momentach dość oczywistych i wielokrotnie już sprawdzonych jako doskonały materiał do wyszydzenia (rodzinny niedzielny obiad czy też archetypiczna żona - hetera), ale i tak jest w tym duży talent. Wreszcie chłopak pisze żywym, naturalnym językiem i robi naprawdę dobre, życiowe dialogi. W efekcie aż chce się to czytać na głos, a wszyscy powinni już wiedzieć, że to jest coś, co naprawdę lubię. „Wampir” przeszedł mój test czytania na głos śpiewająco. Wojciech Chmielarz to jest autor, którego zdecydowanie postanowiłam sobie przyswoić. Idą święta ;)
_________________ "Bla bla pod burym bla bla żywopłotu Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu. W mokrej glinie łopatą wykopany dół, Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół." Shague Ghintoss by Jake Jackson ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>
|