Na tym właśnie polega to, co jest w "Gniewie" najlepsze - zabawa konwencją.
Z okazji dnia pisarzy chciałam poinformować wszystkich pisarzy, że dzielą to święto z takim na ten przykład Grahamem Mastertonem:
No i stało się. Czasem po prostu się nie da. Teraz się nie dało. Głównym bohaterem „Potomka” Graham Masterton uczynił Jamesa Falcona, kapitana kontrwywiadu armii USA, który w czasie wojny służył w Europie. Jego służba wojskowa miała bardzo specyficzny charakter. Falcon bowiem jest łowcą wampirów. I w takim też niedorzecznym charakterze – jako tropiciel, łowca i zabójca wampirów oddawał nieocenione przysługi wujkowi Samowi. Bowiem strzygi (inna nazwa wampira) służyły sile złego, czyli nazistom i w ich szeregach mordowały ruch oporu w różnych państwach w Europie. Kiedy służba Falcona dobiegła wreszcie końca, po II wojnie światowej pozostało już tylko wspomnienie w postaci zimnej wojny, w latach 50-tych wuj Sam znowu zwraca swoje oblicze w stronę Jamesa Falcona, bowiem w Anglii w znanych mu z doświadczenia, makabrycznych okolicznościach zaczynają ginąć ludzie i to coraz częściej. Przy okazji Falcon dowiaduje się o tym, że jego matka zginęła transportując do Stanów (na żądanie agencji rządowych) unieszkodliwionego przez siebie uprzednio wampira – Dukę. Poza tym dowiadujemy się o jeszcze wielu, wielu kuriozach. Falcon walczy ze strzygami (i je zabija) za pomocą gwoździ którymi przybito do krzyża Jezusa Chrystusa. Unieszkodliwia te plugawe pomioty zła przy pomocy Biblii – pierwsze wydanie przetłumaczone na język rumuński. Batoży je biczem okręconym ze srebrnego drutu. Robi jeszcze szereg innych absurdalnych i wysoce nieergonomicznych rzeczy, których – mam nadzieję – nigdy już sobie nie przypomnę. Oczywiście do tego jest trochę seksu (źle podany seks boli całe życie, a ten był podany tak, że katastrofa). Od razu spieszę wyjaśnić, że nie mam pojęcia jak to się niby skończyło, bo przecież nie dałam rady. Po kiego ch... Wacława ja to w ogóle czytałam? Za jakie grzechy w wieku powyżej lat 12 przyszło mi zaglądać do czegoś, co wyszło spod ręki Grahama Mastertona? Otóż taka żenująca i w tym przypadku przykra rodzinna tradycja. Moja Mama tak już ma, że musi mi pod choinkę podarować jakąś absurdalną lekturę. W tym roku odpieczętowałam „Potomka” Grahama Mastertona. I w tej samej chwili wiedziałam, że to będzie dobry rok. Bowiem im gorsza lektura, tym lepszy rok, prawda? No prawda? Sama lektura od początku sprawiała mi kłopot. Bo ja naprawdę nie wiedziałam jak to czytać. Jak się do tego ustawić. Miałam te 12 lat, to owszem, Masterton wchodził jako tako, ale teraz? W pewnej chwili miałam już nieśmiałe przekonanie, że wiem jaki klucz należałoby zastosować. Otóż vintage, proszę państwa, vintage nas uratuje. Wiecie jak to jest czytać „krwawy horror”, który przy dowolnych, ale naprawdę dowolnych wiadomościach radiowych czy telewizyjnych okazuje się całą hodowlą puchatych, tęczowych, przyjaznych jednorożców? Całą ^cenzura^ wioską latających elfich wróżek? Zdało mi się zatem, że tylko vintage. Przecież „Egzorcysta” to jest absolutny i godny uszanowania klasyk, prawda? I wtedy okazało się, że G. Masterton nie napisał tego 40 lat temu, tylko w 2006 r.. A odstawia tam takie dialogi oprawcy strzyg z jego przyszłą ofiarą: „-A więc tutaj jesteście – zaczął – Przyszedłem odebrać wam moją własność. - Cóż, przyjacielu – odparłem – Oczywiście możesz spróbować. - Skradłeś mi to i chcę to odzyskać. - Naprawdę? A nie zapomniałeś przypadkiem co ty ukradłeś i kradniesz nadal? Życie niewinnych kobiet i dzieci, od całych wieków, draniu. A ja przybyłem tutaj, żeby cię powstrzymać. - Ty żałosny głupku. Nie możesz stanąć na drodze przeznaczeniu. - Tak sądzisz? Zlikwidowałem więcej strzyg martwych, niż masz palców, przyjacielu. Teraz przyszła twoja kolej. (…)” (s. 233-234) Rozumiecie mój szok? Ogarniacie ogrom mojego osłupienia? Jest mi autentycznie wstyd. Wstyd, że doczytałam tak daleko. Mam wrażenie, że to nie jest prawda, że tylko rękopisy nie płoną. Podejrzewam, że to gówno instynktownie ominęłyby nawet płomienie. Duka udaje lekarza. Falcon i jego koleżanka udają pacjentów tropiąc Dukę. Jest to pretekstem dla włożenia w usta Duki wykładu o metodach antykoncepcyjnych. „- Oczywiście żadna metoda nie jest idealna. Istnieją jednak cztery sposoby zmniejszenia ryzyka poczęcia. Pierwszą z nich jest kapturek maciczny, zwany także wkładką antykoncepcyjną, który zakryje szyjkę macicy pańskiej uroczej młodej wybranki i nie dopuści do niej plemników. Z kolei prezerwatywa, czyli kondom, sprawi, że plemniki w ogóle nie dotrą do pańskiej uroczej młodej wybranki. Istnieją także chemiczne krążki, przy kontakcie z którymi plemniki giną. Możecie ponadto stosować coitus interruptus, co oznacza wycofanie się pana z pańskiej uroczej młodej wybranki tuż przed ejakulacją. Ponadto istnieje też metoda naturalna, czyli odbywanie stosunku tylko wtedy, gdy pańska urocza młoda wybranka będzie się znajdowała w takim stadium cyklu miesięcznego, w którym kobieta nie owuluje.(…) - Cóż – odparł Duka – metoda naturalna daje, oczywiście, najwięcej przyjemności, ale jeśli chodzi o zapobieganie poczęciu, jest bardzo zawodna. Coitus interruptus jest także zawodny, ponieważ część plemników może uciec przed ejakulacją albo mąż może zapomnieć o swoim postanowieniu wycofania się. Poza tym jest to metoda cokolwiek … nieprzyjemna, bo mało… estetyczna.” (s. 189) Co ja paczam, do ^cenzura^ nędzy? Ja wiem, że czas akcji to lata 50-te, co trochę łagodzi wzburzone fale. Ale na litość wszystkiego co dobre i mądre! Na potęgę Posępnego Czerepu! Jak widzicie, drogie dziatki, ta lektura jest toksyczna. Ta lektura to taki kryptonit dla Supermana. Od tej lektury, jak widać można dostać umysłowości Terlikowskiego i błony pławnej między palcami. Chcąc sobie tego wszystkiego oszczędzić nie dotrwałam do końca. Cierpiąc i łkając, klnąc na czym świat stoi i przysięgając okrutną pomstę dociągnęłam z trudem do strony 234 z 326 i nie chcę więcej. Już nigdy nie chcę więcej. Zagadnienie pod tytułem: co sprawiło, że kiedy miałam te głupie 12 lat, to byłam w stanie przeczytać całość jakiegoś horroru Mastertona, pozostanie dla mnie na zawsze wielką zagadką.
_________________ "Bla bla pod burym bla bla żywopłotu Bla-blałem ją bla bla wśród ptasząt łopotu. W mokrej glinie łopatą wykopany dół, Jej bla-bla bla bla przebił osikowy kół." Shague Ghintoss by Jake Jackson ja odpuściłam sobie już dawno. wmk <rotfl>
|