Straszne rzeczy... ;D Chemiku, brzmisz na zdołowanego. Nie przejmuj się. W ramach pocieszenia dodam, że kiedy pojawił się Wegner, odrzuciłam Dukaja w kąt z ulgą.
Idę czytać.
EDIT Na bardzo gorąco, bo właśnie skończyłam Wschód. Po kolei. Pierwsze, czyli warsztat. Ogólnie bardzo panu Wegnerowi brakuje lekkości stylu. Nie wiem czy zależy to od kolejności powstawania opowiadań (zakładając, że pisał je w takiej kolejności, w jakiej ułożone są w tomach) czy od "klimatu" jaki właśnie przedstawiał, ale pan Wegner w stylu jest mocno "chropawy". Brakuje mi trochę polotu w opisach, które są... poprawne, dobrze "namalowane" słowem, bo oddają to, co mają oddawać w danej chwili, ale to trochę za mało jak na moje wymagania. Z drugiej jednak strony taki sposób przedstawiania jest hm... adekwatny do wizerunku świata. Podoba mi się to, że - mimo surowości w operowaniu słowem - Wegner potrafi oddać klimat opowieści. Żeby daleko nie szukać w "Ponieważ kocham cię..." zaskoczył mnie wyczuciem. Za to długi niczym warkocz komety minus należy mu się za schematyczne budowanie opisów postaci. Po kolejnym "mężczyzna miał na sobie" oraz "ubrana była w..." wołałam o pomstę do nieba. Wrzynało mi się to w oczy i percepcję za każdym razem, kiedy trafiałam na taki błyskotliwy fragment. Im dalej w las, tym bardziej, szczególnie, że im dalej w las, tym bardziej rażące były te "perełki' na tle reszty. Konstrukcja postaci. Na Północy (gdzie ja to czytałam? rozmawiałam z kimś?) schemat, który zdawał się powielać przy każdym mężczyźnie. Różnili się tak nieznacznie, że niemal niedostrzegalnie. Wszyscy twardzi, męscy, mainly manly, itd. Znam to, lubię, ale w umiarkowanych dawkach. Choć nieco autora tłumaczy fakt, że Północ jest taka, jaka jest i nie ma miejsca ani czasu na wrażliwość. Bardzo, bardzo podoba mi się natomiast postać Yatecha. Jeszcze raz: bardzo. Właśnie dlatego, że ma wady. Laskolnyk to taki... ojciec. Ten typ, który zawsze i wszędzie zdobędzie moją sympatię. Kenneth mnie momentami irytuje (może przez to, że jest tak bardzo męski). O kobietach na razie zmilczę, bo wprawdzie wszystkie przypadły mi do gustu mniej lub bardziej, ale są dosyć schematyczne. Może nie tak, jak u Sapkowskiego, ale Wegner jest blisko mistrza. Nie będę rozwodzić się nad akcją, bo na pewno zaczęłabym spoilerować, a tego chcę uniknąć, niemniej jednak zostałam zaskoczona kilka razy, z tych kilku zaś raz tak, że zbierałam szczękę z podłogi. Podczas czytania "Najlepszych..." prawie zmęczyłam się fizycznie i parę razy złapałam się na tym, że siedzę ze wstrzymanym oddechem. Od "Zabij..." nie mogłam się oderwać, zrezygnowałam więc z czasu na sen.
Ktoś podniósł kwestię poczucia humoru. Fakt, na lekarstwo go tutaj, aczkolwiek znów - im dalej, tym lepiej :) I ja też uśmiechałam się pod nosem. Ale ani razu nie zdarzyło mi się rechotać radośnie w głos. Szkoda, bo postacie mają potencjał.
Ktoś inny pisał o tym, że Zachód kojarzy się z "Niecnymi Dżentelmenami" i I second that opinion ;)
Dzisiaj skończę prawdopodobnie i wiem już, że zostanę z koszmarnym niedosytem.
Chemiku, przykro mi, ale w moim odbiorze najsłabsze (w mojej opinii) opowiadanie nie jest niezłe. Łapiesz skrót, prawda? Gdyby reszta była choćby zbliżona do najsłabszego, nie czytałabym dalej. Na szczęście to najsłabsze stanowi wyjątek, a nie normę :) Wracam do czytania. Boję się tego zestawienia ;)
_________________ "Mój instynkt się nie myli. To natura błądzi" :) Jerome K. Jerome
Ostatnio zmieniony 08.02.2011 @ 23:08:52 przez Ainulindale, łącznie zmieniany 1 raz
|