O, Guns N Roses :)
------------
Now we're talking.
Za opowiadania także się wezmę, ale ponieważ preferuję rozwijanie świata wypełnionego dużą ilością postaci i rozbudowane, wielowątkowe fabuły, w których ich losy się ze sobą co i rusz splatają, dlatego te opowiadania posłużą najpewniej za uzupełnienie tekstu głównego, poruszając różnorakie wątki poboczne. Mam w tej chwili rozpisane trzy takie opowiadania + luźne pomysły na kilka następnych. Fakt faktem, pewnie lepiej bym się czuł przy pisaniu scenariuszy, bo chyba w dialogach czuję się najlepiej, ale z tego nie byłoby żadnego pożytku - fabuł jakie mnie interesują, w Polsce nikt kręcić nie będzie :)
Cytuj:
Waść z Weryfikatorium może?
Biorąc się za aktualny projekt, rzuciłem tam w zeszłym roku parę swoich starszych (w tym nawet 10-letnich) tekstów, by sprawdzić za co zostaną zmieszane z błotem. Od tamtej pory regularnie zaglądam, śledząc sporą ilość wątków.
Cytuj:
Bo Pilipiuk słusznie może uchodzić za autorytet w spawie wydawania książek, ale co do ich poziomu, hmm...
Co do ich poziomu się nie wypowiem, bo nie czytałem. A skoro już o tym, na twórczość których spośród twórców polskiego fantasy proponowałbyś zwrócić uwagę? Nie mam w tym zakresie zbyt wielkiego doświadczenia, bo zazwyczaj odechciewa mi się czytania takich książek zanim się na dobre wkręcę. A czasami nawet zanim zacznę (Achaja) Ostatnio zacząłem czytać "Wydrwizęba" E. Dębskiego, ale już po pięciu stronach dalej mi się nie chce. Z opisu fabuły i paru fragmentów stosunkowo interesujący wydał mi się ostatnio "Cienioryt" Piskorskiego, ze względu na klimat, ale póki co jeszcze się nie zmobilizowałem. Ogólnie jestem wyznawcą Sapkowskiego (mimo że każda kolejna książka począwszy od Pani Jeziora podoba mi się mniej) i jakoś ciężko mi się ostatnimi czasy czyta wszystko, co nie wyszło spod jego ręki (albo mojej :D).
Cytuj:
Jeżeli dogłębna praca nad tekstem zabija u ciebie samą chęć do pisania
Nie o to chodzi, to nie praca nad tekstem zabija chęci. Chodzi o potrzebę, by widzieć postępy i widzieć, że "przybywa". Jeśli mam ułożoną w głowie historię, to muszę ją najpierw zobaczyć w formie już ubranej w słowa, a nie np jako konspekt, by poczuć chęć do spędzenia wielu godzin nad jej dopieszczaniem. Szkoda mi czasu na poprawianie czegoś, co do czego nie mogę mieć pewności, że w ogóle uda się to doprowadzić do stanu, w którym będę to mógł komuś podrzucić (choćby i znajomemu), żeby mógł się zapoznać z całością.
A gdy mam już skończoną jakąś większą partię tekstu z przyjemnością mogę nad nią siedzieć choćby i tygodniami i bezustannie modyfikować, poprawiać i kombinować. Poza tym, pewne rzeczy zauważa się dopiero po jakimś czasie, ewentualnie mogą je zauważyć inni.
Cytuj:
to nie tylko usuwanie ewidentnych błędów.
Poza rzeczami oczywistymi jak poprawki interpunkcji czy likwidacja powtórzeń, zmieniam dialogi, które mi źle brzmią, miejscami dopisuję nowe, przycinam opisy, czasami je rozbijam na mniejsze partie rozrzucając po większej części tekstu, czasami dorzucam nowe, skracam pewne sceny, inne wycinam w całości, zdarzają się fragmenty, które piszę na nowo, dorzucam we wcześniejszych partiach tekstu nawiązania do miejsc, postaci i motywów wymyślonych później, by nie wyskakiwały "z kapelusza" itd. itp.
Cytuj:
Planujesz cykl wielkości "Władcy Pierścieni". Wyobraź sobie Tolkiena wracającego po finale do cyzelowania pierwszych rozdziałów.
Po 1 - nie widzę problemu.
Po 2 - zdaje się, że po Władcy Tolkien wziął się za poprawianie... Hobbita
Po 3 - wracam do nich nie po zakończeniu całości, a pierwszej części. Pierwsza seria poprawek tomu I była w maju, druga trwa aktualnie. Tom II jest po pierwszej serii poprawek, kolejna będzie po ukończeniu T.III i zebraniu opinii "testerów".