8jakiś pisze:
przjeżenia (...) Ostatnią Bitwe
Słownik otrograficzny też niby można przejrzeć, a okazuje się, że nie wszystkim się to udaje...
Al naucza, że w języku polskim takiego zapisu tytułów się nie stosuje. Wskazuje przy tym, że to nie język angielski.
No więc jak - ma to być czytadło, czy jednak thriller objawiony? Intryga "Klubu..." mieśli się dokładnie w takiej samej kategorii jak "Fechtmistrza" czy "Królowej...".
Idea tkwi tutaj właśnie w tym, aby tak poprowadzić czytelnika słowem i rytmem, że porzuci zapędy domorosłego detektywa i podąży za opowieścią. To się A P-R udaje wybornie z pewnymi potknięciami do których zaliczam dość rozwlekłe "Cmentarzysko..." i "Ostatnią bitwę...", gdzie brakuje napięcia, by ten cel w pełni osiągnąć.
Udaje się to z kolei - choć to może i dziwne zważywszy na cel przez który poszczególne tomy tracą nieco na spójności narracyjnej w pewnych miejscach i stylizację - w cyklu o kapitanie Alatriste, jednak w moim wypadku z wyłączeniem "Słońca nad Bredą. Pisałam już, że nie moja kupka herbaty. Ale dla kogoś innego tamto może być właśnie szczególnie zajmujące.
Nie dziwi mnie pewna przewidywalność intrygi. Osobiście pozwalam się ponieść opowieści, nawet teraz czytając "Złoto króla", a trudno o bardziej przewidywalną intrygę niż tam. Jedni czytelnicy tak robią, inni robią inaczej. "Są i tacy, co przedkładają owce nad dziewczęta" itd. :)