Zamorano pisze:
A czy może ktoś zrecenzować mi nową Żelazną Dziewicę tutaj?
Do usług :-) Moja opinia w skrócie:
01) "Wildest Dreams" - szybki i krótki, poszedł na pierwszy singiel. Fajny numer, tylko trochę zbyt prosty i za często powtarzany refren.
02) "Rainmaker" - szybki, prosty i melodyjny, z dość dziwnie brzmiącymi gitarami na początku (chyba grane slide'em). Bardzo fajny.
03) "No More Lies" - o to mam chyba największy żal. Świetny numer, rewelacyjne riffy gitarowe, tylko czemu tak kretyński refren?
04) "Montségur" - rytmiczna, średniowieczna opowiastka z cięższym brzmieniem. Jak stwierdził sam Harris, mogłaby spokojnie wylądować na "Piece Of Mind".
05) "Dance Of Death" - długa, bardzo powolnie się rozpędzająca, rozbudowana instrumentalnie wojenna suita. Całkiem niezła.
06) "Gates Of Tomorrow" - jeden z najsłabszych numerów na płycie. Rytmiczny, ale trochę za prosty i bez pomysłu, szczególnie refren.
07) "New Frontier" - rewelacja. Kapitalna, szybka i melodyjna galopada w ich klasycznym, niepodrabialnym stylu (coś mniej więcej jak "Only The Good Die Young'), z zapadającym w pamięć refrenem. Powinien być przebojem na koncertach.
08) "Paschendale" - najlepszy kawałek na płycie. Znów potężna, trwająca ponad osiem minut, powolnie się rozpędzająca, rozbudowana instrumentalnie suita, ale w lepszym stylu niż numer tytułowy. Bomba.
09) "Face In The Sand" - świetnie się zaczyna (gitara & klawisze), ale potem trochę traci impet. Mimo to niezły.
10) "Age Of Innocence" - drugi z najsłabszych numerów na płycie. Tekst naiwny do bólu, a i muzycznie mało skomplikowane. Za długi.
11) "Journeyman" - spokojny kawałek z akustycznymi gitarami (sic!), ale nawet całkiem niezły.
Ogólnie płyta plasuje się w wyższych stanach średnich możliwości Iron Maiden.
Zamorano pisze:
jak się zastanawiam nad najbardziej wielbiona przeze mnie ich płytą to mi wychodzi ,że piękna, klimatyczna nastrojowa "The X - Factor", z Baileyem na wokalu <ciach> mam na singlu niektóre rzeczy Baileya w wersji koncertowej, spiewane juz przez Bruce'a i bardziej mi w wersji Blaze odpowiadają
Faktycznie bluźnierstwo :-) Owszem, "The X-Factor" to w sumie przyzwoita płyta (rewelacyjny "Sign Of The Cross"), ale po pierwsze do najlepszych jej daleko, a po drugie Baileya nie cierpię jak morowej zarazy :-) Dickinsonowi to on może buty czyścić, szczególnie jeśli chodzi o skalę głosu. Zresztą z "The X-Factor" i "Virtual XI" słucham praktycznie tylko tych numerów, które potem jeszcze raz na koncertach zaśpiewał Dickinson (np. właśnie "Sign Of The Cross" czy "The Clansman" z "Rock In Rio") :-)
Najbardziej bym się ucieszył, gdyby "The X-Factor" nagrali jeszcze raz, tym razem z Dickinsonem :-)