Ysengrinn pisze:
Ja pisze:
z całym szacunkiem, ale Evangelion to może "Grobowcowi..." najwyżej buty czyścić. Nie ta liga.
Skoro oglądałeś tylko parę odcinków i nie oglądałeś Enda to raczej się nie masz prawa wypowiadać (ja zresztą też toteż milczę:}).
W zupełności wystarczyły mi te odcinki, które znam - na pierwszy rzut oka widać, że to zupełnie nie ta klasa. Na temat Enda faktycznie się nie wypowiadam, bo go nie widziałem, ale co do serialu z czystym sumieniem mogę powtórzyć: nie ta liga.
Ysengrinn pisze:
A jeśli chodzi o powód zrobienia Enda to było tak: serial okazał się sukcesem, więc mieli forsę na ekranizację wcześniejszej wersji scenariusza ostatnich dwóch odcinków. Poprzednio po prostu by ich nie było stać.
Ekhm... Mnie raczej chodziło o to,
dlaczego nie było ich stać i jak wyglądała realizacja serialu z punktu widzenia finansowego i wizualnego :-> Słynna "Gainax School of Economics" :-PPP
No dobra, wyjaśnię: studio Gainax jest znane z tego, że bywa zupełnie nieodpowiedzialne finansowo i potrafi przejeść każde pieniądze w niewytłumaczalny sposób.
Przykład: "Wings of Honneamise" miał budżet w wysokości 8 miliardów jenów. Taka suma pozwala poszaleć z efektami nawet dzisiaj, a co dopiero w 1987 roku, gdy ten film powstawał. Mimo to efekty wcale nie olśniewają - film jest ładny, ale nie zachwycający.
Z Evangelionem (mam na myśli serial) było jeszcze gorzej - chłopaki dostali potężny budżet, który przejedli mniej więcej w połowie 26-odcinkowego cyklu. Efekt: ostatnie odcinki po bliższym przyjrzeniu się odstają wizualnie od poczatkowych, pojawia się mnóstwo powtórnie użytych klatek itd.
Scenariusz dwóch ostatnich odcinków serialu i powstanie "End of Evangelion" jest niejako konsekwencją powyższego :-)