Byłam na "Skrzypku na dachu"... I tak wszyscy znają i zapewne cenią, przeto nie mam się co rozpisywać o zaletach tej ciepłej, humorystyczno-nostalgicznej opowieści o zmienności losu. Tego nie można nie lubić. To najgenialniejszy musical jaki dotąd powstał:) Powiem więc tylko, że adaptacja wyszła doskonale. Świetnie zagrane role, wymowna scenografia, doskonała reżyseria, choreografia (ach, taniec z butelkami i kozak na stole...) i ogólna wymowa... I skrzypek, który bardzo ładnie grał na skrzypcach:)) Jedynie kwestia towarzystwa (rozwrzeszczani uczniowie, którzy zawładnęli całym balkonem) pozostawiała trochę do życzenia. Rozumiem, skąd w niektórych ludziach biorą się mordercze instynkty - poukręcałabym łby, gdyby nie to, że nie chciałam nic uronić z akcji. Bo ta zdecydowanie zasługuje na pełną uwagę. Polecam z całego serca. I kcem jeszcze raz.
Teraz mi się marzy na przyszły tydzień Straszny Dwór... :D Skąd ja na to wezmę forsę?
---------------------
Wracając jeszcze na chwilę do nowej ekranizacji musicalu Webbera (polska premiera bodajże czternastego):
www.phantomoftheoperasoundtrack.com/ - tu można posłuchać fragmentów piosenek. Zresztą w radiu już bezczelnie puszczają.
Cóż... Nie powiem, żeby nowa wersja była miodem dla moich uszu. IMHO jest niestety słabsza od oryginału. Utwór "The Phantom of the Opera" został przerobiony na jakieś disko i mierzi, przynajmniej mnie. "The Music of the Night" ma zmieniony tekst i jakoś nie wchodzi. Odtwórczyni roli Christine ma słowiczy głosik, który jednak cechuje brak prawidłowej dykcji. Co prawda Sara Brightman miała z grubsza to samo;>... Butler ma niezły głos (dobry aktorsko), ale nie dorównuje oryginałowi, w którego śpiewie jestem beznadziejnie zakochana. Mam wrażenie, że został zmuszony do śpiewu w niestosownej dla siebie, zbyt niskiej tonacji. Lepiej poradziłby sobie nawet ze dwa i pół tonu wyżej. Facet charczy, bulgoce i pohukuje basem jak sowa z zawiązanym gardłem. Po co? A ta łzawa, przypominająca "Powrót Króla" piosenka na końcu to już chyba nie Webber, co? Też nie rozumiem po co.
Oj, coś niezła komercha się szykuje. Co nie zmienia faktu, że pójdę na to, choćbym słyszała i najgorsze opinie:-)