Palladyn pisze:
Z tej wypowiedzi wynika, że Twoim zdaniem wytwórnie chcąc inwestować, zakupują prawa autorskie w celu niezrobienia filmu.
Bo taki, dajmy na to, bank to może zarabiać wyłącznie na prowadzeniu rachunków klientom.
Bogu dzięki za zmiany na Forum. Cze-eść.
Lilith pisze:
Dlatego nic co schodzi z klawiatur ludzi znających się na rzeczy lepiej ode mnie nie jest w stanie mnie przekonać. Bo nie ma nikogo, kto by się znał na tym, co mi się podoba lepiej ode mnie <hi hi>
Też tak miałam. Potem dorosłam.
Lilith pisze:
Nie gustuję w typowym (Marvelopodobnym) amerykańskim komiksie superbohaterskim (...)
Dokładnie tak jak ja. Tylko, że ja dużo bardziej.
Lilith pisze:
więc nie będę się wypowiadała, czy Batman/Spiderman/Superman/X-man/...-man stracił na sfilmowaniu, czy nie.
Zamorano, wołają Cię ;) Do właściwego wątku, oczywiście. W drodze dyskusji trzeba będzie chyba ustalić, który wątek jest właściwy.
Lilith pisze:
- 300 - znów, nieźle, ale gdzie mu do komiksu?
- Sin City - zachwycające dla tych, którzy nie widzieli komiksu. Dla mnie w porównaniu z papierem śmieszne i karykaturalne
"300" F. Millera i L. Varley to dla mnie jedno z absolutnie najgenialniejszych dzieł komiksowych ever. Doskonała kompetencja w ramach tego medium. Film faktycznie był gorszy od pierwowzoru. Ale lamenty i utyskiwania jak to był źle strasznie są dla mnie niezrozumiałe. Można wskazać szereg elementów autentycznie porażkowych w tej ekranizacji, niemniej to, co stanowi olbrzymią część sukcesu zostało przeniesione na ekran w mojej ocenie prawie idealnie. Filmowe "300" i "Sin City" są dla mnie właśnie doskonałymi przykładami ekranizacji komiksu pod kątem plastycznym. To jest praktycznie przeniesienie na ekran kreski + jej animacja. A zaręczam, komiksowe "Sin City" akurat widziałam (początkowo nawet grafika mi nie odpowiadała). W moim odbiorze jeśli o "Sin City" chodzi, to właśnie grafika F.Millera jest tym, co ten komiks tak bardzo wyróżnia, tworzy klimat tego dzieła. W filmie została po prostu ożywiona. Dla mnie to było niesamowite. Grafika Millera ma do tej pory, moim zdaniem, wielkie szczęście do ekranizacji (o ile niczego nie przeoczyłam).
Nie rozumiem co tam w porównaniu do pierwowzoru jest "śmieszne i karykaturalne". Doskonale oddany klimat, kolorystyka, wyraźne, grube kontury, słowem wszystko to czym F. Miller zasłynął w "Sin City". Podkreślam, że piszę tu ciągle i niezmiennie o sferze wizualnej, ale dla mnie "Sin City" to komiks bardziej do oglądania. Największe wrażenie w nim, w mojej ocenie, robi właśnie grafika.
"Immortel" miał jedną fajną scenę.
Lilith pisze:
I jeszcze raz - 300 czy Hellboy 2 to filmy naprawdę udane, ale nie oddające tego, co kocham w komiksach z których powstały. <o, właśnie> To "coś" się gubi w przekładzie z papieru na celuloid.
No właśnie to jest problem. Rozmowa o "cosiach".
A niech tam, zrobię falstart. W stosownym temacie [UPD. po pewnych wahaniach postanowiłam reanimować truchło A. Moora] wkleję to, co napisałam o filmowym "300", być może z lekką autocenzurą (nie pamiętam już dokładnie co napisałam). A wcale nie byłam wobec filmu bezkrytyczna.
Lilith pisze:
Przypuszczam, że trafiłaś w sedno. Szkoda.
Mogą jeszcze odsprzedać prawa. Z zyskiem, bo raczej o to (zysk) chodzi.