Dżibril w temacie >>GoT<< pisze:
spida pisze:
Do momentu, w którym przerwałem czytanie, serial nie odstawał IMHO poziomem od pierwowzoru.
Dodanie dwóch postaci nie istniejących w komiksie (wokół których potem zaczyna się układać fabułę), pominięcie części ważnych, zmiana głównych wątków (choćby Carol i Sophia), uśmiercenie bohaterów którzy nie powinni zginąć (tak wcześnie, lub tak późno), nie wprowadzenie bohaterów istotnych dla wątków głównych oraz kompletne pominięcie najistotniejszej rzeczy w całym komiksie, która nie może się wydarzyć w serialu, bo brakuje jednej z postaci. Chodzi mi o scenę w więzieniu gdy Rick po walce z Tyreesem (i upadkiem z piętra) wpada w śpiączkę i potem po przebudzeniu wybiega na dziedziniec i krzyczy: "We are the walking dead!". Scena, która ma kilka płaszczyzn w serialu wyglądała tak:
Rick: We are the walking dead.
Daryl: Nah, fuck it. We ain't them.
No faktycznie, nie odstaje od samego początku. :D
Pytanie tylko czy czy to źle, że odstaje w ten sposób od komiksu. Już kiedys rozmawialiśmy przy Neverwinterze albo ME3 o tym, prawda Dżib? Komiks jest brzydki ale ma szybszą akcję natomiast serial jest rozwleczony i piękny wizualnie (tak, oczywiście mówię o zombie). Oba są bezgranicznie głupie. Ciężko mi wyobrazić sobie co by było w serialu bez braci Dixonów, ale na 100% wolałbym, żeby zginął Daryl a nie jego brat (Marl?). Bo Marl to był gość autentyczny. "We are the walking dead" było do bani, ale już "They screw with the wrong people" w wagonie był ok, a to właśnie wydaje mi się najważniejszym, programowym hasłem ekipy Ricka... Przy czym cały serialowy Terminus zjada komiksowy gang kanibali na śniadanie. Bo nie jest tak bezpłciowo głupi jak na kartach komiksu (wędrowny gang kanibali, no kurvva). W chwili obecnej akcja serialu kończy się tam, gdzie ja przerwałem komiks. Może będzie teraz (dla mnie) lepiej. A może wreszcie załatwią sobie jakieś wdzienie chroniące przed ugryzieniem szczerbatego zgnilca... Bo to trochę szydera... ;/