apollogetic pisze:
chyba nie doczytałaś o czym jest ten topic...
Dobra, ok, mea culpa, skupiłam się po prostu na opisach dwóch filmów, jakoś nie uderzył mnie ten początek. A może jestem uprzedzona :>> A moze to przez ten plan co to go mam zanalizować :PP
W każdym razie: jestem zwykłym wyjadaczem chleba, niezbyt rozgarniętym, dość przeciętnym. Do hamerykańskich filmów podchodzę z dystansem, nie widziałam kilku (czyt.: znacznej większości) ostatnich superprodukcji, niemniej potrafię podejść do jakiegoś filmu jako do czystej rozrywki. Potrafię się nastawić na to, że jakiś film nie musi nieść żadnego przesłania, nie musi mieć głębi, może tylko ładnie wyglądać. Jak blondynka. Można się z nią zabawić na chwilę, ale szybko się o niej zapomni.
Lubię kino ambitniejsze. Ale podoba mi się też czasem kino klasy B i niżej. Lubię ostatnio proste emocje: strach, wzruszenie. Lubię patrzeć na ładny świat w filmie (stąd lubię patrzeć na hamerykańskie seriale - pukam w dno od spodu :>>) i uwielbiam wprost musicale i filmy muzyczne ("Dirty dancing", "Footloose" ze ślicznym Bekonem).
Nie lubię natomiat analizować dlaczego coś mi się podoba, a coś nie. Czasami jakiś element w danym filmie mi podejdzie, w innym już nie i nigdy nie wiem dlaczego. No cóż. Mam prosty i mało skomplikowany umysł. Nie przeszkadza mi kino amerykańskie, bo wiem, że wśród chłamu są i dobre produkcje.
(Banał na banale banałem pogania :>>)