"Katyń". Powiem tak. Zaczynało się kiepsko. Oj, jak źle się zaczynało. Posągowy, drewniany Żmijewski i zapłakana Ostaszewska. Plus patetyczne kawałki o byciu żoną polskiego oficera. Ten film miał bowiem dwa wielkie problemy: przewidywalność i patos. Z obu udało mu się wyjść obronną ręką, co czyni go może nie dziełem artystycznie wybitnym, ale na pewno historycznie ważnym, sprawnie zrobionym i estetycznie znośnym, z pretensjami do "dobrym". Ale po kolei.
Jak już pisałam, początek zapowiada się tak, że człowiek ziewa. Scena na moście jest dobra, metaforyczna, ale potem już można wytypować bez błędu, co się stanie, zwłaszcza w wątku profesora i jego żony. Zresztą - dla mnie ten wątek był zdecydowanie najsłabszy, matka Andrzeja była posągową Matką Polką do bólu i sceny z jej udziałem są zdecydowanie najgorszymi. Oficerowie też zapowiadają się na trochę żywe pomniki (chociaż Englert - generał budził u mnie odruchową sympatię, której nie potrafię dobrze wytłumaczyć, myślę, że aktor był po prostu stworzony do grania tej postaci, pełnej godności, ale bardzo ludzkiej i ciepłej). No ale. Oficerowie zostają wywiezieni i dalej jest już lepiej. To znaczy, kończą się sceny przewidywalne w 100%, a zaczynają tak mniej więcej w 50%. Film ożywia się znacząco przy wątku z oficerem rosyjskim o ludzkiej twarzy (swoją drogą, genialny dialog, kiedy ukrywa Annę), a potem wątki zaczynają się przeplatać i zaskakiwać (świetny Chyra!), dzięki czemu widz wreszcie oddycha z ulgą i może się naprawdę wciągnąć. Nie będę tu wnikać w każdy wątek - ale kto pisał, że są one mało połączone? Przecież te wątki są bardzo, wręcz miejscami sztucznie wymieszane, w pewnym momencie widz spodziewa się, że wszyscy znają wszystkich (świetna scena u fotografa). Pojawia się nawet - jakby dla zmylenia tropu - wątek romantyczny. Aktorom, dzięki dobrej grze, udaje się uniknąć posągowości, a przecież w gorszym wykonaniu taka rola pani generałowej albo siostry lotnika byłaby pewnie nie do wytrzymania. Tymczasem dostajemy dobrą, trzymającą w napięciu opowieść o cichym bohaterstwie bliskich, którzy do końca walczą o prawdę. Jednych koniec widzimy, innych jest w domyśle (Stenka, Cielecka), ale przesłanie jest oczywiste: wszyscy zostali zniszczeni przez system sowiecki, tak czy inaczej. I to budzi grozę nie mniejszą niż końcowe, do bólu realistyczne sceny mordu.
Dobrze wplecione zdjęcia i filmy dokumentalne (moim zdaniem absolutnie fantastyczna jest scena, gdy Stenka ogląda niemiecki film o Katyniu). Dobrze wkomponowane zaskoczenie z pomyłką dotyczącą identyfikacji zwłok - takie rzeczy mogły się zdarzać. Nie wiem, kto napisał o filmie, że jest jasny podział dobry - źli. Ten ktoś chyba przeoczył wątek Chyry, chyba przeoczył przesłuchanie Cieleckiej, chyba zasnął przy całym wątku sióstr inżyniera. To jest chyba pierwszy film o II wojnie, gdzie Niemcy są drugoplanowi, gdzie nazwisko Hitler pada tylko raz, gdzie obozy są gdzieś w tle - ewenement sam w sobie. Głównym bohaterem - jeśli tak można to ująć - jest reżim ZSRR. Reżim, który przychodzi i zostaje, który przybiera różne postacie, posługuje się rękami różnych stron, mówi różnymi językami, jest nieuchwytny i nie do pokonania, jest dużo bardziej zakłamany, bo przybiera maskę przyjaciela. Niemcy hitlerowskie są przy nim tylko czymś, co przychodzi i mija. Inwazja sowiecka jest po prostu straszniejsza, a już samo to przesłanie moim zdaniem jest warte, by puścić ten film w świat. Zwłaszcza narodom, które zaatakowały tylko Niemcy hitlerowskie.
A teraz taka anegdota z życia. Dwa lata temu, bawiąc w Bibliotece Narodowej w Belgradzie razem z mieszaną grupą polsko-rosyjską, natknęliśmy się na plakat poświęcony pamięci ofiar Katynia. Jedna z Rosjanek zapytała (po serbsku) czym jest "Katinj". Bibliotekarka, która najwidoczniej odniosła wrażenie, że jesteśmy grupą rdzennie polską, odpowiedziała zdziwiona:
-Przecież to jest ten las, gdzie Rosjanie wymordowali waszych oficerów.
Trzeba było widzieć minę mojej rosyjskiej koleżanki...
Dopiero przy oglądaniu tego filmu uświadomiłam sobie wagę faktu, że ta Serbka nie miała najmniejszych wątpliwości co do tych Rosjan.
_________________ You stay away from my boy's pants or I'll hang ya from my Jolly Roger, ya Jezebel! Elaine Marley-Threepwood
|