Zamorano pisze:
<ciach>
Tylko i wyłącznie ludzie, którzy Batmana (i co za tym idzie Jokera) znają właściwie wyłącznie z kina byli (wg. mojego doświadczenia osobistego) bezgranicznie zachwyceni szarżą Jacka Nicholsona w roli Jokera.
A tak naprawdę to samą postać Jokera Burton akurat średnio napisał. Ten Joker miał stosunkowo niewiele wspólnego z Jokerem z najsłynniejszych graphic novel czy nawet serialu zeszytowego. Relacja Batman - Joker jak i sama postać Jokera została w pierwszym Batmanie z 1989 roku strasznie spłycona. Owszem Nicholson sobie fajnie poszalał w swoim stylu i tyle :)
Taki np. Pingwin dużo lepiej był przez Burtona napisany, storyline była dużo głębsza, a De Vtio stworzył fenomenalną kreację.
<ciach>
Popieram. De Vito zagrał świetnie. Dobra charakteryzacja i świetna gra, sprawiły, że czułem obrzydzenie do jego postaci. Nie mniej jednak, historia Pingwina, wzbudziła we mnie tzw "ludzkie" odczucia - współczucie i zrozumienie.
Nicholson stworzył niezłą rolę. Wg mnie tylko niezłą. Zagrał jak zawsze - równo i dobrze. Nigdy nie wzbudzał we mnie zachwytu. Ot taki komiksowy czarny charakter, w którym nie widać prawdziwego zła. Joker w jego wykonaniu, przypominał mi bardziej cyrkowego clowna, który zaczął czynić zło. Tak więc podpisuję się pod postem Zamorano - Rola została napisana mizernie, a Jack zagrał dobrze.
Tarkus pisze:
Wróciłem z "Mrocznego Rycerza". Film mnie po prostu zabił, wgniótł w fotel, zmiażdzył i bezlitośnie wdeptał w ziemię. Przy paru scenach prawie klęczałem, na końcu biłem brawo. Kapitalne jest to, że to nie jest film o Batmanie. To film o tym, że nie można zwyciężyć zła, że w walce ze złem są tylko pokonani. To ponury, mroczny film gangsterski, tylko dla niepoznaki ubrany we wzięte z komiksu szatki. Bale, Caine, Freeman, Oldman tworzą znakomite kreacje. Ledger... On nie tworzy znakomitej kreacji. Ani świetnej czy jakiejś takiej. To rola wybitna, wynosząca ten film na piedestał, miażdżąca, piekielnie trudna i wygrana do najdrobniejszej nuty. Joker to psychol, cholernie wiarygodny. I cholernie tajemniczy dzięki temu, że nie ma przeszłości. Wszystko, co o sobie mówi, to kpina. I to jest kapitalne rozwiązanie. Joker to zło ot tak, po prostu, bo mu tak w duszy gra. Ta rola boli, ten film boli. I musiałem się napić po zakończeniu seansu. Dawno żaden film mnie tak nie sponiewierał psychicznie. I dawno nie miałem ochoty po wyjściu z sali kinowej znów kupić bilet i znów go zobaczyć. Panie Nolan, chapeau bas. Stworzył pan film bliski arcydziełu. A może nawet arcydzieło.
Mnie również.
Co do roli Bale'a czy też Freemana, to były to role dobre, ale nie nadzwyczajne, w moim odczuciu. Dużo lepiej wypadł Oldman.
Ledger - o jego roli ciężko mi się wypowiadać. Trudno jest skomentować coś tak genialnego. Heath pokazał nam zło, ale nie to zwykłe, które podsyca chęć zdobycia forsy, wpływów itp. Pokazał nam chore, wręcz niewiarygodne oblicze zła. Zabijanie ludzi stanowi dla niego frajdę i sprawia mu radość (choć czasem miałem wrażenie, że jest to dla niego rutyna). Były momenty, kiedy myślałem, że Joker popełnił błąd, jego plan bierze w łeb. O, jakże się myliłem. Nie mogę powiedzieć, że Joker znal się na ludzkiej psychice. On wiedział czym jest strach i co robi z ludźmi. Dlatego każdy jego ruch, nawet najmniej logiczny, był doskonałą częścią, doskonałego planu - wydobyć z ludzi i pokazać światu zło, chaos...
Ledger zagrał fenomenalnie, genialnie, wybitnie... Przez chwilę myślałem, że on sam cierpi na jakiś rodzaj schizofrenii.
Jego specyficzne "mlaskanie" podczas rozmów, zostaje w głowie na długo. Ten śmiech i szalone i jednocześnie spokojne spojrzenie, wzbudza u mnie dreszcz...
Jutro obejrzę TDK ponownie. Joker fascynuje, przyciąga jak magnes, fascynuje...
10/10