W nocy skończyłem oglądać pierwszą serię. Fajnie było sobie przypomnieć to i owo.
Zauważyłem, że z dużym dystansem traktuję swobodę z jaką Dexter prowadzi swoje prywatne dochodzenia i łatwość, z jaką udaje mu się wytłumaczyć. Za pierwszym razem byłem chyba za bardzo zafascynowany, żeby to dostrzegać, a teraz choć czasem wydaje się lekko naciągane, to nie przeszkadza mi jakoś bardzo.
I najważniejsze - pozbyłem się syndromu Jeża, czyli od początku wiedziałem, że
I z tą świadomością też fajnie się ogląda.
A ulubiona scena, na którą bardzo czekałem, to wizyta montera u babci sąsiadki.
Planuję zakończyć na IV serii, ale zobaczymy...