Wieża Błaznów

jak najbardziej możliwe, kąt ostrzału w poziomie był ustawiony wystarczająco szeroko, żeby objął cały budynek "klubu", w którym z pewnością by się spotkali, o czym wiedział, skoro wcześniej tam był. Plus ammo gwarantujące, że przejdzie przez każdą ścianę i kamizelkę. Prosta matematyka, przyjacielu.

Nie chodzi mi o to, że objął ogniem cały budynek, tylko o to, że objął ostrzałem WYŁĄCZNIE ten budynek, co do centymetra, tak precyzyjnie. Oba sąsiednie nawet nie draśnięte. Zgodzisz się, że to wymaga idealnego zgrania DWÓCH czynników jednocześnie? I że Walt nie miał sznas ich zweryfikować (zmierzyć, przyjrzeć sie, obliczyć), bo jak?
Był tam raz czy dwa i wtedy jeszcze nie myślał, gdzie ustawić wóz, by przy kącie ognia ~35 stopni przykryć budynek o szerokosci 6 metrów :)
I w jakiej odległości od budynku- to nawet trzy czynniki.

Uwierz praktykowi, co prawda, Walt był (nomen omen ;-) ) chemikiem, ale jest coś takiego jak "inżynierskie oko". Imho dwie wizyty mogły pozwolić na prawidłową ocenę wymaganego zasięgu, tym bardziej, że był tylko jeden jedyny budynek, w którym mogli się spotkać. Na koniec - w sumie to kwestia drugorzędna i nie ma się o co spierać tak naprawdę.

i zgrzewa mnie, czy inne budynki faktycznie były nieuszkodzone, a jeśli tak, to czemu. To jest opowieść, to jest spektakl. Jak dla mnie świetny. Fabuła, aktorzy, scenografia, wszystko mi pasuje. Nie widzę sensu w grzebaniu w szczegółach. Bo co można odkryć? Że w didaskaliach coś się nie zgadza? For God's sake...

http://swiat.newsweek.pl/breaking-bad-swiatowy-handel-metamfetamina,artykuly,271772,1.html

to już koniec ;)

Oceniać Walta się nie podejmuję, nie umiem. Choć zrobił kilka rzeczy, które wyjątkowo mnie zabolały (np. to, że powiedział Jessemu o okolicznościach śmierci Jane, że wydał jego kryjówkę pod autem, "porwał" Holly), to... no nie umiem. Dziwne, bo fakt, że produkował metamfetaminą jakoś nie bardzo mnie razi, a chyba powinien ;)
Polubiłem Hanka i Mike'a. Nie mogę sobie teraz przypomnieć czy Hank zrobił w ogóle coś złego? Do głowy przychodzi mi tylko pobicie Pinkmana, ale to nie ten kaliber.
Zastanawiam się, czy Jesse zastrzeliłby Waltera, gdyby ten nie był ranny i dlaczego Saul tak bardzo bał się Walta? Tzn. bał się
Heisenberga, ale akurat Saul powinien wiedzieć, że to trochę ściema, jak z tą rybą, której nazwa mi umknęła.